wtorek, 20 grudnia 2016

Rozdział 27

"Cold water"



- ... A ten, zrobiłem lecąc w samolocie. Szaleństwo, no nie? - pyta Justin, wskazując na krzyż zdobiący jego klatkę piersiową.
Leżę na brzuchu zupełnie naga, przyglądając się z uwielbieniem Justinowi, a moje ciało od pasa w dół przykrywa jedynie białe prześcieradło, przesiąknięte zapachem oceanu, kwiatów i seksu. Jest piękny poranek w St. Martin, a obok mnie jeszcze piękniejszy mężczyzna. Szczerzę się, kiedy bez słowa spogląda w moje oczy dłużej niż to konieczne. Przygryzam wargę i kiwam głową, po czym wyciągam się i skradam mu pocałunek. Gdy zamierzam się odsunąć i wrócić do leniwego wylegiwania się w ogromnym łóżku, Justin owija swoje ramię wokół mnie i wciąga na siebie, a ja delikatnie się krzywię.
- Auć - syczę pod nosem, starając się zignorować pieczenie, które odczuwam po poprzedniej nocy.
Justin przez chwilę przygląda mi się pytająco, lecz po chwili jakby doznaje oświecenia i zaczyna chichotać.
Natychmiastowo piorunuję go wzrokiem.
- Bardzo się cieszę, że tak cię to bawi. - Wystawiam mu język, udając urażoną. W rzeczywistości ten ból przypomina mi jedynie o tym, jak wspaniale skończył się wczorajszy wieczór i powoduje, że chmara motyli przelatuje przez mój brzuch.
Justin z całych sił próbuje stłumić śmiech, ale ani trochę mu to nie wychodzi, dzięki czemu kilka sekund później cały pokój wypełnia jego głęboki, szczery śmiech.
- Jesteś urocza, kiedy się złościsz - rzuca wesoło, odgarniając z mojej twarzy kosmyki włosów.
- Czyżby? - Unoszę brew, rzucając mu urażone spojrzenie, po czym unoszę się lekko z zamiarem wstania.
W tym właśnie momencie Justin zsuwa swoją dłoń na moje pośladki, skutecznie mnie unieruchamiając. Jego usta przywierają do moich, natomiast wolną dłonią dotyka mojego policzka, delikatnie muskając moją skórę. Uśmiecham się delikatnie i przyciskam swoje i tak już ciepłe ciało do gorącego torsu Justina. Jego palce wbijają się w mój pośladek, a ja mruczę w odpowiedzi i przygryzam jego pulchną, dolną wargę. Czuję jak pożądanie, któremu dałam upust poprzedniej nocy na nowo we mnie wzrasta, budzi każdą drzemiącą jeszcze komórkę mojego ciała i skutecznie powoduje, że wilgotnieję raz jeszcze tam na dole.
Nasze ruchy stają się bardziej chaotyczne, a oddechy coraz to głośniejsze.
- Dobry Boże, maleńka - dyszy Justin, odrywając swe usta ode mnie na moment. Chłopak spogląda w moje oczy i oznajmia mi bez słów, że znów mnie pragnie. Uśmiecham się łobuzersko, gdy wyczuwam pod sobą twardniejącą męskość Justina i zaczynam delikatnie się wiercić, ocierając się o nią.
- Jeśli zaraz nie przestaniesz, przysięgam, że znów cię przelecę - sapie ciężko, odchylając głowę w tył, w czasie gdy ja wyraźnie daję mu do zrozumienia czego chcę. Jego grzeszne słowa tylko podsycają moje podniecenie. Tak bardzo go pragnę.
Przybliżam usta do jego szyi, składając na niej delikatny pocałunek, po czym szepczę:
- Proszę, zrób to.
Nie muszę długo czekać na jego reakcję. Z gardła Justina wydobywa się niski jęk, po czym jednym spojrzeniem mówi mi, co mam zrobić. Zagryzam wargę i bardzo powoli osuwam się w dół jego męskości, odrzucając głowę w tył.
- O Boże - jęczę cicho, czując go tak... głęboko. Wszystko we mnie się rozciąga boleśnie powoli. Wciąż czuję delikatny dyskomfort, ale dzisiaj jest jeszcze lepiej niż poprzedniej nocy. Czuję w końcu prawdziwą przyjemność. Justin pociąga mnie do siebie i przyciska swoje usta do moich, zaczynając poruszać biodrami w górę i w dół, jednocześnie całując mnie mocno. Oboje zaczynamy łapać ten sam rytm, oddechy mieszają się ze sobą, a pokój wypełniają odgłosy wydawane przez nas. Wszystko we mnie zaczyna wirować, każda komórka wypełnia się pożądaniem, przyjemnością i miłością do człowieka, z którym właśnie się kocham. Odrywam swoje wargi od jego zachłannych ust i spoglądam mu prosto w oczy. Nie wiem skąd u mnie tyle śmiałości i odwagi. Chcę mu tylko pokazać jak bardzo jest mi z nim dobrze.
Chyba udaje mu się to zrozumieć od razu, ponieważ przez jego twarz przebiega cień uśmiechu. Och, tak bardzo oddałam się temu człowiekowi. Dostrzegam to w jego oczach coś na kształt dumy. Dumy wynikającej z faktu, iż należę do niego, że to on jest tym, któremu zaufałam wystarczająco mocno, by pozwolić mu sobą zawładnąć. To sprawia, że docieram na krawędź. Odrzucam głowę w tył, głośno dyszę i jęczę, a gdy Justin zaciska dłoń na moim tyłku i wydaje z siebie warknięcie wszystko wokół mnie zaczyna wirować i rozpadać się na drobne kawałeczki. Jak gdyby zza mgły bardziej słyszę niż widzę, jak Justin podobnie do mnie osiąga spełnienie.
Opadam bez sił na jego ciało, sapiąc i drżąc jeszcze po niedawnym orgazmie. Mój Boże, to było cudowne. Czuję delikatny dotyk palców na plecach, pokrytych cienką warstewką potu. Temperatura na St. Martin jest wysoka, a dodatkowa aktywność fizyczna sprawia, że ciało jest jeszcze bardziej lepkie i mokre. 
- To było przyjemne - mruczy cicho mój mężczyzna, całując mnie w czubek głowy.
- Mhmmm, bardzo - odpowiadam zrelaksowanym głosem i uśmiecham się. Przymykam oczy i biorę głęboki oddech, delektując się uczuciem błogości. Nie mogłabym wymarzyć sobie lepszego poranka.

Siedzę przy toaletce i przesuwam szczotką ostatni raz po włosach, które okropnie się puszą przez panującą tu wilgoć, gdy Justin opuszcza łazienkę.
- Jak się czujesz? - pyta, podchodząc do mnie i kradnąc mi szybkiego buziaka. Wciąż jest mokry po prysznicu.
- Dobrze, dziękuję. - Uśmiecham się i śledzę go wzrokiem, gdy podchodzi do szafy i zrzuca z siebie ręcznik. 
Zagryzam lekko wargę, widząc jego nagie ciało i próbuję stłumić westchnięcie. To miłe uczucie wiedzieć, że oboje czujemy się swobodnie w swoim towarzystwie. Zamykam oczy, by powstrzymać samą siebie przed gapieniem się na nagi tyłek Justina, ale chyba nie udaje mi się zostać niezauważoną, ponieważ słyszę jego cichy śmiech. Okej, po prostu to zignoruj Faith. 
