"To tylko cholerny taniec!"
"Nie wierzysz w to!" kpi sobie moja podświadomość, a ja mam ochotę skopać jej tyłek. Mogłaby chociaż raz zamknąć tą swoją przemądrzałą gębę. Przestaję ją lubić.
Angie siedzi cały czas na moim łóżku i gapi się raz na mnie, raz na tablet z najnowszą plotką.
- Co teraz? - pyta w końcu, patrząc na mnie łagodnie.
- Nie mam zielonego pojęcia. To musiało się tak skończyć - jęczę i chowam twarz w dłoniach.
Czuję się jakby właśnie przejechał mnie czołg, a do tego ta sytuacja powoduje u mnie uczucie przytłoczenia i winy.
Justin ma dziewczynę, co prawda nie wiem czy w ogóle ją kocha i jak wygląda ich relacja, ale nadal z nią jest. Nie mam pojęcia co Shayla pomyśli o tym wszystkim, ale ja na pewno nie chcę być postrzegana przez ludzi jako kobieta, która rozwala związki celebrytów.
Sięgam po telefon i widzę powiadomienie z Twittera na ekranie. Wchodząc w aplikację czuję się jakaś nerwowa. Chryste, czuję się tak odkąd wstałam. Widzę, że mam wiadomość i domyślam się od kogo.
Justin Bieber @justinbieber
Sądzę, że widziałaś już artykuł. Nie przejmuj się nim. Nie odpowiadaj też na ŻADNE pytania, jasne? Moi PR-owcy wszystkim się zajmą. Wyjdę dziś gdzieś na miasto z Shaylą, te hieny przerzucą uwagę na nas. Przepraszam za to, Faith.
Czy Justin Bieber czuje się winny? Zastanawiam się, czy powinien. Ale nie mniej jednak zaskakuje mnie jego podejście do sprawy. Pozytywnie. Zmartwił się i muszę przyznać, że to miłe z jego strony.
Nie mam zamiaru tym z nikim gadać poza Angel i może Eddim. Ach, no i z pewnością Channy wpadnie zrobić rewolucję, ale mam nadzieję, że pojawi się wieczorem. Jestem zbyt zmęczona i za bardzo źle się czuję, by stawiać czoło jej inkwizycji wcześniej niż przed 18.
Wzdycham głęboko i zbieram się, by mu odpisać.
Faith @faithwihford
Ciężko będzie to olać, kiedy w oczach całej Ameryki ( jeśli nie świata) uchodzę za ździrę, która rozwala związki. Ale mimo wszystko postaram się to zrobić ;)
Nie zamierzam rozmawiać o tym z nikim poza przyjaciółmi. No i nie przepraszaj, to nie Twoja wina, że ktoś postanowił zrobić nam zdjęcie i tym samym wywołać sensację. Jakoś poradzę sobie z tą falą nienawiści :) dzięki za troskę.
Wysyłam wiadomość w kilku częściach i odkładam telefon na szafkę. Obracam głowę w stronę okna i uśmiecham się widząc, że świeci słońce. Tutaj chyba pogoda nigdy nie zawodzi.
Wciąż myślę o tym artykule, który stawia mnie w niezbyt dobrym świetle. Zastanawiam się, czy ludzie w Dallas mnie poznali, bo jeśli tak to mam przerąbane jeszcze bardziej. Pomyślą, że wkręciłam się na imprezę z Bieberem, bo moi rodzice są wpływowymi ludźmi. Wkurza mnie to, bo do tego miejsca doszłam swoją ciężką pracą, nie kontaktami mamy i taty, ale przecież kogo to obchodzi. Wzdycham zrezygnowana i czuję coraz większy ból głowy.
- Wracam do spania - oznajmiam i rzucam się na poduszkę.
- Nie jesteś głodna? - pyta Angel, kiedy zamykam oczy.
- Prawdopodobieństwo, że zwrócę jedzenie jest zbyt duże - odpowiadam cicho i skulam się w kłębek.
- Przyniosę ci jakieś tabletki - głaszcze mnie po głowie i wstaje z łóżka.
Domyślam się, że Angie albo lepiej znosi kaca, albo w ogóle go nie ma. Tak czy inaczej jestem jej wdzięczna za troskę. Czuję się coraz bardziej przytłoczona tempem, w jakim to wszystko się dzieje. Ledwo tu przyjechałam, a mam ochotę wyjechać na urlop.
Budzę się wieczorem i czuję się wypoczęta. To mija, kiedy odzywa się mój ból głowy, chociaż i tak jest słabszy niż wcześniej. Postanawiam iść na dół po jakieś proszki, ale kiedy obracam się na łóżku, widzę na szafce tabletki i szklankę wody. Uśmiecham się lekko wiedząc,że to Angie je przyniosła tak jak obiecywała. Biorę więc lekarstwa i popijam je wodą, a potem wychodzę z łóżka i schodzę na dół, gdzie mam nadzieję spotkać Angel. Udaje mi się, ale zastaję ją w towarzystwie Eddiego, który bardzo się ekscytuje, opowiadając jej o czymś. Kiedy mnie zauważa uśmiecha się szeroko i podchodzi do mnie, zamykając w ciepłym uścisku.
- Jak się czujesz, mamacita? - pyta, lustrując mnie spojrzeniem.
- Już lepiej, dzięki - uśmiecham się słabo i podchodzę do wyspy, po czym wsuwam się na wysokie krzesło. - Tak w ogóle, to co tu robisz?