Zapinam złoty naszyjnik z krzyżykiem, wyciągam okulary z ochronnego woreczka i podnoszę się z wygodnego krzesełka, wygładzając dłonią biały, pleciony materiał sukienki.
- Pięknie wyglądasz - rzuca Justin, gdy odwracam się do niego. 
Szybko lustruję go wzrokiem i uśmiechając się z uznaniem.
 - I na wzajem. Jak zwykle stylowo, panie Bieber - chichoczę i wskazuję na jego kapelusz.
- Staram się - oznajmia radośnie i puszcza mi oczko, po czym łapie moją dłoń i ciągnie w stronę drzwi tarasowych.
Kiedy stawiam większy krok czuję nieprzyjemne pieczenie między udami. To pamiątka wczorajszej nocy. Jest to cholernie niekomfortowe, ale z całych sił staram się o tym nie myśleć. Jednak z każdym krokiem mam wrażenie, że chodzę trochę jak pingwin, co kompletnie mnie nie pociesza.
- Wszystko w porządku? - pyta Justin, zerkając na mnie, kiedy spacerkiem idziemy w stronę głównego tarasu, gdzie zjemy śniadanie.
- Tak, jest okej. - Uśmiecham się pokrzepiająco i w duchu daję sobie porządnego kopniaka, by wziąć się w garść i nie rozczulać się nad sobą. To minie, przecież musi.
Gdy pojawiamy się na tarasie zastajemy tam już większość naszych znajomych. Miley leżakuje, popijając słodkiego drinka i rozkoszując się słońcem, siostry Jenner wraz z Tygą, Fredo i Ryanem siedzą przy okrągłym drewnianym stole i rozmawiają, zajadając się tutejszymi smakołykami. Angel oraz Za stoją przy basenie dyskutując o czymś, ale nie wygląda to na kłótnię. Po prostu ze sobą rozmawiają. Są jeszcze inni znajomi Justina, których do końca nie znam, chociaż pewnie niedługo to się zmieni. 
- Cześć - witam wszystkich z uśmiechem na twarzy, jednocześnie tuląc od tyłu Kylie i Kendall. - Jak tam?
- Świetnie! To miejsce to istny raj! - piszczy Kylie, pocierając moją rękę. 
- Zdaje się, że każdy kto tu jest nie ma prawa czuć się źle - dorzuca Fredo, puszczając mi oczko.
Zaczynam się śmiać i potrząsam głową, słysząc jego słowa. W pewnym stopniu ma rację, tutaj grzechem jest złe samopoczucie. 
Po krótkiej pogawędce decyduję się w końcu coś zjeść. Łapię talerz i zmierzam do stołów, na których porozkładane jest jedzenie pod najróżniejszymi postaciami. Wszystko jest takie kolorowe i tak pięknie pachnie, że sama nie wiem na co mam ochotę. Koniec końców decyduję się na naleśniki, dżem i osobny talerz pełen świeżych owoców. Prawdziwa uczta dla podniebienia. 
Siadam przy stole, zaraz obok Justina, który uśmiecha się łobuzersko.
- Co tam dla mnie masz? - pyta, skanując moje dwa talerze.
- Nic - odpowiadam. - To jest dla mnie! - Piorunuję go spojrzeniem, chociaż nie potrafię ukryć rozbawienia.
- Czyżby? - Unosi brew, wyciągając rękę w kierunku owoców.
- Hej! - Robię gniewną minę i uderzam go w wyciągniętą dłoń. - Moje! 
Chłopak spogląda na mnie przez chwilę, a w jego oczach tańczą rozbawione iskierki. 
- Jesteś słodka - mówi w końcu i całuje mnie w głowę. - Ale zapamiętam, że nie warto z tobą walczyć o jedzenie. To przegrana bitwa - dorzuca, po czym wstaje ciężko i zmierza w kierunku jedzenia. 
Uff, udało mi się obronić, co moje. Nagle przy moim boku pojawia się Angie.
- Cześć, chica. - Całuje mnie w policzek. - Ładnie wyglądasz - stwierdza, lustrując mnie wzrokiem. - Tak... niewinnie.
Cała się czerwienię na jej słowa i prawie krztuszę kawałkiem arbuza, który właśnie przeżuwałam.
- Co? - pyta, unosząc idealną brew w górę. - Wszystko dob... - urywa nagle, robiąc wielkie oczy. - Faith! - piszczy tak głośno, że spojrzenia prawie wszystkich tu obecnych lądują na nas.
Niesamowite jak bardzo jesteśmy z Angel jednym organizmem. Wystarczyło, że zachowałam się inaczej, a ona już zrozumiała.
- Ciszej! - besztam ją. 
- Faith, cholera! Nie mogę w to uwierzyć! - krzyczy szeptem. - Kiedy? To znaczy, wiem, że wczoraj, ale cholera! Musisz mi wszystko opowiedzieć! 
Przewracam oczami i potrząsam głową. Kto by pomyślał, że moja przyjaciółka będzie tak szczęśliwa z powodu utraty mojego dziewictwa. Ta dziewczyna jest szalona, ale za to ją kocham.
- Później, proszę. - Patrzę na nią błagalnie i uśmiecham się delikatnie. Oczywiście, że chcę się z nią podzielić tym, co wydarzyło się zeszłej nocy, ale to nie miejsce i czas na takie rozmowy.
- Jasne. - Kiwa głową, po czym posyła mi szczery, radosny uśmiech i sięga po szklankę z wodą i miętą. - Dzwoniła do ciebie mama? - pyta nagle.
- Nie, jeszcze nie. Ale założę się, że niedługo to zrobi. Pewnie ludzie w Dallas już wszystko wiedzą - wzdycham, poprawiając okulary na nosie. Żołądek mi się ściska na myśl o tym, co zdarzyło się kilka dni temu.
- Radzisz sobie z tym jakoś? - W jej głosie słyszę troskę.
- Chyba nie mam wyjścia. To nie pierwszy raz, kiedy w moim życiu dzieje się dużo za dużo - dodaję z fałszywym rozbawieniem. To potrafi być męczące.
Angel patrzy na mnie w milczeniu, bo wie, że nie musi nic mówić, bym poczuła jej wsparcie. Znamy się zbyt długo, by mieć jakiekolwiek wątpliwości co do naszych uczuć. 
Gdy kończę śniadanie, do naszego stołu dosiadają się Kylie, Kendall, Za, Tyga, Fredo oraz Miley. Justin zaraz po mojej rozmowie z Angel wrócił z talerzami pełnymi jedzenia i właśnie jest w trakcjie konsumpcji. Ryan plącze się gdzieś na plaży, rozmawiając przez telefon, a Twist wrócił na moment do pokoju. Wszyscy prowadzimy luźną pogawędkę, gdy ze swojego domku wybiega Camile, cała rozradowana. Trzyma laptopa w rękach i zmierza w naszym kierunku, krzycząc:
- Już są! ELLE i Allure opublikowały zdjęcia! - W jej głosie słychać czystą radość, a mnie odpływa cała krew z twarzy. 
Oprócz mnie i Angel nikt nie wie o tym, że w ogóle wzięłam udział w sesji. Patrzę nerwowo na przyjaciółkę, która wydaje się być równie zszokowana co szczęśliwa. Ale kiedy zauważa moje zdenerwowanie łapie mnie za dłoń i ściska ją pokrzepiająco, mówiąc bezgłośnie: " Będzie dobrze, wyluzuj". 
Okej, jestem superhiperuber podekscytowana z powodu publikacji, ale nie mam pojęcia jak na to wszystko zareaguje Justin. Pamiętam jakie miałam wątpliwości zaraz po sesji. Z całych sił próbuję sobie wmówić, że będzie dumny i opanowany, chociaż nie jestem do tego przekonana w stu procentach. 
Biorę łyk wody i wzdycham ciężko. Zerkam na Justina, który wydaje się być szczerze zainteresowany wydarzeniem. Camile stawia swój sporych rozmiarów laptop na stole przed nami, oczywiście z jej zdjęciami na ekranie. Staje za Justinem i kompletnie nie robiąc sobie nic z mojej obecności obejmuje go od tyłu, a ja zaczynam wrzeć wewnątrz. Co ona sobie wyobraża?
- Co sądzisz? - pyta słodko Justina, który uśmiecha się szeroko oglądając zdjęcia, na których doskonale pozuje. 
- Są świetne, Cam! Gratulacje! - oznajmia wesoło i obraca się tak, by pocałować ją w policzek.
Wszyscy wpatrujemy się w ekran, w tym i ja. Niestety muszę przyznać Justinowi rację. Zdjęcia są rewelacyjne, Camile naprawdę zrobiła kawał dobrej roboty. Doceniają to również siostry Jenner, które komentują ochoczo każde z sześciu zdjęć. Na każdym z nich wygląda przepięknie, z resztą ona cała jest piękna. Choćbym nie wiem jak jej nie lubiła, nie mogę jej odmówić urody. Ma w sobie coś nieoczywistego, co sprawia, że jest pociągająca. 
Jedynymi osobami w towarzystwie, które nie podzielają tego optymizmu jestem ja, Angel i Miley. Ta ostatnia patrzy na mnie porozumiewawczo i robi śmieszne, przedrzeźniające miny, przez co omal nie wybucham śmiechem. 
- Jest tego więcej? - Do moich uszu dobiega zaciekawiony głos mojego chłopaka. 
Natychmiast poważnieję i obserwuję go uważnie. Wydaje się być szczerze zainteresowany i wygląda na zrelaksowanego, co nieco mnie uspokaja. Może jednak nie będzie tak źle, kiedy zobaczy moje zdjęcia. "Pamiętasz jak się zachował tamtego dnia? Byłabym ostrożniejsza, złotko", komentuje moja podświadomość. Zamykam oczy i każę jej się pieprzyć, ponieważ naprawdę nie chcę w tej chwili wpadać w panikę. Poza tym sama jestem ciekawa, kto jeszcze wziął udział w sesji. 
Jak się okazuje, Kylie, Kendall oraz Miley również zgodziły się zapozować do charytatywnych zdjęć. Każda z nich miała nieco inny charakter sesji, ale wszystkie przedstawiały piękno, delikatność i seksowność. Każde ze zdjęć to istne dzieło sztuki. Sesja Miley jest utrzymana w bieli, a dziewczyna musiała świetnie się bawić, o czym świadczą fotki. Idealnie oddają rozbrajający charakter Miley, jej pogodę ducha i wrodzoną zadziorność oraz piękno.
Zdjęcia Kendall są bardzo profesjonalne i typowe dla modelki, którą jest. Są dynamiczne, artystyczne i typowo modowe. Ale widać na nich też szczęśliwą i uśmiechniętą młodą dziewczynę, a to właśnie o to chodziło. 
Natomiast sesja Kylie odbiera mi mowę. Zdjęcia, na których pozuje pokazują nam taką Kylie, którą szansę mieli poznać tylko jej znajomi. Jest na nich delikatna, dziewczęca i taka radosna... Wcale nie przypomina tej kobiety, którą jest w mediach - silnej, poważnej i nieco niedostępnej. 
- Wow, dziewczyny - mruczy Fredo, wachlując się ręką. - Co jedna to lepsza! 
Zerkam na siostry Jenner i nie mogę się powstrzymać, by ich nie uściskać. Dziewczyny chichoczą wesoło i odwzajemniają uścisk, dziękując grzecznie za gratulacje. 
Kiedy tak Camile i Justin przewiają kolejne zdjęcia takich osób jak Taylor Swift, Demi Lovato, Jennifer Aniston, Chloe Mortez czy Emma Watson, ja siedzę jak na szpilach, czekając aż wreszcie moje zdjęcia pojawią się na ekranie. Prawde powiedziawszy już przestałam się tak cieszyć na myśl o tych zdjęciach. 
Kim ja tak naprawdę jestem, by brać udział w takim przedsięwzięciu? Nie jestem ani aktorką, ani piosenkarką ani nawet celebrytką, żeby wzbudzać jakiekolwiek zainteresowanie. Co mnie podkusiło? Ach tak, szczytny cel. To było naprawdę fajne przez chwilę poczuć się kimś ważnym, być w centrum uwagi. Ale tak naprawdę nawet nie umywam się do takich osobistości, jakimi są Camile, Miley, Kendall i Kylie. One na swoim koncie mają setki sesji, wywiadów i ludzie pragną wiedzieć co dzieje się u nich na każdym kroku. Nawet Angel, która rozpoczęła karierę modelki całkiem niedawno jest bardziej doświadczona i pożądana ode mnie. Nie użalam się nad sobą, nie w tym rzecz. Chodzi o to, że po prostu przestałam się czuć komfortowo z całym tym wydarzeniem. 
Nagle na ekranie laptopa pojawia się twarz Angel i wszystkim opada szczęka. To, jak piękne, zmysłowe i artystyczne są jej zdjęcia nie jest w stanie opisać żadne słowo. Angel jest na nich ponętna, egzotyczna, ale i delikatna i spokojna. Duma rozpiera mi serce, gdy to widzę. Nie sądziłam, że moja przyjaciółka tak pozamiata. W odruchu radości ściskam ją mocno i całuję jej twarz, powtarzając jej jak bardzo jestem szczęśliwa i jak bardzo jej gratuluje.
- Moja dziewczynka - chichoczę i zanurzam twarz w burzy jej loków, gdy tulę ją raz jeszcze.
- Pokłóciłbym się - odzywa się nagle Za, patrząc na mnie wesoło, ale i znacząco.
Natychmiast odskakuję od Angie, by pozwolić mu porozmawiać z dziewczyną, co odrazu wykorzystuje, przyciskając swoje usta do jej. Uśmiecham się na ten widok, a na sercu czuję ciepło. Tak bardzo się cieszę, że oboje są ze sobą szczęśliwi.