- Wpadłem was odwiedzić - wyjaśnia. - No i wiesz, ta cała sprawa z Bieberem...
- O Boże - jęczę i chowam twarz w dłoniach. - Jak się bawiłeś? - pytam, chcąc odejść od tematu.
Eddie patrzy na mnie z uniesionymi brwiami, widocznie nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Angie posyła mu karcące spojrzenie i odkłada ścierkę na blat, w którą wycierała dłonie.
- Ian do ciebie dzwonił - oznajmia cicho, zakładając włosy za ucho.
Marszczę brwi. Przecież słyszałabym telefon w pokoju.
- Nic nie słyszałam - odpowiadam.
Angie sięga do tylniej kieszeni spodni i wyjmuje z niej moją komórkę. - Wzięłam ją ze sobą, bo bałam się, że ktoś cię obudzi.
- Dzięki - uśmiecham się słabo i sięgam po winogrono, które leży w półmisku. - Co u niego?
- Martwił się o ciebie - wyjaśnia, rzucając krótkie spojrzenie w stronę kuchenki, gdzie gotuje się jakiś sos.
- Niby czemu? - pytam. Chyba jestem rozdrażniona.
- Obawiał się, że no wiesz... ludzie po tym zdjęciu z Bieberem będą chcieli cię zlinczować i zastanawiał się, jak sobie z tym radzisz - wzrusza ramionami, tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Może i jest.
- Co mu powiedziałaś?
- W zasadzie to nic. Powiedziałam, że kiedy się obudzisz to do niego oddzwonisz.
- Dobrze - kiwam głową i zsuwam się z krzesła. - Idę wziąć prysznic.
Nie czekam na odpowiedź, bo i na nią nie liczę. Wbiegam na górę po schodach, wchodzę do łazienki i w mgnieniu oka jestem już pod prysznicem. Ciepła woda przyjemnie rozbija się o moje ciało, przez co czuję się spokojniejsza i bardziej rozluźniona. Namydlam swoje ciało aromatycznym żelem pod prysznic, myję włosy, a potem spłukuję pianę z całej siebie. Wychodzę z kabiny, owijam się miękkim ręcznikiem i zabieram się za suszenie włosów. Po umyciu, czuję się o wiele lepiej niż wcześniej, chociaż nadal nie jestem pewna, czy mogę coś zjeść. Z resztą, chyba nawet nie mam ochoty. Gdy jestem już cała sucha, wychodzę do pokoju, gdzie zakładam czystą bieliznę. Z szafy wyciągam lekko obcisłe szare dresy z melanżu*, które podwijam wyżej kostek, biały luźny t-shirt oraz niskie skarpetki.
Później ponownie schodzę na dół do kuchni, gdzie tym razem Angel rozkłada talerze.
- Zjesz coś? - pyta ciepło, zerkając na mnie.
- Chyba nie mam ochoty - odpowiadam. - Idę się przejść. Muszę poukładać myśli.
- Nie jadłaś nic cały dzień - Angel mówi surowo i posyła mi nieprzyjemne spojrzenie.
- Nie jestem głodna - rzucam, idąc do przedpokoju.
- Ależ jesteś - czuję uścisk na nadgarstku, a potem pociągniecie. To Eddie prowadzi mnie do stołu i sadza przy nim. - Nie wyjdziesz stąd dopóki nie zjesz kolacji.
Podnoszę ręce w geście kapitulacji i wzdycham. - Dobrze tato - pokazuję mu język.
Angel kładzie przede mną talerz z sałatką, która wygląda wyśmienicie.
- Smacznego - uśmiecha się i wręcza mi widelec.
Kręcę głową i zaczynam jeść, ale po chwili przestaję.
- Będziecie się tak na mnie gapić, czy też zaczniecie jeść? - pytam wkurzona, a oni potrząsają głowami i również biorą sztućce do rąk.
Dopiero gdy próbuję sałatki uświadamiam sobie jak cholernie głodna byłam. Pochłaniam posiłek w rekordowym tempie i uśmiecham się szeroko. - To było świetne.
- Mówiłem, że jesteś głodna - Eddie pokazuje na mnie palcem, a ja cmokam w jego stronę śmiejąc się. Chyba wrócił mi dobry humor.
- To ja lecę - mruczę i wstaję od stołu, zabierając ze sobą pusty talerz.
Cieszę się, że nie mam nudności, bo to naprawdę było zbyt dobre, żeby teraz to zwracać. Wyciągam jeszcze z lodówki małą butelkę wody i idę do przedpokoju, gdzie zakładam obszerną kurtkę z ciemnego dżinsu i białe sneakersy.
Mimo, że jest już wieczór na ulicach Los Angeles panuje duży ruch. Ludzie gdzieś się spieszą, zaaferowani swoimi sprawami, które wydają się im być najważniejsze na świecie. Większość, którą mijam ma przy uchu telefon i mówi coś do niego bardzo stanowczo lub beztrosko przemierza chodniki miasta. To takie ogromne zróżnicowanie. Czasem mam ochotę usiąść na ławce w parku i wejść do głowy tych osób, zobaczyć co się w nich kryje, co ich dręczy a co cieszy. To miasto ma tak wiele tajemnic, a ci ludzie zdają się być kluczem do rozwiązania części z nich.
Kiedy mijam którąś z kolei przecznicę odzywa się mój telefon. Wyciągam go z kieszeni i widzę na wyświetlaczu numer Nicka.
- Słucham?
- Cześć Faith! Tu Nick - mówi wesoło.