Uznaję, że jeszcze trochę minie zanim pojawią się moje zdjęcia, więc postanawiam pozbierać talerze po śniadaniu i nalać sobie świeżej wody do dużej szklanki. Po cichu liczę na to, że w końcu się znudzą i odstawią oglądanie zdjęć na potem, albo najlepiej na nigdy. "Głupia, przecież cały świat prędzej czy później je zobaczy, oni również" syczy uszczypliwie moja podświadomość, która nie posłuchała mnie za pierwszym razem i nadal decyduje się skutecznie mnie dobijać. Gromię ją wzrokiem, ale to kompletnie nic nie daje. 
Biorę głęboki oddech, starając się opanować nerwy i wracam do stolika, przy którym toczą się ożywione dyskusje, ale kończą się one tak szybko, jak tylko udaje mi się postawić szklankę na równej powierzchni drewnianego stołu. Wszystkie oczy wlepione są po raz kolejny w ekran laptopa, a cisza jaka nagle zapadła aż drażni moje uszy. Zerkam na Angel, która uśmiecha się diabelsko, a jednocześnie dumnie i to mówi mi wszystko. Tam, w tym cholernym laptopie, cholernej Camile są moje cholerne zdjęcia. Zamykam oczy i modlę się, aby jakimś cudem udało mi się cofnąć do dnia, w którym zgodziłam się wziąć udział w sesji. Skoro tak bardzo chciałam pomóc dzieciom to mogłam po prostu wpłacić pieniądze dla fundacji. Tak bardzo boję się reakcji tych wszystkich osób, że zapominam by oddychać, ale kiedy zaczyna mi się kręcić w głowie nabieram głębokiego wdechu. Nie wiem jaka demoniczna siła każe mi to zrobić, ale kiedy patrzę na Justina wszystkie moje nadzieje dotyczące jego radości w jednej sekundzie się ulatniają, a żołądek zmienia się w supeł, który wręcz boli. Szlag, szlag, szlag. 
- Rany, Teksas! - wykrzykuje Miley, przerywając tę dręczącą mnie ciszę. - To jest cholernie gorące! - Podnosi się z ławki i podbiega do mnie, by zamknąć mnie w niedźwiedzim uścisku. - Jesteś ostatnią osobą, której bym się spodziewała na tej sesji! 
- Faith, a niech mnie, to jest... Brakuje mi słów! - mówi entuzjastycznie Fredo, puszczając mi oczko. - Gratulacje - dodaje. - Gratulacje dla was wszystkich, dziewczęta! 
Skupiam całe swoje siły, by przywołać na usta uśmiech i naprawdę cieszyć się z reakcji moich znajomych. Dobrych reakcji. Ale nie jest to łatwe, ponieważ Justin nadal wpatruje się w moje zdjęcia, a w jego oczach formuje się czysta furia, przez co robi mi się słabo. Ale zaraz potem czuję złość. Dlaczego on aż tak to źle odbiera? Dlaczego nie mógł tak jak Za, czy Tyga podjeść do mnie, powiedzieć jak bardzo podobają mu się zdjęcia i po prostu mnie pocałować? Dlaczego nie mógł ucieszyć się tak, jak ucieszył się na sesję Camile? To tylko cholerne zdjęcia, których nawet ja nie widziałam w ostatecznej wersji, a podczas robienia których ciężko pracowałam. 
- To naprawdę twoja pierwsza sesja? - pyta Kylie, przeglądając na telefonie raz jeszcze moje fotki. - Wyglądasz, jakbyś to miała we krwi. Mam na myśli pozowanie - dodaje z uśmiechem.
- Tak, naprawdę - mówię po raz kolejny, ponieważ ani siostry Jenner ani Miley nie mogą w to uwierzyć. - Mogę zerknąć? Nie widziałam ich jeszcze. - Pytam, wskazując na telefon.
- Jasne. - Kylie podaje mi ochoczo telefon, a ja zabieram się za przeglądanie.
Nagle Camile wstaje od stołu, zatrzaskuje klapę laptopa i ze złością wymalowaną na twarzy wraca do swojego pokoju.
- A jej co się stało? - pyta Alfredo, unosząc brew w zaskoczeniu.
- Zazdrość - kwituje krótko Miley, uśmiechając się szyderczo. Och, jak dobrze mieć w niej sprzymierzeńca.
W pewnej chwili pojawia się wśród nas Twist, jak zwykle nie szczędząc ordynarnych zachowań i słów.
- Woah, Faith, niezła z ciebie petarda! - woła, zbliżając się do nas. - Bieber, jest tak samo gorąca sam na sam? - pyta, a mnie robi się niedobrze. Nie znoszę tego typa.
- Zamknij się - warczy Justin i energicznie wstaje, po czym odchodzi wściekłym krokiem w stronę oceanu, zostawiając Twista w konsternacji.
- Oho, następny - rzuca Fredo, nie ukrywając rozbawienia.
Ale mi wcale nie jest do śmiechu. Żołądek mi się skręca, gdy widzę jak bardzo zły jest Justin. Nadal buzuje we mnie złość, że się tak zachował, ale z drugiej strony sama nie wiem jak zachowałabym się na jego miejscu. W końcu zdjęcia są naprawdę ładne, ale równie seksowne i zmysłowe.
- Daj mu chwilę, chyba musi ochłonąć. - Słyszę za sobą spokojny głos Za. Gdy się odwracam dostrzegam u jego boku Angel.
- Nie masz pojęcia jak bardzo jestem z ciebie dumna, Faithie - odzywa się, po czym wyplątuje się z objęć Xaviera i przytula mnie. - Zdjęcia są rewelacyjne, kawał dobrej roboty.
- Dziękuję - mówię cicho, uśmiechając się do niej szczerze. - Też jestem z ciebie dumna.
Angel zaczyna się wesoło śmiać, po czym całuje mnie w policzek, mówi, że mnie kocha i wraca do Za, który czeka na nią kilka kroków dalej. 
Wszyscy wydają się być tacy szczęśliwi, z wyjątkiem Justina, który właśnie spaceruje wzdłuż brzegu i rozmawia przez telefon. Wygląda na jeszcze bardziej wściekłego niż wcześniej. 
Okej, Faith. Czas chwycić tego byka za rogi i zmierzyć się z jego paskudnym humorem. Nie będę czekać w nieskończoność, aż mu przejdzie. Poza tym ja też mam, kurczę, prawo do cieszenia się publikacją! 
Zbieram się w sobie i ruszam w kierunku, gdzie obecnie znajduje się Justin, czyli do miejsca oddalonego ode mnie o jakieś dwieście metrów. Siedzi na skraju wygodnego leżaka i dłubie w piasku. 
- Cześć - odzywam się lekko ochrypłym głosem, bawiąc się palcami. Mimo mojego zdeterminowania jestem poddenerwowana tym, jak ta rozmowa przebiegnie. - Możemy pogadać?
Justin podnosi wzrok niechętnie i bardzo powoli. Widzę jak zaciska szczękę, gdy słyszy mój głos. Cholera, nie jest dobrze. Ale nie zamierzam dać za wygraną. Siadam ostrożnie obok niego, licząc w duchu, że w końcu się odezwie. Gdy po kilku minutach nadal milczy, ponawiam próbę.
- Justin, porozmawiajmy. Proszę, nie zachowuj się dziecinnie - wzdycham, kładąc dłoń na jego plecach, ale to nie był najlepszy pomysł, ponieważ Justin odskakuje ode mnie jak poparzony.
Zaciskam mocno powieki, starając się opanować szalejące wewnątrz mnie emocje. Justin zupełnie mnie ignorując podchodzi bliżej brzegu, tak, że jego stopy pokrywa woda. Wydaje się być bardzo oddalony. Ode mnie, od znajomych, od rzeczywistości. To wprawia mnie w smutny nastrój, ale natychmiast się otrząsam i wstaję z zamiarem porozmawiania z nim raz jeszcze. 
- Justin - mówię szeptem, jakbym obawiała się, że mój własny głos mnie zawiedzie.
- Możesz się do jasnej cholery ode mnie odczepić? - warczy w końcu, wbijając we mnie lodowato zimne spojrzenie.
Marszczę brwi zaskoczona. Okej Bieber, nie będzie miłej Faith.
- O co Ci chodzi, co? O te cholerne zdjęcia? - rzucam, starając się przynajmniej brzmieć na niestrudzoną.
- Tak! - syczy. - Właśnie o te cholerne zdjęcia mi chodzi! Co ty sobie wyobrażałaś, zgadzając się na tę sesję? - Jest tak paskudnie wściekły, że robię krok w tył, kiedy on wyrzuca z siebie słowa.
- Rany Boskie, Justin! A co jest w nich złego? To akcja charytatywna - dodaję, ale sama nie wiem czemu. Moje słowa brzmią jak usprawiedliwienie, a wcale nie to miałam w planach.
- Skoro chciałaś być taką filantropką mogłaś przelać pieniądze na konto jakiejś fundacji,  coś wylicytować, zamiast udawać znaną i lubianą i zgadzać się na udział w sesji! - krzyczy, a gdyby spojrzenie mogło zabijać, już dawno byłabym martwa. 
Patrzę na niego i nie wierzę w to, co on wygaduje.
- Co ci się w nich nie podoba? - pytam bardzo spokojnie, próbując podejść go od tej strony.
- Ty! - warczy, posyłając mi spojrzenie pełne gniewu.
Jego słowa to cios prosto w serce. Chcę coś powiedzieć, ale moje gardło mnie zawodzi. Zamykam więc usta wpatrując się w niego i zastanawiając się co się z nim dzieje. Justin nawet nie zwraca uwagi na moją reakcję i kontynuuje:
- To w jaki sposób pozujesz... - ścisza głos, zamykając oczy. - Nie mogę uwierzyć, że mi to zrobiłaś - dodaje po chwili, kręcąc głową. - Poza tym to nie jedyna sesja na jaką się zgodziłaś, co? Widziałem tę dodatkową. Pięknie, Faith. Gratuluje - mówi, a jego słowa ociekają sarkazmem i zniesmaczeniem.
Wpatruję się w niego i czuję jak w moich oczach zbierają się łzy. O nie Faith, nie tym razem. Pokaż mu, że ty też masz coś do powiedzenia w tej sprawie. Biorę głęboki oddech i zanim on zdąży na nowo zacząć obrzucać mnie bolesnymi słowami, przejmuję pałeczkę.
- Co się z tobą dzieje, co? Co w ciebie wstąpiło? Nie poznaję cię, Justin - mówię opanowanym tonem, zaciskając pięści. - Dla mnie te zdjęcia są po prostu piękne. Takie, jakie miały być. Ciężko pracowałam na obu sesjach, by efekt był zadowalający. Zrobiłam to z dobrego serca, nie po to, by zyskać popularność. Nie sądzisz, że to dostałam w pakiecie, kiedy zaczęłam się z tobą spotykać? Wcale o to nie prosiłam, nie zależy mi na tym. W tamtej chwili, gdy się zgadzałam, zależało mi jedynie na szczęściu innych.
- Szkoda, że nie zależało ci na moim- prycha Justin, obracając się do mnie bokiem.
- A ty? Czy tobie choć przez moment przeszło przez myśl, że to i mnie uszczęśliwiło? To, że mogłam się przyczynić do czegoś dobrego? Nie masz pojęcia, jak to jest być nieznanym partnerem kogoś cholernie sławnego i bogatego. Każdego dnia dostaję setki, o ile nie tysiące wiadomości, jaką to jestem hieną, której zależy jedynie na popularności i twoich pieniądzach. - Z moich ust wylewa się potok słów, który mnie oczyszcza. Nie zamierzam teraz przestać, więc by nie stracić wątku, zaczynam na nowo.
- A ja nie jestem taka. Nie interesuje mnie ile masz na koncie i jak masz na nazwisko, czy jeździsz najdroższymi samochodami i jacy projektanci chcą cię ubrać.  Mam to wszystko gdzieś. - Biorę głęboki oddech, patrząc na twarz Justina, która nie mówi mi kompletnie nic. - Dlatego biorąc udział w tej sesji,  chciałam pokazać innym, że to losy innych ludzi mnie poruszają, że jestem zwykłym człowiekiem, dziewczyną, która wcale nie jest zła. I tak, zdawałam sobie sprawę z tego, że to spotka się z różnym odbiorem, że ludzie mnie znienawidzą jeszcze bardziej lub pokochają nieco mocniej. - Mówiąc to wszystko poczułam jak gniew zaczyna we mnie narastać z każdą chwilą coraz bardziej. Nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje, ale nie przeszkadza mi to. Wręcz przeciwnie, w końcu czuję w sobie siłę, której od tak dawna mi brakowało.
- Wiesz? Myślałam, że się ucieszysz, że wesprzesz mnie, że będziesz choć w jednej setnej dumny, z tego, że podjęłam się tego zadania. Ale nie, jedyne z czego potrafiłeś się cieszyć, to sesja Camile. Tak jest zawsze. Czegokolwiek nie zrobi, zawsze spotyka się to z twoją aprobatą. Prawda jest taka, że pozwalasz jej na wszystko, nawet na to, czego nie powinna robić. Nie zazdroszczę jej niczego, nie w tym rzecz. Po prostu boli mnie, że wszyscy dookoła wspierają mnie bardziej niż mój własny chłopak, bo zamiast tego on woli zachowywać się tak cholernie zaborczo. To takie cholernie niesprawiedliwe. Ty zawsze wybierzesz ją- dodaję cicho, powtarzając słowa Miley. Ona naprawdę miała rację. Żałuję, że nie uwierzyłam w to od razu. 
- Prawdę mówiąc to straciłam ochotę na tę rozmowę - zaczynam, robiąc jeszcze jeden krok w tył. Justin nadal wpatruje się we mnie z kamienną twarzą. - Jesteś wolny, rób co chcesz. Wściekaj się dalej, albo idź sprawdź co się dzieje u Camile, bo zdaje się, że podobnie jak ty źle przyjęła mój udział w projekcie. Zresztą jak wszystko co robię. Ja na pewno nie pozwolę ci zrujnować tego dnia, który naprawdę chciałam mile z tobą spędzić, szczególnie p wczorajszej nocy. Poza tym to w końcu twoje urodziny - dodaję, po czym zdecydowanym krokiem odchodzę w stronę domków. Justin nie powiedział ani słowa. Może dlatego, że po prostu nie dałam mu dojść do głosu swoją wypowiedzią. Ale nie żałuję jej ani trochę. To mnie oczyściło, w końcu powiedziałam mu prawdę o własnych uczuciach, zamiast je skrywać i udawać, że wszystko jest w porządku. No, i się nie popłakałam, co sprawia, że uśmiecham się dumnie. Szkoda tylko, że po tak wspaniałej nocy nie udało nam się utrzymać równie spaniałego nastroju.