- Wiem Nick, że to ty - śmieję się. - Mam zapisany twój numer.
- Ach tak, możliwe - odpowiada rozbawiony. - Dzwonię, żeby poinformować cię o jutrzejszej pierwszej próbie do teledysku.
- Super! - wołam, bo jestem szczęśliwa z tego powodu.
- Jutro w południe widzimy się w tym samym studiu tańca co zawsze - mówi spokojnie.
- W porządku, do zobaczenia - żegnam się i gdy Nick odpowiada, rozłączam się.
Spaceruję jakiś czas po ulicach Los Angeles i jakoś nie martwię się, że zabłądzę. Jakoś dotrę do domu. W dalszym ciągu obserwuję przechodniów i myślę o tym, że w Dallas było jakoś inaczej, mimo że to również licznie zamieszkiwane miasto. Wtedy przypominam sobie, o tym, żeby zadzwonić do Iana. Wyciągam telefon i wybieram jego numer.
- Tak? - słyszę jego głos w słuchawce.
- Cześć Ian - mówię niepewnie.
- O! Cześć Faithie! Jak tam? - pyta głośno, a w jego głosie słyszę radość i coś jeszcze.
- Wszystko w porządku. Angie mówiła, że dzwoniłeś.
- Martwiłem się - oznajmia. - Ale chyba nie potrzebnie - Ian zaczyna chichotać, a ja marszczę brwi. Jest pijany?
- Ian, wszystko okej? - pytam, bo mam wrażenie, że nie.
- Tak. To znaczy - zaczyna się śmiać - jestem trochę zajęty.
- Och, oczywiście - mamroczę i zagryzam wargi.
Nagle w tle słyszę jakąś kobietę, która prosi Iana by skończył gadać i wrócił do niej. Ściska mnie w gardle.
- Chyba masz towarzystwo. Nie będę przeszkadzać. Cześć - mówię szybko i się rozłączam.
Chwila, czemu się tak zachowuję? Ian to mój przyjaciel. Jest też facetem, więc nie powinno mnie zdziwić to co słyszałam. A mimo wszystko czuję dziwny ból w sercu. Nigdy nie mówił, że ma jakąś dziewczynę na oku... A może to jakaś laska z klubu? Nie, nawet nie chcę o tym myśleć.
Wzdrygam się i chowam telefon do kieszeni kurtki. Kiedy podnoszę wzrok zauważam przed sobą ogromny tłum, oblegający wejście do jakiejś restauracji. Widzę, że to w większości paparazzi i zastanawiam się na kogo tym razem czyhają. Już chcę przejść na drugą stronę ulicy, by ominąć tych ludzi, gdy nagle paparazzi zaczynają krzyczeć, a jakieś dziewczyny piszczeć. Odwracam głowę i widzę wychodzących z restauracji Justina i Shayle. A niech mnie. On mnie wszędzie dopadnie. Wygląda nienagannie w ciemnych jeansach, białej koszulce i czarnej marynarce oraz w okularach przeciwsłonecznych na nosie. Chce mi się z tego śmiać, kiedy uświadamiam sobie, że flesze aparatów muszę go bardzo oślepiać. Kilku ochroniarzy idzie obok nich, a Justin ciągnie Shaylę za rękę do samochodu, który na nich czeka przed knajpą. Stoję jak wryta obserwując tę sytuację i robi mi się przykro na myśl, że jego życie, jak zresztą większości gwiazd, wygląda tak cały czas. To do bani. Zakładam włosy za ucho i słyszę jak kilku paparazzi krzyczy podobne pytania: „Dlaczego zdradzasz Shaylę?” ; "Kim jest ta nieznajoma dziewczyna?!"; "Shayla, dlaczego się jeszcze z nim umawiasz?"; "Justin, to prawda, że przespałeś się z tą dziewczyną z klubu?!".
O kurwa.
Mrugam kilkakrotnie i próbuję się nie przewrócić. Ludzie są okropni, wymyślając takie bzdury. Nie zdradził Shayli ze mną, ani ze mną nie spał! Mam ochotę zacząć krzyczeć, ale zdaję sobie sprawę, że wtedy te hieny zaatakowałyby mnie. Justin i Shayla znikają w samochodzie i po kilku minutach ruszają, a tłum zaczyna się przerzedzać. Czarny SUV Justina mija mnie, a ja ruszam szybko w kierunku mieszkania, w obawie, że któryś z paparazzi mnie rozpozna.
Z pochyloną głową w dół przemierzam ulice LA, kiedy odzywa się mój telefon, informując mnie o wiadomości na twitterze. Wchodzę w aplikację i czytam wiadomość. Zgadnijcie od kogo.
Justin Bieber @justinbieber
Mam nadzieję, że uciekłaś przed paparazzi i nic Ci się nie stało ;)
Justin mnie widział? Ale jak to możliwe, przecież tam było stado ludzi!? Gryzę wargę i odpisuję.
Faith @faithwihford
Jak mnie zauważyłeś? Tak, wszystko w porządku ;) Już prawie jestem w domu.
Odpowiedź otrzymuje po kilku chwilach.
Justin Bieber @justinbieber
Widziałem Cię z samochodu.
W takim razie jestem spokojny. Chociaż byłbym bardziej, gdybym mógł Cię osobiście odprawić do domu.
Słucham? Marszczę brwi i od razu mu odpisuję
Faith @faithwihford
Sama sobie doskonale radzę, dziękuję. Wracaj do Shayli, zajmij się nią. Spędź z nią miły wieczór, Justin.