Postanawiam wrócić do naszego apartamentu, by przebrać się w strój kąpielowy i zażyć trochę słońca, które swoją drogą jest tutaj bardzo mocne i już zdążyłam się troszkę opalić. W środku panuje przyjemny chłód, najprawdopodobniej dzięki sprytnie ukrytej klimatyzacji, za co jestem bardzo wdzięczna. Podchodzę do szafy, skąd wyciągam czarno-białe bikini oraz szorty. Kiedy schylam się w dół, by sięgnąć po klapki czuję jak zaczyna kręcić mi się delikatnie w głowie oraz ból w plecach. Przytrzymuję się wysuniętej szuflady i bardzo pomału się prostuję, próbując zrozumieć, co się dzieje. Kiedy wszystko wraca do normy, myślę, że to pewnie przez temperaturę i całe te nerwy. Zabieram rzeczy, a po drodze butelkę z wodą i wchodzę do łazienki, by się przebrać. Gdy wychodzę zastaję siedzące na łóżku Miley oraz Angel, które wpatrują się we mnie badawczym spojrzeniem. Obie mają na sobie stroje kąpielowe, Miley czerwone, a Angel białe
- Nawrzucałaś mu, co? - Pierwsza odzywa się Miley, uśmiechając się przyjaźnie.
- Właściwie to tak - odpowiadam, biorąc część włosów i spinając je z tyłu w małego koczka.
- Co mu powiedziałaś? - pyta Angie, poprawiając się na łóżku i wyglądając na szczerze zaciekawioną. - Po waszej rozmowie od razu wskoczył do oceanu.
- Tak? - Patrzę na nią obojętnie, ponieważ wcale mnie to nie zaskoczyło. Złość nadal nie opuściła mojego ciała. - Powiedziałam mu to, co leżało mi na sercu - wyjaśniam, wciągając spodenki na biodra. 
- To znaczy? - Z tonu Miley wnioskuję, że nie ma co dalej odpowiadać zdawkowo.
- Wyrzuciłam z siebie wszystko. To, jak zabolała mnie jego reakcja, to jak wpatrzony jest w Camile. Wszystko, po prostu wszystko.
- Chwila, co? - piszczy Angel. - Co mu powiedziałaś o Camile? 
Patrzę na dziewczyny i widzę w ich oczach nutkę przerażenia. Chyba myślą, że mi odbiło.
- Że to zawsze ona będzie na pierwszym miejscu - odzywam się po krótkiej chwili milczenia.
- Nareszcie! - Miley wyrzuca ręce w powietrze i przewraca oczami. - Może teraz zrozumie, bo kiedy ja próbowałam mu przemówić do rozsądku totalnie nic nie pomagało. 
- Miałaś rację. Wiem, że się powtarzam, ale taka jest prawda - mówię, siadając na miękkiej pufie. - W końcu miałam odwagę mu powiedzieć co o tym wszystkim sądzę. Nie zamierzam poddać się tej kłótni, nie chcę spędzić tego dnia w złym nastroju. Jeśli Justin woli to zamiast dobrej zabawy, to w porządku. To jego sprawa. - Wzruszam ramionami, aż w końcu wstaję i zaczynam wrzucać do torby książkę, iPada, krem z filtrem i telefon.
- Brzmisz trochę okrutnie, wiesz? - odzywa się Angie z delikatnym niepokojem w głosie. - To w końcu twój chłopak. Wczoraj przecież...
- Wiem o tym, nie zapomniałam - ucinam, odwracając się do niej. - Ale nie chcę zapomnieć o sobie, okej? Też mam prawo do życia.
- Moja dziewczynka - wtrąca Miley i wesoło się uśmiecha. - Nie przejmuj się, przejdzie mu. Ten typ tak ma. - Mruga do mnie, po czym wstaje i dodaje - A teraz drogie panie, zapraszam was na drinka. Musimy uczcić te sesje! 
- Racja. - Uśmiecha się Angel i dołącza do nas, gdy opuszczamy domek i zmierzamy w stronę ogromnego basenu, w pobliżu którego są już wszyscy znajomi. Nawet Justin postanowił odłożyć humory na bok i wrócił do towarzystwa, ale nie zamienia ze mną ani słowa.

Dwie godziny później leżymy z Kylie, Angel oraz Miley na miękkich leżakach, sącząc jednego z wielu kolorowych drinków. Słońce przyjemnie pieści nasze odsłonięte ciała, a lekki wiaterek sprawia, że temperatura jest do zniesienia. Nawet Camile siedzi z nami przez cały czas, zachowując się radośniej i energiczniej niż zazwyczaj, co nie zmienia faktu, że nadal nie może na mnie spojrzeć. Jakie to żałosne. Część ludzi skryła się w cieniu przy stołach, inni pływają w basenie, a pozostali spacerują wzdłuż wybrzeża. Ja natomiast czytam książkę, którą przywiozłam tu ze sobą. Trochę po to, by nie myśleć o tym, co się wcześniej wydarzyło i trochę po to, by po prostu się zrelaksować. 
Przez ten czas Justin i ja często wymieniamy się spojrzeniami. Czasem zupełnie przypadkowo, czasem bardziej celowo. Pomimo tego paskudnego spięcia między nami widzę, że żadne z nas nie może na dłuższą metę izolować się od drugiego. Jednak tę sytuację sprytnie wykorzystuje Camile, która prawie nie odstępuje Justina na krok. Bezceremonialnie siada mu na kolanach, obejmuje czy zaczepia, a ku mojemu rozczarowaniu Justinowi wcale to nie przeszkadza. Właśnie o tym mówiłam. On nie zauważa tego, że ta dziewczyna go kocha. Pozwala jej na wszystko, tak jakby to ona była jego dziewczyną, nie ja. To bardzo rani moje uczucia, ale dopóki on sam tego nie zauważy ja nic nie wskóram. Jedynie go zezłoszczę.
Zamykam na moment oczy, chcąc wyrzucić z głowy te myśli. Wtedy dzwoni mój telefon, więc odkładam książkę na bok, przepraszam na moment moje towarzyszki i odchodzę, by odebrać. Okazuje się, że dzwoni Chris.
- Cześć Faith - wita się. - Wiem, że masz urlop i jesteś gdzieś daleko, ale chciałem ci tylko podziękować - mówi spokojnie, a ja wyczuwam, że się uśmiecha.
- Podziękować? Za co? - pytam skonsternowana. - Chyba nie rozumiem.
- Słyszałem o tym, co się stało w Dallas - wyjaśnia pośpiesznie, sprawiając, że moje serce zaczyna szybciej bić.
- Co? - Marszczę brwi. - Jak to? Czy to znaczy, że wszyscy...
- Nie! - przerywa mi Chris, chyba nie chcąc, bym źle go zrozumiała. - Nikt nie wie o co tak naprawdę chodziło.
- To skąd...
- Wspólnik ojca zadzwonił. Twój tata chwalił się do czego cię zmusił. Mogę sobie tylko wyobrazić, do czego ten drań się posunął, by..
- Daj spokój - wcinam się w słowo Chrisowi czując lekkie ściskanie w żołądku. - Nie chcę o tym teraz mówić.
- Jasne, rozumiem - odpowiada ciepło. - Tak czy inaczej, chciałem ci podziękować, że nie zrobiłaś tego, o co prosił cię Ricardo.
- Nie potrafiłabym się zniżyć do jego poziomu - wyjaśniam cicho, bawiąc się stopami piaskiem.
- Wiem, zawsze ceniłem cię za lojalność - mówi, a w jego głosie słychać nutkę sentymentu. - Daj znać kiedy wracasz. Chciałbym się z tobą spotkać i porozmawiać na żywo - dodaje ze śmiechem.
- Przecież zobaczymy się w pracy - stwierdzam, marszcząc brwi, bo nie rozumiem o co mu chodzi.
Przez chwilę milczy, po czym bierze głęboki oddech.
- Po prostu daj znać. Muszę kończyć, Faith. Do zobaczenia. - Po tych słowach kończy połączenie, zostawiając mnie zaintrygowaną i trochę niepewną. 
Co on przez to miał na myśli? Zupełnie nic nie rozumiem. Odsuwając pytania na bok, wracam do miejsca, w którym było mi tak dobrze, czyli leżak. Zauważam, że Camile gdzieś zniknęła, przez co Justin nie jest już przez nią okupowany. Siedzi teraz nad basenem, w którym zanurzył nogi i popija drinka, a jego wzrok jest utkwiony we mnie. Śledzi uważnie każdy mój ruch, kiedy wracam na leżak i siadam na nim, ściągając klapki ze stóp. Tym razem postanawiam zostać nieugiętą. Próbowałam z nim rozmawiać, ale to nie wyszło, więc teraz czekam na jego krok. Związuję włosy w luźnego koczka i wracam do czytania książki. Angel leży po mojej prawej stronie i rozmawia z Kylie na temat jej nowego pomysłu na kosmetyki z jej linii. Ponieważ nie mogę już skupić się na książce odkładam ją do torby i siadam na leżaku Angel, by móc się przyłączyć do rozmowy.
- Więc uznałam, że paletka musi być wyjątkowa i zmieniałam koncepcję chyba z dziesięć razy - wzdycha Kylie, poprawiając od niechcenia górę od stroju.
- A myślałaś nad czymś nowymi kolorami pomadek? - pyta Angie z zaciekawieniem.
- Tak, rozmawiałam z ekipą na temat nowych formuł, gloss i metal. - Oczy Kylie aż się świecą, gdy tłumaczy wszystko po kolei, jak wygląda proces tworzenia.
Nagle z jednego z domków wybiega roztrzęsiona Kendall, skupiając na sobie naszą uwagę.
- Camile! - krzyczy przez łzy. - Pomóżcie jej!
Natychmiast zrywam się na równe nogi, podobnie jak inni i biegnę w stronę domku. Gdy do niego wpadam, wokół Camile klęczy Fredo, Twist oraz Kaili, którzy próbują ratować blondynkę. 
- Jest cała rozgrzana, ma drgawki i traci przytomność! - woła Fredo, na czyjeś pytanie co się dzieje.
Słysząc te słowa w mojej głowie włącza się filtr. Zaczynam przetwarzać te słowa i w końcu doznaję olśnienia. Odnajduję wzrokiem Angel i już wiem, że i ona zrozumiała.
Natychmiast ruszam w stronę Camile i przepycham się, by do niej dotrzeć. Wygląda źle. 
- Faith, odsuń się - warczy Justin, który pojawił się przy dziewczynie.
- Zostaw. - Podnoszę rękę. - Wiem co robię.
Sięgam do twarzy Camile i otwieram szerzej, jej na wpół zamknięte powieki. Moim oczom ukazują się mocno rozszerzone źrenice, a jej obłąkany wyraz twarzy boleśnie przypomina mi momenty, o których wolałabym nie pamiętać. Dziewczyna zaczyna drżeć coraz mocniej, więc zdaję sobie sprawę, że mam coraz mniej czasu. Zaczynam zdejmować z niej spodenki i związuję jej miękkie włosy.
- Angel! - krzyczę. - Co z wodą?! 
- Przynieście ją tu! - odkrzykuje z łazienki, dokąd poszła by wypełnić wodę zimną wodą.
- Słyszeliście? Pomóżcie mi! - warczę, patrząc na chłopaków w pomieszczeniu, jednocześnie biorąc Camile pod pachy. 
Moją uwagę przyciąga Twist, ale nie mam czasu się teraz nim zajmować. Justin i Ryan ostatecznie pomagają mi zanieść Camile do łazienki.
- Do wanny - rzucam pośpiesznie. - Teraz - dodaję stanowczo, gdy spotykam się ze skonsternowanymi minami chłopaków. 
Kiedy w końcu zaczyna do nich docierać co mówię, wkładają ostrożnie dziewczynę do wody w zupełnym milczeniu.
- A teraz stąd wyjdźcie - proszę już spokojniej, przykucając przy wannie, w której bezwładnie leży Camile.
- Co? Nigdzie się nie ruszam - odpowiada Justin z takim przejęciem w głosie, że aż przechodzi mnie dreszcz.
- Posłuchaj jej - mówi łagodnie Angel. - Zaufaj jej.
Nie zwracam na nich uwagi, ponieważ teraz cała skupiam się na osobie, której nie znoszę, a która potrzebuje mojej pomocy. Teraz odsuwam daleko od siebie wszystkie zadry, ponieważ w obecnej sytuacji mam gdzieś, czy się lubimy czy nie. Aktualnie muszę zrobić wszystko, by organizm Camile zwalczył ten syf, który ma w sobie.
- Jeśli chcesz jej pomóc będzie lepiej jak wyjdziesz. Ty i Ryan - słyszę za sobą głos Angel, który jest ciepły i pełen opanowania.
Nie wiem ile czasu mija, ale w końcu z łazience zostaję tylko Ja oraz Angel i Camile. Ostrożnie zdejmuję jej koszulkę, po czym ściągam wszystkie łańcuszki. Dzięki wodzie drgawki stają się coraz słabsze, a temperatura ciała się obniża, co cieszy moje serce. 
- Strój też muszę - mówię bardziej do siebie niż do Angel, kiedy odwiązuję górę bikini Camile.
- Nie - mamrocze blondynka, gdy resztkami świadomości widzi co robię. Zaczyna się szarpać i odsuwać moją rękę.
- Cam, proszę cię - wzdycham, łapiąc ją za ramiona. - Nic, czego wcześniej nie widziałam.
- Nie - powtarza, tym bardziej trochę bardziej zdecydowanie, ale kosztuje ją tyle sił, że przestaje się szamotać w wodzie, przy okazji wylewając ją na mnie.
- Potrzebujesz czegoś? - pyta Angel.
- Wody mineralnej. Martwię się, że mogła się odwodnić - wyjaśniam i zerkam na zatroskaną minę mojej przyjaciółki.
- Jasne, zaraz wracam. - Kiwa głową i chwilę później opuszcza pomieszczenie.