Ha, mam nadzieje, że zrozumiał!
Justin Bieber @justinbieber
Już z nią nie jestem.
Przez chwilę myślę, że chodzi mu o to, że się rozstali i zaczynam czuć dziwnie przyjemne skrobanie w klatce piersiowej, ale w odpowiednim momencie budzi się moja ukochana podświadomość, która wszystko przejrzyście mi wyjaśnia, "Chodzi mu o to, że TERAZ jej z nim nie ma, idiotko."
Dzięki, zrozumiałam.
Faith @faithwihford
Dlaczego?
Znów słyszę ten specyficzny dźwięk.
Justin Bieber @justinbieber
Odwiozłem ją na imprezę do przyjaciółki. Niemniej jednak, chętnie spędziłbym miły wieczór z Tobą, panno Wihford.
Chyba zwariował. I co to za „panno Wihford”?
Faith @faithwihford
Justin, tak nie wolno. Przestań.
Do zobaczenia jutro na próbie, Justin. Dobranoc.
Jestem z siebie dumna, że jestem tak stanowcza, chociaż w głębi duszy chcę tego samego co on. Wiem jednak, że to nie dobrze i karcę za to sama siebie. Ale chociaż zapierałabym się rękami i nogami, nie mogę zaprzeczyć temu, że jest nieziemsko przystojny i magnetyczny. „I nie dla ciebie” mówi uszczypliwie moja podświadomość, a ja przewracam oczami nie mając siły na kłócenie się z nią.
Kiedy wracam do mieszkania Angel jest już sama i siedzi przy kominku z laptopem na kolanach.
- Jak tam? – pyta mnie, kiedy siadam obok niej na podłodze.
- Dzwoniłam do Iana – mówię cicho. – Był z jakąś dziewczyną i chyba był pijany.
- Co? Niemożliwe – Angie potrząsa głową. – I co to za laska? Nie mówił mi, że kogoś ma.
- Mnie też. A nawet jeśli z kimś by był, to przecież wiedziałybyśmy, że kogoś znalazł – wzdycham.
- Musimy go tu ściągnąć i pogadać face to face - Angie stanowczo kiwa głową, a ja przytakuję jej.
- Spotkałam Biebera i Shaylę – po chwili ponownie się odzywam.
- Rany, widzę, że ten spacer to była niezła dawka emocji, zamiast relaksu – kręci głową moja przyjaciółka i odkłada laptopa na bok. – I co?
- Wychodzili z knajpy, paparazzi się na nich rzucili i krzyczeli naprawdę nieprzyjemne rzeczy – mruczę. – Na przykład o tym, że spałam z Justinem.
- Co?! – piszczy Angel. – Co za podłe żmije!
- Daj spokój. Całe szczęście, że nikt mnie nie zauważył.
- No tak, byłoby kiepsko – wzdycha Angie. – Ale przynajmniej pokazał się z nią, to może trochę zatrze tą historię.
- Mhm, właśnie widzisz jak o mnie zapominają – posyłam jej znaczące spojrzenie. – Nawet Bieber o mnie nie zapomina.
- To chyba logiczne, w końcu będziesz u niego tańczyć.
- To nie o to chodzi – potrząsam głową. – Napisał do mnie zaraz po tej sytuacji, pytając czy wszystko gra, bo widział mnie pod restauracją.
- Żartujesz! – Angie piszczy po raz kolejny. – Pokaż mi!
Podaję jej swoją komórkę, a ona wchodzi na twittera i czyta wiadomości.
- O mój boże. On się naprawdę na ciebie nakręcił Faithie – mówi, oddając mi telefon.
- Nie chcę tego. To niegrzeczne – naprawdę nie powinien się tak zachowywać.
- Uważaj, bo ci uwierzę – kpi Angel. – Widziałam jak wczoraj na niego patrzyłaś i jak on patrzył na ciebie. Iskrzyło!
- Angel, przestań – syczę. – Chyba musisz odwiedzić okulistę, bo wzrok ci się psuje skarbie.
- Aha, oczywiście – kiwa głową. – Zobaczysz, jeszcze mi powiesz, że miałam rację.
- Prędzej umrę niż to zrobię – uśmiecham się sztucznie i wbijam wzrok w płomienie w kominku.
Angel zaczyna się śmiać i przytula się do mnie od tyłu, mrucząc mi do ucha, że mnie kocha. Kręcę głową i całuję ją w policzek, mówiąc jej, że jest głupia.
Reszta wieczoru mija nam na wspominaniu starych czasów, śmianiu się i wygłupianiu. Rozmawiałyśmy też chwilę na Skype z moją mamą i babcią, która wpadła do mamy w odwiedziny. Widząc je uświadomiłam sobie, że bardzo za nimi tęsknie, a minęło dopiero kilka dni.
W łóżku jestem po chwilę po północy, gdy pożegnałam się z Angel i posprzątałam na dole. Nie mogę zasnąć, więc stwierdzam, że sprawdzę co dzieje się na instagramie. ‘Serduszkuję’ kilka zdjęć swoich znajomych oraz gwiazd, aż natykam się na zdjęcie Justina i jego dwóch kolegów, które dodał jakąś godzinę temu, z opisem „Noc z moimi chłopakami”. Uśmiecham się i klikam serduszko, po czym odkładam telefon na szafkę i zamykam oczy. Po kilkunastu minutach starań udaje mi się zasnąć dosyć mocnym snem.
Następnego ranka budzę się wypoczęta i gotowa do działania. Wychodzę z łóżka i ubieram sportowy biustonosz oraz spodnie do joggingu, ponieważ mam w planach iść pobiegać. Jest kilka minut po 8, więc mam sporo czasu, żeby przyszykować się na późniejszy trening. Idę do łazienki, myję zęby, czeszę włosy i wiąże je w wysokiego kucyka. Wzmacniam go dodatkowymi dwoma gumkami, po czym opuszczam łazienkę i schodzę do kuchni. Tam zjadam banana oraz wypijam szklankę zimnej wody, a potem wychodzę z mieszkania, czując jak energia mnie dzisiaj rozsadza. Na zewnątrz robi się coraz cieplej, a ja uśmiecham się szeroko i zaczynam biec w górę ulicy. Mijam przechodniów, którzy czasem witają mnie ciepłym uśmiechem, a czasem nie zauważają i prawie na mnie wpadają. Nie mam im tego za złe i upewniając się, że wszystko okej biegnę dalej. W słuchawkach śpiewa mi Beyonce swoje „Crazy in love”, a ja śpiewam razem z nią w myślach. O rany, ale mi dziś fajnie.
Po ponad godzinie wracam do domu, gdzie Angie krząta się w piżamie.
- Czemu mnie nie obudziłaś? Pobiegałabym z tobą – mówi smutno, zauważając mój strój.
- Przepraszam, nie pomyślałam – wzruszam ramionami i cmokam ją w policzek, po czym porywam butelkę wody stojącą na blacie i biorę kilka sporych łyków.
- No dobrze, nic się nie stało. Co jemy na śniadanie? – pyta, otwierając lodówkę. – Trzeba iść na zakupy.
- Pójdziemy wieczorem – decyduję i odkładam wodę na miejsce.
- Mogą być naleśniki? – Angie posyła mi wyczekujące spojrzenie.
- Idealnie – unoszę kciuki w górę, po czym wyciągam miski i potrzebne składniki.
Wbijam jajka do miski, dolewam mleka i dosypuję mąki, a potem stery przejmuje Angie.
- Idź się myć, ja zajmę się resztą. Nie możesz się spóźnić – poleca i wygania mnie z kuchni, uderzając lekko ścierką w tyłek.
- Auć – piszczę i idę do łazienki.
Po krótkim prysznicu wycieram ciało i suszę włosy, a potem idę do pokoju, gdzie ubieram na siebie dresy i luźną koszulkę na ramiączkach. W mieszkaniu czuć już zapach smażonych naleśników, przez co robię się coraz bardziej głodna.
- Siadaj i jedz – Angie kładzie talerz ze stosem naleśników na wyspie, a mnie podaje pusty. Nakładam sobie kilka naleśników i smaruję je dżemem lub czekoladą. O rany, to jest pyszne. Po usmażeniu ostatniego naleśnika Angel dosiada się do mnie i również zaczyna jeść.
- Było pyszne! – chwalę Angie i klepię się po brzuchu.
- Dzięki – śmieje się i zbiera talerze.
- Ja sprzątam – biorę je od niej i wypycham biodrem z kuchni.
Angel kręci głową i wychodzi na górę, w czasie gdy ja ogarniam kuchnię. Piętnaście minut i kuchnia wygląda jak nowa. Przybijam sobie samej piątkę i wychodzę do pokoju, by zapakować torbę. Wkładam do niej ręczniki, rzeczy na przebranie, wodę i elastyczne bandaże, tak na wszelki wypadek.
Jest kilka minut po 11, więc muszę się zbierać. Idę do przedpokoju i ubieram buty, a Angel staje obok mnie.
- Idziesz gdzieś? – pytam, wiążąc sznurówkę
- Dzwonili z agencji. Chcą się zobaczyć – mówi z uśmiechem i wkłada na nogi białe trampki.
Czekam na nią i obie wychodzimy z mieszkania. W garażu rozstajemy się, wcześniej życząc sobie powodzenia i dogadując się, że zdzwonimy się popołudniu.
Przeklinam głośno, kiedy zatrzymuję się w ogromnym korku. Mogłam wyjechać wcześniej, warczę na siebie w myślach i opieram głowę o szybę. Nie chcę się spóźnić na pierwszą próbę, to źle świadczyłoby o mnie. Ruchy!
W końcu, na kilka minut przed wybiciem 12 wbiegam do studia. Wszyscy już są. No prawie – nigdzie nie widzę Justina.
- Cześć – macham ekipie i gdy odkładam torbę, idę się z nimi przywitać.
Zauważam, że koło Nicka siedzi jakiś chłopak z kamerą, którego kojarzę z klubu, gdzie tańczyłam salsę. Domyślam się, że to jeden z kumpli Justina. Wygląda przyjaźnie i ma urocze loczki na głowie oraz śnieżnobiałe zęby. Można by pokusić się o stwierdzenie, że jest przystojny.
Zauważa, gdy się na niego gapię i cała czerwienieję, odwracając się w drugą stronę. "Bardzo odważnie" syczy moja przyjaciółka z głowy. Och, zamknij się wreszcie.
Kiedy zaczynam się rozgrzewać, tak jak reszta tancerzy, drzwi na salę otwierają się, a w nich staje Justin razem z Shaylą. Uśmiecha się do nas uprzejmie i zmierza w kierunku Nicka oraz nieznanego mi chłopaka, by się z nimi przywitać. Zauważam, że Shayla i Nieznajomy w ogóle na siebie nie patrzą, ba! Można nawet wyczuć tę niemiłą atmosferę między nimi. Shayla zakłada ręce na piersi i odwraca głowę z naburmuszoną miną. Zaczynam chichotać, widząc tę scenę i natychmiast przestaję, gdy dziewczyna Justina posyła mi karcące spojrzenie. Chyba się nie polubimy.
- Okej moi drodzy! Czas zaczynać - woła Nick i zaczyna klaskać w swoje dłonie, by zwrócić naszą uwagę. - Nauczę was teraz głównej choreografii, natomiast później Faith i Justin poćwiczą ich część, a reszcie z was coś pokażę.
Że co proszę? Kątem oka widzę, jak szczęka Shayli opada na podłogę. Zdaje się, że jest tak samo zaskoczona jak ja. To znaczy, wiedziałam, że będę tańczyć z Justinem, ale nie miałam pojęcia, że to będzie tylko NASZ taniec. O Chryste, miej mnie w opiece.
Zastanawiam się skąd mam znać tę choreografię, ale postanawiam martwić się o to później. Teraz staram się ignorować zabójczy wzrok Shayli oraz skupić się na tym co mówi Nick.
Ustawiamy się przed ogromnym lustrem i każdy z nas zaczyna słuchać poleceń choreografa, powtarzając jego ruchy. Justin na razie z nami nie tańczy, widocznie ta część go nie interesuje. W lustrze widzę, jak Shayla mówi coś do niego i energicznie gestykuluje dłońmi, jakby to miało nadać jej więcej agresji. Justin ma kamienny wyraz twarzy, gdy obserwuje i słucha to co mówi do niego Blond Sztuka, natomiast jego kolega z kamerą stara się nie wybuchnąć śmiechem. To jest naprawdę dziwne co widzę. W pewnej chwili chłopak idzie w naszą stronę, włącza swój sprzęt i zaczyna nas nagrywać. Okeeeej, nie przypominam sobie, żebym wyrażała zgodę na wykorzystywanie mojego wizerunku gdziekolwiek. Muszę o tym później pogadać z Nickiem lub kimkolwiek, kto jest odpowiedzialny za takie sprawy.
Nie mam pojęcia ile czasu mija odkąd zaczęliśmy uczyć się choreografii, ale kiedy Nick zarządza przerwę jestem już spocona i nieco zmęczona. Ale mimo wszystko jestem też przeszczęśliwa i zadowolona z efektów, ponieważ nauka idzie nam naprawdę dobrze. Idę po wodę do torby, obok której stoi Shayla. To może być niemiłe spotkanie. Dopóki trzymałyśmy się na odległość wszystko wydawało się być pod kontrolą, ale gdy teraz mam się do niej zbliżyć, nie jestem pewna co zrobi.
Shayla wbija wzrok w moje ciało i kiedy podchodzę do torby i pochylam się, by zabrać wodę oraz wyjąć ręcznik, dziewczyna niby przypadkiem kopie moją torbę do tyłu. Serio? To takie dziecinne. Ignoruję jej zachowanie i koniec końców wyciągam swoje rzeczy, a torbę przenoszę w dalszy kąt. Wracając Shayla zmierza w moją stronę i również niby przypadkiem popycha mnie ramieniem, przez co się potykam, ale nie przewracam.
- Uważaj, bo połamiesz sobie te swoje nóżki - mruczy słodko Shayla, patrząc na mnie chłodno.
- Dzięki, martw się o siebie - odpowiadam i przyklejam na usta najsztuczniejszy uśmiech, na jaki mnie stać.
Odwracam głowę i idę usiąść pod lustrem, śmiejąc się pod nosem z zachowania blondynki. Jeśli tak ma zamiar pokazać mi swoją pozycję, to naprawdę jej to nie wychodzi. Siadam na podłodze i odgarniam mokre włosy z twarzy, po czym otwieram wodę i piję kilka łyków. Obserwuję tancerzy, którzy teraz ze sobą rozmawiają i pokazują różne ruchy. Zauważam, że Shayla wiesza się na ramieniu Justina, który ją aktualnie ignoruje, bo rozmawia z Nickiem. Mimo to, dziewczyna nie poddaje się i zaczyna bawić się jego włosami, posyłając mi przy tym pełne dumy spojrzenie. Widząc to zaczynam się śmiać i kręcę z niedowierzaniem głową. Co ona mi chce tym pokazać? Że Justin należy do niej? Przecież ja to wiem i nie mam zamiaru tego podważać. Mam wrażenie, że Justin jest dla Shayli kimś, od kogo zależy jej być albo nie być. Komiczne.
- Wróg mojego wroga, jest moim przyjacielem - słyszę nagle obok siebie głos należący do jakiegoś mężczyzny.
Podnoszę głowę i widzę, że to kumpel kamerzysta Justina stoi obok mnie.
-Alfredo. Dla przyjaciół Fredo - wyciąga w moją stronę dłoń i uśmiecha się ciepło.
Od razu odpowiadam tym samym i ściskam jego dłoń. - Faith.
Fredo siada obok mnie i przez chwile milczy.
- Znam cię - mówi po jakimś czasie, patrząc na tancerzy.
- Ja ciebie też - uśmiecham się pod nosem i wyciągam nogi przed siebie.
- Niesamowite, nie? - śmieje się mój towarzysz, a ja kiwam w odpowiedzi głową. - Nie sądziłem, że spotkamy się ponownie.
- A jednak - mruczę i patrzę na kamerę, którą trzyma w ręku. - Po co to robisz?
Alferedo zerka w dół i uśmiecha się, po czym podnosi sprzęt i chwilę go ogląda.
- Nigdy nie wiesz, kiedy coś może się przydać - wyjaśnia. - Wiem na przykładzie ostatniego filmu Justina, że takie nagrania dodają wiele autentyczności. A poza tym, lubię nagrywać i potem się tym bawić.
- Fajna sprawa - mówię całkiem szczerze i uśmiecham się do niego.
Od razu wyczuwam, że to bardzo ciepły i szczery człowiek. Nie widać w jego oczach ani zachowaniu niczego, co mogłoby mnie zrazić. Nie jest groźny.
- Justin! Faith! Wasza kolej - krzyczy Nick i uśmiecha się wesoło.
Fredo wstaje przede mną i podaje mi dłoń, bym i ja mogła się podnieść. Dziękuję mu skinieniem głowy i poprawiam koszulkę, czekając aż Justin do mnie dołączy. Już mam zadać pytanie Nickowi, skąd mam znać tę choreografie, kiedy słyszę jak Justin warczy do Shayli, wyrywając jej się.
- To tylko cholerny taniec! Puść mnie.
Auć. Wymieniam znaczące spojrzenia z Fredo, który stara się nie roześmiać i odwraca głowę. Shayla tupie nogą ze złości i wychodzi z sali, wyraźnie wkurzona. O rany, chyba stanowię dla niej całkiem spore zagrożenie. Ciekawe dlaczego aż tak się boi o Justina. Chociaż chwila, coś mi się zdaje, że wiem. Ale przecież ja wyraźnie dałam mu znać, że nie jestem zainteresowana.
Justin po chwili dołącza do mnie i gdy na mnie zerka z jego twarzy natychmiast schodzi złość, a pojawia się radość. Posyłam mu słaby uśmiech i zwracam się do Nicka.
- Nick? Przepraszam, ale chyba nie do końca wiem o jaką choreografię ci chodzi. Nie znam jej.
- Ależ oczywiście, że znasz - odpowiada rozbawiony. - Uczyłaś się jej kilka dni temu.
- Ale przecież wszyscy tancerze się jej uczyli na casting - marszczę brwi i zerkam na Justina, który uśmiecha się tajemniczo. Coś mi tu nie gra.
- Nie ma za co - szepta Justin i posyła mi oczko. Czyli to było z góry zaplanowane. Tylko ja dostałam ten tutorial, bo od początku zakładali, że ja zatańczę ten układ z Justinem. Świetnie, czuję się urażona. To nie fair.
- Jasne - mówię ponuro i przenoszę ciężar ciała na drugą nogę.
- Możemy zaczynać? - pyta Nick i wydaje mi się, że załapał o czym myślę. I bardzo dobrze. Posyłam im obu zabójcze spojrzenie i kiwam głową.
Justin chichocze pod nosem i muszę przyznać, że ten dźwięk jest cholernie uroczy. Faith, stop! Potrząsam głową i staram się o tym nie myśleć.
- Jon włączy muzykę, a wy zaczynajcie - oznajmia Nick i pokazuje Jonowi, by zrobił to o czym mówił.
Justin podchodzi bliżej, ale nie dotyka mnie jak na razie. Muzyka zaczyna grać, a ja tak jak ostatnio cierpliwie czekam, aż nadejdzie moja kolej do tańczenia. Justin porusza się płynnie i zgrabnie do rytmu, a gdy go obserwuję na moje wargi wkrada się niekontrolowany uśmiech. Lubię oglądać, gdy ktoś naprawdę dobrze tańczy. Zastanawiam się, czy długo ćwiczył układ i czy lubi taniec. Chyba powinien, bo to część jego zawodu. Zresztą to i tak wychodzi mu świetnie.
Z rozmyślań wyrywa mnie dotyk Justina i to gwałtowne odwrócenie w jego stronę. Przechodzi mnie przyjemny dreszcz, gdy czuję dłonie chłopaka na swoich lędźwiach. Nie mam czasu na dłuższe rozkoszowanie się tym uczuciem, ponieważ muszę zacząć tańczyć. To niesamowite jak razem potrafimy idealnie współpracować. Nie popełniamy błędów, każdy z nas robi to co powinien. Kiedy staję tyłem do Justina, a jego dłonie spoczywają na moim brzuchu, a potem zjeżdżają w dół na biodra, łapię je w nadgarstkach i odrzucam w bok, po czym ocieram się ciałem o jego ciało i odchodzę na kilka kroków, tylko po to by Justin ponownie mnie złapał i odsunął w bok. Obserwuję nasz taniec w lustrze i to naprawdę fajny widok. Nie myślę teraz o tym, że tańczę z Nim, tylko o tym, jak wiele frajdy przynosi mi ta świetna choreografia. Czuję jak po plecach spływa mi strużka potu, a to znak, że dobrze pracuję. Na ułamek sekundy spojrzenie moje i Justina krzyżuje się w lustrze i dostrzegam jak przez jego twarz przemyka uśmiech. Odpowiadam mu tym samym i po chwili nasza część układu się kończy, więc i muzyka cichnie. Głęboko oddycham i zerkam na Nicka, który w skupieniu się nam przygląda i w wygląda, jakby analizował coś w głowie.
- Było dobrze - mówi w końcu. - W kilku miejscach chyba zmienię kroki, ale ogólnie jest w porządku jak na wasz drugi raz - klepie Justina po ramieniu, a mnie posyła krótki uśmiech.
Woah, Nick też potrafi być... taki profesjonalny i stanowczy.
Nagle czuję jak Justin kładzie dłoń na moim ramieniu i lekko przytula.
- Jesteś świetna, dziękuje - mówi spokojnie i patrzy na mnie ze szczerym uśmiechem.
Robi mi się ciepło na sercu i marszczę lekko nos.
- Ja też dziękuję, dobrze mi się z tobą tańczy - klepię go po biodrze i odsuwam się w bok, by iść po ręcznik.
Justin odprowadza mnie wzrokiem, po czym odwraca się do Fredo i reszty, zaczynając się z nimi wygłupiać. Może i jest dorosły, ale wciąż tkwi w nim małe dziecko, które cieszy się z małych, głupich rzeczy. Kręcę lekko głową, zastanawiając się jak to możliwe, że ten pewny siebie mężczyzna, który tak działa na kobiety, w jednej chwili zmienia się w nastolatka, który uwielbia wygłupy. Wzdycham i zamykam na chwilę oczy, zbierając w sobie energię na resztę treningu.
Próba kończy się po szesnastej. Zbieram swoje rzeczy i marzę o prysznicu, którego naprawdę potrzebuję. Większość tancerzy już wyszło i zostałam tylko ja, dwie dziewczyny ze składu i dwóch chłopaków, Justin, Nick oraz Fredo. Ubieram bluzę na siebie, zamykam torbę i biorę ją na ramię, po czym odwracam się do ekipy.
- Cześć. Do zobaczenia na następnej próbie. Dzięki za dziś - uśmiecham się lekko i macham im, a potem wychodzę z sali.
Kiedy jestem prawie przy wyjściu słyszę jak ktoś za mną biegnie, a potem czuję dotyk na nadgarstku. Odwracam się i widzę, że to Justin. Unoszę brew i posyłam mu pytające spojrzenie.
- Wiesz, zastanawiałem się... - urywa na moment. - Idziemy dziś z Fredo i resztą na kolację. Może miałabyś ochotę pójść z nami?
Otwieram szeroko oczy i przełykam ślinę. On chyba oszalał. Chwilę zastanawiam się nad odpowiedzią i wyrywam lekko rękę z jego uścisku.
- Dziękuję Justin, to miłe, ale nie jestem pewna, czy to dobry pomysł - wzruszam przepraszająco ramionami. - No wiesz, ta cała sytuacja z paparazzi, a poza tym jest Shayla...
- Nie przejmuj się Shaylą, przejdzie jej - odpowiada od razu. - A co do paparazzi, to nie martw się o nich. Mamy na to swoje sposoby - uśmiecha się lekko.
- Rozumiem, ale wciąż nie jestem przekonana. Chyba nie mam ochoty na kolejną dawkę plotek na swój temat. Mam wystarczająco dużo problemów, żeby dokładać sobie kolejnych. Zresztą ja i Shayla w jednym miejscu to raczej nie jest dobre zestawienie. Bawcie się dobrze, a my zobaczymy się na kolejnej próbie - kiwam głową, jakbym przyznawała samej sobie rację.
Justin bada wzrokiem moją twarz i widzę w jego oczach coś na kształt desperacji i błagania. Co to ma znaczyć?
- Faith, nie daj się prosić. Będą prawie wszyscy znajomi.
- Nie Justin, odpuszczę sobie. Ale dziękuję za pamięć - uśmiecham się lekko i robię krótki krok w tył. - Muszę już lecieć, do zobaczenia - macham mu i wychodzę szybkim krokiem ze studia.
Czuję na sobie wzrok Justina, ale nie odwracam się ani na moment. Dużo mnie kosztowało, by mu odmówić. Prawda jest taka, że bardzo chętnie bym gdzieś z nimi wyszła, ale za bardzo boję się ataku ze strony innych ludzi, nie mam siły na wysłuchiwanie okropnych bzdur na swój temat.
Staję przed samochodem i zamieram, gdy podnoszę wzrok. Wzdłuż auta ciągnie się biała kreska, która powstała w wyniku przeciągnięcia po nim czymś ostrym. Ktoś porysował mój samochód! To niby nic strasznego, ale czuję jak mój żołądek się nieprzyjemnie kurczy. Kto i dlaczego to zrobił? Przyglądam się jakiś czas szkodom i wzdycham bezradnie. Świetnie, lepiej być nie mogło.
- Pieprzyć to - kopię w kamyk i odgarniam włosy w twarzy.
Otwieram auto i wsiadam do środka, po czym odpalam silnik i ruszam wściekła z parkingu. Widzę jak w oknie stoi Justin i patrzy na mnie i samochód ze zmarszczonymi brwiami. Klnę pod nosem i dociskam pedał gazu, nie mając ochoty na ponowną konfrontacje z nim. Czy ja nie mogę przeżyć choćby jednego dnia w tym mieście, bez jakichkolwiek przygód?
*chodzi o taki materiał :)
~*~
Cześć kochani! Jak minęły Wam święta? Mam nadzieję, że doskonale.Dodaję rozdział, chociaż o dzień później niż obiecywałam. Liczę na to, że chociaż trochę się wam spodobał i zostawicie mi opinie w komentarzach.
Bardzo Wam dziękuje za tyle wejść tutaj, jesteście wspaniali.
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, zostawiajacie swoje usery w zakładce "Informowani", a jeśli macie jakieś pytania to odsyłam was na ASKA.
Do następnego!
Love, V.
PS. Jeśli zmieniacie usery na twitterze, to prosze informujcie mnie o tym :) inaczej nie jestem w stanie was poinformować o nowym rozdziale.