Camile mamrocze coś kompletnie nie zrozumiałego, a ja patrzę na nią ze smutkiem w oczach, ponieważ widzę w niej siebie sprzed kilku lat. Wyglądałam dokładnie tak samo, a pewnie nawet gorzej, gdy zaćpałam za dużo. Kiedyś to Angel i Ian mnie ratowali, a teraz to ja, ex-ćpunka ratuję kogoś, kto popełnił ten sam błąd co ja lata temu. Przyglądam się tej drobnej blondyce przede mną i czuję żal, ponieważ nie rozumiem dlaczego tak pewna siebie i piękna kobieta podjęła tak głupią i niedojrzałą decyzję. Z perspektywy czasu patrzę na to wszystko zupełnie innym okiem. Wiem, że to co robiłam kiedyś było największym głupstwem i błędem mojego życia, że zafundowałam sobie ból, cierpienie i potwony pewnien okres życia. 
Z tych rozmyślań wyrywa mnie otwieranie drzwi. To Angel. Podaje mi wodę, którą odkręcam i proszę Camile, by wypiła choć kilka łyków. Jakimś cudem to się udaje, oczywiście nie bez wcześniejszego szamotania.
- Dopiero teraz wiem, jaką mieliście ze mną ciężką robotę - wzdycham cicho, gdy Camile w końcu zasypia pomimo zimnej wody.
- Daj spokój, Faith. To przeszłość - odpowiada Angie, siadając obok mnie i tuląc mnie do siebie. 
Siedzimy tak przez dłuższą chwilę, obserwując uważnie Camile. W końcu panującą ciszę przerywa pytanie mojej przyjaciółki.
- Jak myślisz? Dużo tego wzięła?
Przygryzam wnętrze policzka i wzruszam ramionami, zastanawiając się przez chwilę.
- Nie sądzę. Długo była półprzytomna, drgawki dość szybko ustały. Co nie zmienia faktu, że było to cholernie niebezpieczne.
- Ciekawe skąd miała to świństwo - mruczy Angel, opierając głowę o ścianę, mając wciąż wlepiony wzrok w blondynkę. 
Wtedy przypomina mi się, że Twist był jakiś dziwny, gdy zaczynałam ratować Camile. Od zawsze coś nie grało mi z tym facetem. Do głowy wpada mi wspomnienie, kiedy przyniósł do Justina woreczek z amfą czy innym syfem. I właśnie w tym momencie cała układanka zaczyna układać się w jedną, spójną całość. Zrywam się na równe nogi i rzucam do Angel, żeby została tu z Camile, a później wybiegam z łazienki. Domek jest pusty, więc wychodzę na zewnątrz, a moja osoba przyciąga spojrzenia wszystkich. Ignoruję to, bo gdy zauważam Twista stojącego jak gdyby nigdy nic przy leżakach, rzucam się w jego kierunku.
- Sukinsynu! - warczę, gdy tylko go dopadam. - Co jej dałeś? Co to za świństwo?! - Przestaję nad sobą panować i zaczynam okładać go na oślep. 
Po chwili ktoś łapie mnie od tyłu w pasie i odciąga od broniącego się Twista.
- Co ty wyprawiasz? - pyta wściekle Justin, ponieważ jak się okazuje to on mnie trzyma, bym raz jeszcze nie rzuciła się na Twista.
- Zapytaj się lepiej swojego kumpla, jakim chujem trzeba być, żeby podawać czystej dziewczynie taką ilość takiego syfu! - odpowiadam, próbując się wyrwać Justinowi, ale jego uścisk jest silny i nie do ruszenia. - Co to było? - pytam raz jeszcze, tym razem nie szarpiąc się aż tak.
Twist patrzy na mnie, a ja widzę, że on też jest zdrowo naćpany, tyle, że jest bardziej doświadczony i nie jest to tak oczywiste, jak w przypadku Camile. 
- Twist? - odzywa się nagle Justin, a jego głosie słyszę mieszankę furii i niepokoju.
- Amfę - odpowiada w końcu, kiedy cisza która wcześniej zapanowała staje się nie do zniesienia.
- Ty chory sukinsynu! - woła Kendall z zamiarem rzucenia się na czarnoskórego chłopaka, ale powstrzymuje ją przed tym Ryan. - Jak mogłeś jej to dać?!
- Sama chciała. - Wzrusza ramionami i jest na tyle bezczelny, by się uśmiechnąć.
Czuję jak we mnie zaczyna gotować się krew i gdybym tylko mogła, wyrwałabym mu jaja i nakarmiła go nimi. Mimo, że ja i Camile nie jesteśmy i nigdy nie będziemy przyjaciółkami, nie mogę nic poradzić na to, że jestem więcej niż wściekła na Twista i że bardzo jej współczuję.
Zapada głucha cisza, ponieważ nikt ze zgromadzonych nie może chyba uwierzyć, w to co się dzieje. Nagle uścisk Justina staje się ciaśniejszy, a pięść zaciska się na moim brzuchu, co bardzo boli, ponieważ złapał moją skórę. Odwracam głowę, by powiedzieć mu, żeby przestał, ale wtedy zauważam gromy ciskające z jego oczu w stronę Twista. Zaciska mocno szczękę, aż w końcu przerywa milczenie, mówiąc tak groźnie, że czuję ciarki na całym ciele.
- Wynoś się stąd, Twist. Won.




Hej ho! Czołem misiaczki! Mam dla was kilka ogłoszeń:

- CHOLERNIE ZA WAMI TĘSKNIŁAM
- tak, wróciłam, teraz już definitywnie. Chcę poprowadzić tę historię do końca!
 - tam, gdzie wstawiłam link do zdjęć Faith, jeszcze jedne znajdziecie pod słowem "sesja", zaraz po pierwszym linku :)

Nowy rozdział nie pojawił się od ponad roku i prawdę mówiąc, nigdy nie sądziłam, że do tego dopuszczę. Ale dopiero teraz czuję się na siłach, by pisać. Tak, wiem, mówiłam to mnóstwo razy, ale teraz na prawdę czuję, że to co mówię jest prawdą. 
Tak czy inaczej baaaaaaardzo za Wami tęskniłam. 
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba i czekam na odzew, bo Wy nigdy nie zawodzicie! W razie pytań wiecie gdzie mnie szukać! Ask oraz Twitter nadal są aktualne. A mówiąc o tym, to jeżeli ktoś z Was zmienił user na TT to proszę, dajcie znać! 
No, to buziaki i do następnego!
xoxo,
V.



6 komentarzy:

  1. Jeju tak długo czekałam, teraz zamiast spać będę myśleć o tym cholernie głupim Justinie! Jak on może

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie się doczekałam! Naprawdę rozdział jest cudowny, szczególnie początek! Jestem ciekawa co będzie dalej ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ze wróciłaś ;) ale uwierzę jak zobacze następny rozdział :P
    Cieszę sie bo pisałaś jeden z moich ulubionych blogów , najlepsza fabuła i najlepsze treściwe rozdziały ;) dodaj prędko kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio przeczytałam od nowa cała historię i proszę,pojawił się kolejny rozdział 😍 ;)
    Jest świetny, dużo się dzieje, nie jest nudno. Super! Już nie mogę doczekać się następnego. Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się że wróciłaś! :D super rozdział 😎

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń