niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 4

"Po prostu tańcz."



- Więc chcesz mi powiedzieć, że kiedy ja spałam ty byłaś na jakimś castingu i widziałaś Biebera? Ale jak?! - Angel siedzi przy wyspie kuchennej w piżamie i z kubkiem kawy w ręku, obdarzając mnie mało przytomnym spojrzeniem.
- Tłumaczę ci to od dziesięciu minut. - wzdycham, zbierając włosy w kucyka. 
Channy stoi na przeciwko Angel i opiera się o blat, w czasie kiedy ja robię sobie zielonej herbaty. 
- Powtórz jeszcze raz, obiecuje, że teraz się skupię. - prosi błagalnym tonem moja przyjaciółka, a ja przewracam oczami.
- Rano zadzwoniła do mnie Channy, kazała się ubierać i chwile potem wpadła do mieszkania, zabierając mnie gdzieś. Okazało się, że zawiozła mnie do szkoły tańca, gdzie przeprowadzano casting tancerzy do nowego teledysku Biebera. Wkurzyłam się, ale zatańczyłam, wstępnie się im spodobałam i mają do mnie zadzwonić z dalszymi informacjami. A kiedy wychodziłam z sali, Justin Bieber wszedł do środka ze swoją dziewczyną, tak sądzę. Tyle. Której części nadal nie łapiesz? - jęczę, posyłając jej spojrzenie, którego używam kiedy mnie denerwuje.
- Dobra, już rozumiem. Przestań. - Angel szybko odpowiada, zauważając mój znak. - Jaki on jest? - pyta nagle.
Zaczynam się śmiać i wzruszam ramionami. - Nie wiem Angie, nie rozmawiałam z nim. Ale Chan twierdzi, że jest 'caliente'! 
Channy patrzy na mnie i wydaje się być rozbawiona. 
- No co, przecież się ze mną zgodziłaś! - wytyka język przed zęby, a potem podchodzi do telewizora i włącza go, a na ekranie pojawia się Justin ze swoją dziewczyną, kiedy oboje opuszczali dzisiaj rano studio taneczne. 
- Patrz, to z dzisiaj! - wykrzykuje Chan, a Angie nagle zrywa się z krzesła i biegnie na kanapę.
- O matulu, on naprawdę jest gorący! - woła moja współlokatorka. 
Kręcę głową z niedowierzaniem i dopijam wcześniej zrobioną kawę. 
- Kto by pomyślał, że zrobi się taki seksowny. - wzdycha Angie, podpierając podbródek na ręce.
- Teraz ty przestań. - syczę, czując, że zaraz moja głowa wybuchnie z nadmiaru cudownych epitetów na temat Justina.
Angie zdaje się to zignorować i wpatruje się w ekran, słuchając dziennikarza prowadzącego program plotkarski. 
-Justin Bieber został zauważony dzisiaj, opuszczając studio taneczne, gdzie odbywał się casting do jego nowego teledysku, ze swoją dziewczyną Shaylą Dornan. Dla niewtajemniczonych Bieber i słodka panna Dornan spotykają się od miesiąca, co jest dla nas niemałym zaskoczeniem. Wszyscy przecież znamy Justina z jego krótkich, szalonych związków! No cóż, może tym razem to ta jedyna? Kto wie! A tymczasem spójrzcie na filmik, na którym opuszczają budynek. – dziennikarz kończy, a na ekranie zamiast zdjęć, wyświetla się video nagrane przez jednego z paparazzi.
- O mój boże, Faithie widać cię! Patrz! – woła Angel z wyraźnym zachwyceniem w głosie.
Patrzę kątem oka na telewizor i rzeczywiście, widać jak ukradkiem przechodzę obok paparazzi. Zaczynam się śmiać i kręcę głową, bo to dla mnie coś niecodziennego. Chcę coś odpowiedzieć, ale Angel mnie wyprzedza.
- W sumie to ciekawe ile jeszcze będzie z tą Shaylą. 
- O co ci chodzi? – pytam marszcząc brwi - Wydawało mi się, że powinno się ludziom życzyć dobrze, kiedy są w związku.
Angel razem z Channy patrzą na mnie wymownie, jakbym powiedziała coś co nie ma w ogóle sensu.
- Faith, to jest Bieber. On w przeciągu ostatnich 2 miesięcy miał z 5 różnych dziewczyn. - odpowiada Chan z lekkim niesmakiem. - Shayla jest pierwszą, z którą jest dłużej niż dwa tygodnie. 
- Ten typ tak ma. - Angel dodaje z rozbawieniem i zerka na mnie. Patrzę na nie z uniesioną brwią, aż w końcu zabieram głos.
- Nie śledzę życia prywatnego gwiazd, a w szczególności Biebera. Nie mam na to czasu. A co do tej Shayli i ich związku, to życzę im jak najlepiej. - wzruszam ramionami, po czym odwracam się na pięcie i ruszam po schodach na górę.
- A ty gdzie? - woła Angel.
- Wyspać się, bo ktoś postanowił mnie obudzić zbyt wcześnie. - odpowiadam unosząc ręce w górę i nie obracając się, wchodzę do pokoju. 
Rzucam się na łóżko, ściągam dresy i pakuję się pod koc. Chwilę myślę nad castingiem, aż w końcu udaje mi się zasnąć. I wydaje mi się, że przez ułamek sekundy widzę brązowe oczy intensywnie wpatrujące się we mnie.

Wieczorem wychodzimy z Angel na kolację. Chcemy poznać trochę okolicę, a ponieważ Los Angeles nocą jest przepiękne sprawia nam to podwójną przyjemność. 
- Przynajmniej tym razem wyglądamy dobrze. - wzdycha Angel, nawiązując do naszego pierwszego wyjścia z mieszkania.
Mam na sobie długą, dzianinową szarą sukienkę, czarne conversy za kostkę i czarną ramoneskę, natomiast Angel podarte jeansy typu boyfriend, oversizowy czarny sweter i szpilki w tym samym kolorze. Mogę spokojnie stwierdzić, że wyglądamy stylowo, ku uciesze Angie. 
- Czujesz się już lepiej? - pytam z rozbawieniem.
- Aha! - Angie kiwa głową i posyła mi głupkowaty uśmiech. 
Obie mamy ochotę na sushi, więc szukamy jakiejś restauracji, oferującej japońskie jedzenie. W końcu, po długim spacerze odnajdujemy knajpę 'Nobu' i z radością wchodzimy do środka. Restauracja wygląda na dobrej klasy, a ludzi jest naprawdę sporo. Mimo tego jednak, nie panuje w niej chaos, a raczej przyjemna, ciepła i intymna atmosfera. Gdy podchodzi do nas kelner prosimy o stolik i idziemy za nim. Okazuje się, że mamy miejsce przy dużym oknie, więc lepiej być nie mogło. Dostajemy karty i zaczynamy zastanawiać się, na co mamy dokładnie ochotę. Po złożeniu zamówień oddajemy karty i dostajemy dwie lampki białego wina, o które poprosiłyśmy.
- Szukałaś już jakiejś pracy? - pytam, patrząc na przyjaciółkę.
- Szczerze mówiąc, to nie rozglądałam się jeszcze za niczym. Jutro popatrzę na oferty, może coś znajdę. - odpowiada, kiwając głową - A ty? 
- Nie, nie miałam nawet kiedy. - wzdycham - Poza tym, jeśli dostanę ten angaż do teledysku to pewnie wpadnie mi trochę kasy. Ale tak czy siak, muszę gdzieś zacząć pracować. 
- W ogóle, to jak z opłacaniem mieszkania? Bo nawet o tym nie rozmawiałyśmy. - patrzę na Angel i uśmiecham się, ponieważ już teraz znam jej reakcje na to co powiem.
- Tata zdecydował przez rok płacić nasze rachunki. Potem, jak już rozkręcimy życie tutaj, opłaty będą pobierane z naszych kont. 
- Boże złoty! - woła stłumionym głosem - Chyba naprawdę wyślę twojemu tacie ten koniak. - mówi śmiertelnie poważnie, a ja przybijam sobie w myślach piątkę, ponieważ to właśnie o taką reakcję mi chodziło.
Chcę jej odpowiedzieć, ale wtedy odzywa się mój telefon. Patrzę na ekran i widzę, że to mama. Uśmiecham się i rzucam.
- Zaraz wracam, mama. - patrzę na Angie i wstaję od stołu.
- Pozdrów ją. 
Kiwam głową, wychodzę przed restaurację i odbieram.
- Cześć mamo.
- Cześć kochanie. - w głosie mamy słyszę radość i ulgę. - Nie odzywałaś się od wczoraj. - wzdycha znacząco.
- Mamo. - jęczę - Minął niecały dzień, daj mi żyć. 
- Martwię się o ciebie. - odpowiada sucho. Wkurzyłam ją.
- Rozumiem to, ale ja naprawdę nie mam czasu na codzienne dzwonienie do ciebie. Kocham cię, ale proszę, wyluzuj - mówię spokojnie, przewracając oczami.
- Wiem, ale musisz wytrzymać. - w końcu kapituluje, a ja moja podświadomość unosi pięści w geście zwycięstwa. - Jak mieszkanie? 
- Dobrze, urządziłyśmy swoje pokoje i generalnie jest super. - śmieję się, a mama po chwili do mnie dołącza. 
- A Angie? Co u niej? 
- Mamo, widziałyśmy się wczoraj. Nie zmieniło się zbyt dużo. - wzdycham, nie rozumiejąc jej nadgorliwości.
- Och, już dobrze. Przepraszam. - odpowiada - Ale tak czy inaczej, ucałuj ją.
- Jasne. Swoją drogą, kazała cię pozdrowić.
- Dziękuję. No to skoro wszystko w porządku, to dam ci spokój. - śmieje się.
- Nie zrozum mnie źle, ale to dobrze, bo umieram z głodu. - gdy myślę o jedzeniu zaczyna burczeć mi w brzuchu. - Angie na mnie czeka.
- W porządku. Do usłyszenia, Faithie.
- Ucałuj Gracie, nonnę i tate. - proszę, po czym dodaję. - Pa, mamo.
- Kocham cię. 
- Ja ciebie też, pa. - rozłączam się i wchodzę do środka, licząc na to, że moje danie już na mnie czeka.
Ale kiedy zbliżam się do stolika widzę, że przy Angel stoi jakiś elegancki mężczyzna i rozmawia z nią. Marszczę brwi i czuję niepokój wpełzający do mojego ciała. Przyspieszam kroku i podchodzę do przyjaciółki.
- Mogę panu w czymś pomóc? - pytam chłodno, lustrując mężczyznę wzrokiem.
Ma na oko czterdzieści pięć, może pięćdziesiąt lat i jest na swój sposób przystojny. Patrzę na niego wyczekująco, ale zamiast niego odzywa się Angel.
- Nie denerwuj się. Pan Levis nie jest niebezpieczny. - odpowiada ze śmiechem, a mężczyzna dołącza do niej.
- Nie chcę być niegrzeczna, ale kim pan jest? - ponownie pytam, licząc, że tym razem to on odpowie.
- William Levis, prezes agencji modelek Nous Model Management.- wyciąga dłoń w moim kierunku i uśmiecha się uprzejmie.
Unoszę brew słysząc czym się zajmuje, ale ściskam jego wypielęgnowaną dłoń i odwzajemniam uśmiech. - Faith Wihford. - mamroczę pod nosem.
- Bardzo mi miło panią poznać. - kiwa, puszczając moją rękę. - Nie będę w takim razie paniom przeszkadzał. Panno Richardson, liczę na kontakt. Miłego wieczoru. - mówi bardzo spokojnym i nieco zbyt oficjalnym tonem, po czym odchodzi.
- Możesz mi wytłumaczyć o co tu chodzi? - przenoszę swoją uwagę na Angie, która w ręku trzyma białą wizytówkę.
- Sam do mnie podszedł. - wzrusza ramionami - Przedstawił się i zapytał, czy kiedykolwiek próbowałam swoich sił w modelingu. Kiedy odpowiedziałam mu, że nie, dał mi swoją wizytówkę i zaczął ze mną rozmawiać. Jest bardzo kulturalny i miły. - uśmiecha się, oglądając biały kartonik.
- Zaproponował ci pracę modelki? - pytam z niedowierzaniem.
- Jeśli to miała być aluzja, że jestem do tego za brzydka to dzięki. - Angie wystawia mi język, ale wiem, że jest rozbawiona. - Tak czy inaczej, bingo.
- I co zamierzasz? - pytam, oglądając się odruchowo za tamtym mężczyzną. 
- Nie wiem, muszę to przemyśleć. Nigdy nie myślałam o modelingu. 
Patrzę na Angel i zaczynam analizować jej wygląd. Rzeczywiście, ma dobre ciało, a jej niepowtarzalna i wyjątkowa uroda może sprawdzić się w pracy modelki. Mimo wszystko, nie ufam temu mężczyźnie na tyle, by od razu namawiać ją do skorzystania z oferty.
- W porządku, masz rację. - odpowiadam po chwili - Ale najpierw wygooglujemy tego faceta. W tej branży nie wolno być zbyt ufnym. - posyłam przyjaciółce znaczące spojrzenie, a ona odpowiada lekkim parsknięciem. 
Może troche to ukrywa, ale znam ją już tyle lat, że doskonale widzę jak bardzo się ucieszyła. Chyba nawet jej zależy i sądzę, że gdyby mogła zaczęłaby nawet od jutra. Ale nie puszczę jej tak łatwo, najpierw chcę wszystko sprawdzić. Nawet trzy razy. 
W końcu przynoszą nasze dania, a ponieważ jestem tak okropnie głodna, ucinam rozmowę i zaczynam cieszyć się przepysznym posiłkiem. Po jakimś czasie zaczynamy rozmawiać z Angel na jakieś błahe tematy i śmiejemy się w głos. Uwielbiam spędzać z nią takie wieczory i chwile, bo wtedy czuję się zrelaksowana i nie myślę o żadnych problemach. Kocham tę dziewczynę z całego serca i nie mam pojęcia, co zrobiłabym bez niej. 
Po powrocie do domu, wskakujemy w dresy i rozkładamy się przed telewizorem. Wcześniej biorę swojego laptopa z pokoju i gdy kładę się obok Angel, otwieram go.
- Zaraz pęknę. - jęczy Angie, klepiąc się po brzuchu  - Ale to było takie pyszne. 
Patrzę na nią i śmieje się z jej rozmarzonej miny. - To chyba moja nowa ulubiona restauracja.
- Przecież nie miałaś tu wcześniej żadnej innej głupku. - droczy się moja przyjaciółka i wystawia język w moją stronę.
- Sama jesteś głupia. - odpowiadam - Nie zrozumiałaś. - cmokam w jej stronę, a następnie odwracam wzrok i wlepiam go w ekran laptopa. 
Wchodzę w wyszukiwarkę i wpisuję nazwisko pana Williama, chcąc sprawdzić czy jest wiarygodny. W czasie gdy ja o nim czytam, Angel skacze po kanałach i szuka jakiegoś dobrego filmu. W końcu zostawia na thrillerze z Nicolasem Cagem i Vanessą Hudgens, po czym wstaje z kanapy i idzie do kuchni. Chwilę później przynosi dwa kieliszki i butelkę białego wina. Uśmiecham się do niej wesoło i oblizuję wargi.
- Chcesz mnie dziś upić?
- No, i siebie też. - odpowiada z uśmiechem i otwiera butelkę, rozlewając wino do kieliszków.
Podaje mi jeden i od razu biorę łyk. Jest pyszne. 
- Co tam patrzysz? - pyta, układając się obok mnie. 
- Sprawdzam twojego pana prezesa. - mówię, czytając kolejny artykuł o nim.
- Rany, Faithie. Nie spinaj się tak. 
- Nie puszczę cię nigdzie, dopóki nie będę miała pewności, że on jest w porządku. To nie jest praca kelnerki Angie. Wiesz dobrze, że często agencje są tylko przykrywkami do jakichś brudnych spraw. Nie chcę, żeby stała ci się krzywda. - mówię szybko, ale stanowczo. 
Jest dla mnie jak siostra i po prostu się o nią martwię. To naprawdę duży krok i nie chcę, by od razu się przewróciła.
- Dziękuje. - odpowiada, po czym całuje mnie w policzek i oplata ramionami. - Jesteś wspaniała. 
- To mój obowiązek. - wzruszam ramionami, po czym wpisuję w google nazwę tej agencji. 
Okazuje się, że William Levis rzeczywiście jest jej prezesem, a sama agencja ma wiele dobrych kampanii na koncie i współpracę ze znanymi modelkami. Czuję jak kamień spada mi z serca, bo wydaje mi się, że wszystko zmierza w doskonałym kierunku.
- No i jak, mój bodyguardzie? - pyta Angel, śmiejąc się ze mnie.
- Jest w porządku, polecam później poczytać trochę o tym. - wskazuję palcem na ekran i unoszę brwi, robiąc śmieszną minę. 
- Dobra, odłóż już to. - dziewczyna jęczy przeciągle i zabiera z moich kolan laptopa, tylko po to by później położyć na nich swoją głowę. 
Uśmiecham się delikatnie, wyciągam telefon i wchodzę na twittera.

Faith @faithwihford
Każdego dnia jestem coraz bardziej za nią wdzięczna. Cieszę się, że mogę z nią dzielić wszystkie dobre i złe chwile. 

Dodaję wpis, po czym przeglądam szybko profile moich znajomych. Zauważam, że Ian dodał kilka tweetów o tym, że Dallas już nie jest takie samo beze mnie i Angie oraz o tym, że wygrał kolejną walkę. Zagryzam wargi i odpisuję Ianowi, że też za nim tęsknimy i wkrótce odezwiemy się na Skype. Kątem oka widzę jak Angel jest skupiona na filmie, więc mam kilka minut spokoju. Postanawiam zobaczyć jeszcze co dzieje się na instagramie. Przeglądam zdjęcia osób, które obserwuję, aż w końcu natykam się na video dodane przez Justina z sali treningowej. Tańczy na nim jakiś układ razem z Nickiem i wygląda na porządnie skupionego. Czytam opis i uśmiecham się pod nosem, gdy widzę, że jest bardzo podekscytowany nową choreografią. Oglądam filmik raz jeszcze i dopiero teraz słyszę w tle dziewczęcy chichot, a zaraz potem zauważam odbitą w lustrze twarz dziewczyny Justina. Uznaję to za urocze, że dzielą ze sobą takie momenty i mogę śmiało stwierdzić, że są w sobie zakochani. Nie wiem o co chodziło dziewczynom, ale kiedy przeglądam jego profil, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że on i Shayla tworzą naprawdę zgraną i szczęśliwą parę. Wzdycham cicho i odkładam telefon na bok, zastanawiając się jednocześnie kiedy dostanę jakąś informację związaną z castingiem. Nie ukrywam, że zależy mi na udziale w tym teledysku, bo to otwiera mi sporo drzwi w przyszłości. Prawda jest taka, że od zawsze chciałam związać życie z tańcem, a angaż w tym klipie daje mi dobry start. 
Kiedy patrzę w dół, okazuje się że Angel przysypia, a ponieważ nie chcę by spędziła nocy na kanapie, szturcham ją lekko.
- Wstawaj i idź połóż się do łóżka. - po kilku sekundach Angel lekko kiwa głową i z grymasem na twarzy wstaje, kierując się do pokoju.
Również podnoszę się z kanapy i zaczynam po nas sprzątać. Później idę do pokoju, gdzie przebieram się w piżamę i wchodzę do łóżka. Chyba nadal nie odespałam porządnie, bo gdy tylko czuję miękkość materaca pod sobą, zdaję sobie sprawę, jak bardzo senna jestem. Układam się więc wygodnie, nakrywam dokładnie kołdrą i zamykam oczy, po kilku chwilach zapadając w głęboki sen.
Następnego dnia budzi mnie telefon. Czy to jest jakiś pieprzony czas pt: 'Budźmy Faith z samego rana wkurwiającymi telefonami'? Otwieram oczy i niechętnie biorę komórkę ze stolika nocnego. Zerkam na ekran i lekko marszczę brwi, ponieważ nie znam tego numeru. Przysięgam, że jeśli to jakieś wygłupy znajdę tego kogoś i go zamorduję. Ponieważ komórka wciąż dzwoni i dzwoni, z irytacją przesuwam palcem po ekranie i odbieram połączenie.
- Halo? - warczę do słuchawki.
- Cześć Faith! - po drugiej stronie słyszę znajomy głos  - Wybacz, że dzwonię tak wcześnie, ale sprawa nie cierpi zwłoki! - oznajmia entuzjastyczny głos - Och, wybacz. Tu Nick.
- Cześć Nick. - tłumię ziewnięcie i siadam na łóżku - O co chodzi? - postanawiam darować sobie jakieś wyrzuty, bo po pierwsze nie wypada mi, a po drugie ciekawość zastępuje miejsce wkurzenia.
- Otóż chcielibyśmy cię zobaczyć raz jeszcze, okej? - pyta, po czym kontynuuje - Wysłałem ci mailem tutorial do choreografii, którą musisz ogarnąć. 
Mrugam szybko i próbuję się obudzić na dobre.
-Ile mam na to czasu? - pytam.
- Właściwie to jeden dzień. - mówi Nick, a w jego głosie słyszę lekkie zawahanie. I słusznie.
- Ile?! - prawie krzyczę - Nie dam rady ogarnąć w pojedynkę choreografii w ciągu jednego dnia. - jęczę.
- Ależ oczywiście, że dasz. Poza tym pozostali tancerze mają tyle samo czasu. Jeśli ci się uda, pokażesz, że jesteś bardzo zawzięta. 
Bo jestem, mówię w głowę i  wzdycham. - Okej, dobra. Kiedy jest kolejne...eee... przesłuchanie? 
- Jutro o 11, w tym samym studio co ostatnio. Do zobaczenia i powodzenia. - mówi wesoło chłopak.
- Dzięki, pa. - mamroczę i rozłączam się. 
Rzucam się na łóżko i jęczę żałośnie. Za jakie grzechy. Marzę o tym, by zostać w łóżku i nie ruszać się nigdzie, ale jeśli chcę nauczyć się układu na jutro muszę już wstawać. Patrzę na zegarek, który wskazuje za dziesięć ósmą i klnę pod nosem. Wychodzę spod kołdry i od razu zderzam się z chłodniejszym powietrzem w pokoju. Cholera, chcę wrócić do łóżka i spać do granic możliwości. Wzdycham i podchodzę do szafy, z której wyciągam dresy, luźną koszulkę, sportowy stanik i majtki, po czym idę do łazienki. Tam biorę prysznic, myję zęby, ubieram się i spinam włosy w koński ogon. Schodzę na dół i ku mojemu zaskoczeniu spotykam w kuchni Angel, która jest w swoim sportowym wdzianku.
- Co ty tu robisz o tej porze? - pytam, patrząc na nią przenikliwie.
- To samo pytanie mogłabym zadać tobie. - odpowiada - Byłam pobiegać.
No tak, odkąd pamiętam Angel uwielbiała sport. To znaczy uwielbiała dbać o swoje ciało, które było świetnie wyrzeźbione dzięki regularnym ćwiczeniom. Więc siłą rzeczy, nie powinnam być zaskoczona jej pobudką o tak wczesnej porze.
- Kawy? - pyta, wyciągając kubki z szafki. Kiwam głową. - Swoją drogą, znalazłam niedaleko świetną siłownie. Wybierzemy się tam kiedyś? 
- Jasne, chętnie. - uśmiecham się i po chwili odbieram od niej kubek z gorącą, przepyszną kawą. 
- A ty? Czemu już wstałaś? - Angie opiera się o blat i upija łyk kawy, czekając na moją odpowiedź.
Biorę głęboki oddech i opowiadam jej w czym rzecz. Gdy kończę, przyjaciółka patrzy na mnie marszcząc brwi.
- To szaleństwo. - oznajmia w końcu.
- To więcej niż szaleństwo. - poprawiam ją - Nie mam pojęcia jak uda mi się ogarnąć to w jeden dzień. - wtedy przypominam sobie, że muszę przecież najpierw oglądnąć ten tutorial. Wstaję niechętnie z krzesełka i idę po laptopa, a kiedy wracam stawiam go na blacie i wchodzę na swojego maila. Rzeczywiście, jest tam wiadomość od Nicka. Pobieram film i otwieram go, gdy już się naładuje. Oglądam film w skupieniu i analizuję wszystko krok po kroku. Gryzę wargę i modlę się w duchu, bym nauczyła się tego jak najprędzej. 
- Gdzie chcesz zacząć ćwiczyć? - z zamyślenia wyrywa mnie głos Angel.
- Nie wiem, chyba tu. Nie znam jeszcze miejsca, gdzie mogłabym skorzystać z sali. - mamroczę, nadal gapiąc się w ekran i wsłuchując się w polecenia Nicka. 
- Okej, to ja się zmywam na górę. Nie będę ci przeszkadzać. - cmoka mnie w skroń i biorąc ze sobą kubek, wychodzi na górę.
Wypijam kawę do końca, zjadam banana i biorę laptopa, by podłączyć go do telewizora. Chwilę zajmuje mi odszukanie odpowiedniego kabla, ale kiedy już mi się udaje przybijam sobie samej piątkę w głowie i uśmiecham się pod nosem. Przestrzeń od kuchni do kanapy jest tak duża, że nie muszę niczego przesuwać by poćwiczyć. Mówiłam już, jak bardzo kocham to mieszkanie? Nigdy się z niego nie wyprowadzę, przysięgam.
Włączam od nowa tutorial i zaczynam powtarzać ruchy, które pokazuje i omawia Nick. Dopiero teraz zauważam, że jest ubrany w to samo, w czym był na filmiku z instagrama Justina. Cóż, najwyraźniej miał nieprzespaną noc. 
Dzięki temu, że Nick objaśnia wszystko tak dobrze i z taką lekkością, idzie mi naprawdę całkiem sprawnie. Pierwszą, najkrótszą i najłatwiejszą część choreografii mam opanowaną po niecałych trzydziestu minutach. W przerwie idę do lodówki po wodę i wracam, pijąc ją zachłannie dużymi łykami. Nie zwlekam dłużej i wracam do nauki układu. Z każdą kolejną minutą spędzoną w ruchu czuję, jak moje plecy stają się mokre, a po twarzy spływają krople potu. Wkładam w to całe swoje serce i kosztuje mnie to mnóstwo wysiłku, ale to właśnie to najbardziej kocham w tańcu. Wtedy w moim ciele wyzwalają się miliardy endorfin i jestem szczęśliwa jak nigdy. Taniec pozwala mi się oczyścić, to najlepsza terapia. 
Nie mam pojęcia ile czasu upływa kiedy na dół schodzi Angel, ubrana w poszarpane jeansy, czarną luźną koszulę i szpilki w tym samym kolorze, a na zgiętej w łokciu ręce wisi czarna torebka ze złotymi dodatkami. Przerywam trening i patrzę na nią skonsternowanym wzrokiem.
Widząc to, Angel uśmiecha się wesoło i wyjaśnia, podchodząc bliżej.
- Idę na spotkanie do Nous Model Management, zadzwoniłam do Williama. 
- Tak wcześnie? - pytam, przecierając czoło.
- Faith, jest prawie dwunasta. - Angie patrzy na mnie jakbym oszalała i kręci głową. 
- Cokolwiek. - mruczę - Nie boisz się? 
- Ale czego? - prycha - Raz się żyje, no nie? Poza tym, nie mam nic do stracenia. 
- W porządku. Na którą jesteś umówiona? - przechylam głowę lekko na bok, przyglądając się jej.
Jej idealnie pokręcone włosy spadają kaskadami na ramiona, twarz jest rozjaśniona i pełna naturalnego uroku, a makijaż który ma na sobie nie jest przytłaczający. Zdecydowanie mam przepiękną przyjaciółkę.
- Na wpół do pierwszej. Muszę się już zbierać, żeby się nie spóźnić. Czuję, że kalifornijskie korki mogą okazać się uciążliwe. - uśmiecha się i puszcza mi oczko.
- Jesteś niemożliwa. - śmieję się i klepię ją w biodro. 
- Powtarzasz się. -dodaje z rozbawieniem i oddaje mi. - Swoją drogą, kiedy będą tu nasze samochody? 
O cholera, na śmierć o tym zapomniałam. Gryzę wargę, w głębi duszy kopiąc się za to w tyłek. 
- Powinny być tu dzisiaj, o ile się nie mylę. Muszę zadzwonić do firmy transportującej. - wyjaśniam pospiesznie, zastanawiając się w jaki sposób je odbiorę. 
- Okej, to lecę. Do zobaczenia popołudniu. Nie zakatuj mi się tu.  - Angie cmoka mój policzek i idzie w kierunku drzwi.
- Zadzwoń do mnie jak będziesz już po! - wołam za nią, a ona jedynie kiwa głową i opuszcza mieszkanie.
Przeczesuje mokre włosy palcami i wracam do treningu, nie chcąc marnować czasu. Włączam tutorial od początku i zaczynam powtarzać układ krok po kroku, a gdy dochodzę do części, której jeszcze nie do końca opanowałam, słucham uwag Nicka i wykonuję jego polecenia. Czuję już zmęczenie i mam ochotę przerwać, ale zdaję sobie sprawę, że jeśli to zrobię, nie nauczę się do jutra pełnej choreografii. Nie mogę sobie na to pozwolić, więc zbieram wszystkie swoje siły, by dotrwać do końca. 
Dzięki tańcu utrzymuję formę i dobrą figurę, którą naprawdę lubię. Nie mam zbyt wielu kompleksów, jak to często bywa u innych dziewczyn. Oczywiście cały czas uczę się zaakceptować siebie w stu procentach, ale wiem, że pewność siebie i poczucie własnej wartości to najważniejsze rzeczy, by zaufać samej sobie i pokochać siebie taką jaką się jest. Nonna od zawsze mi powtarzała, że bycie sobą to najlepsze co możemy sobie sprawić. Uśmiecham się na myśl o niej i notuję w głowie, by w najbliższym czasie do niej zadzwonić. 
Po dwóch i półgodzinie już naprawdę nie mam siły, ale cieszę się, bo praktycznie opanowałam cały układ. Nie jest długi, ale wymagający, więc to dlatego tyle trwało. Osuwam się w dół po ścianie i chowam głowę między kolana, ciężko dysząc. Jestem cała mokra od potu i cudownie wykończona. Angel jeszcze nie dzwoniła, więc trochę się martwię, ale mam nadzieję, że niedługo się odezwie. Wstaję po dłuższej chwili z podłogi i idę powoli do łazienki, marząc o gorącej kąpieli, na którą niestety nie mogę sobie pozwolić, ponieważ mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Dlatego też biorę szybki prysznic, który trochę pomaga mi się odprężyć, a kiedy jestem już umyta, wycieram ciało ręcznikiem i suszę włosy. Wychodzę z łazienki, gaszę światło i idę się ubrać. Z szuflady w komodzie wyciągam czystą bieliznę, a z szafy czarne spodnie, białe dopasowane body oraz oversizową narzutkę w czarno-białe wzory. Prostuję włosy, przeciągam rzęsy mascarą, a usta błyszczykiem. Biorę telefon do ręki i wybieram numer firmy, która miała przewieźć nasze samochody do LA. Okazuje się, że właśnie dzisiaj mają być przytransportowane, a gdy pytam o której godzinie będą już w mieście, pani po drugiej stronie znudzonym tonem odpowiada, że powinny być za godzinę. Mamroczę niedbałe 'dziękuję' pod nosem i rozłączam się. 
Angel wciąż się nie odzywa, a ja coraz bardziej się denerwuję. Nie chcę już dłużej zwlekać, więc dzwonie do niej upewnić się, czy wszystko okej. Po kilku sygnałach odbiera.
- Rany, Faithie! Zapomniałam do ciebie zadzwonić! - krzyczy na wejściu.
- Martwiłam się. - mówię z troską i lekkim rozdrażnieniem. - Gdzie jesteś?
- Wiesz, spotkałam starego znajomego i jesteśmy na kawie. - wzdycha, dając do zrozumienia, że niekoniecznie może ze mną teraz rozmawiać.
- Jasne. - burczę - Ale dasz rady przyjechać za godzinę po swój samochód? - pytam, wkładając do torebki swoje dokumenty.
- Raczej tak, a gdzie dokładnie? 
- Wyślę ci adres smsem. Baw się dobrze. - kręcę głową, chociaż ona nie może tego zobaczyć.
- Wiem co robisz. - oznajmia - Ale dziękuje. Do zobaczenia. 
Rozłączam się i od razu wysyłam przyjaciółce adres miejsca, skąd możemy odebrać nasze samochody. Wrzucam telefon do torebki i postanawiam już wyjść, myśląc o popołudniowych korkach, z których słynie Los Angeles. Orientuję się, gdzie ma siedzibę owa firma i już wiem, że dotarcie tam zajmie mi sporo czasu. Muszę się przyzwyczaić do tego tłoku i ruchu, w Dallas było o wiele spokojniej. Zakładam na stopy czarne, wycięte baleriny i wychodzę z domu. W recepcji wita mnie ciepłym uśmiechem pracownica i życzy miłego dnia, mimo że jest już grubo po 15. Dziękuję jej jednak i życzę tego samego. Na zewnątrz świeci słońce, więc zakładam na nos okulary i idę złapać jakąś taksówkę. Po kilku nieudanych próbach, jedna z nich zatrzymuje się i wsiadam do niej szybko, by ktoś inny przypadkiem mnie nie wyprzedził. Walka o taksówki w tym mieście to jak wyścig szczurów.
- Gdzie jedziemy? - pyta mnie młody, uśmiechnięty Afroamerykanin. 
Podaję mu adres i rozsiadam się wygodnie, wlepiając wzrok w widok za oknem.
- Dawno pani tu przyjechała? - nagle odzywa się taksówkarz, a ja marszczę brwi, gdy słyszę jego pytanie. Chyba czuję lekki niepokój.
- A skąd pan wie, że nie jestem stąd? - odpowiadam pewnym głosem, nie chcąc zdradzić zaskoczenia.
- Ma pani uroczy południowy akcent. - chłopak posyła mi szeroki i szczery uśmiech, który mogę dostrzec w przednim lusterku. Rumienię się na jego słowa.
- No tak. - mamroczę, nie wiedząc co powiedzieć.
- To jak? Dawno? - chłopak nie daje za wygraną.
- Nie, kilka dni temu. - odpowiadam z rozbawieniem. Chyba go polubiłam.
- W sumie to mogłem się domyślić. - mówi swoim donośnym głosem. - W końcu jedziemy do firmy, która sprowadza samochody z innych części Stanów. - śmieje się.
- Bingo. - również zaczynam się śmiać. 
- I jak podoba się pani LA? 
- Prawdę mówiąc, to nie miałam jeszcze czasu poznać wszystkich jego uroków. Ale do tej pory mogę powiedzieć, że jestem nim zachwycona. No, nie mówię o tych korkach, które ciężko mi będzie zaakceptować. - wzdycham i macham teatralnie ręką, wywołując kolejną dawkę śmiechu ze strony taksówkarza.
- Jeśli będzie pani chciała, chętnie pokażę pani miejsca, których sama pani nie znajdzie. - chyba jeszcze w życiu nie spotkałam tak miłego taksówkarza, jakim jest ten chłopak.
- Prawdopodobieństwo, że ponownie pana złapię jest znikome, ale dziękuję za propozycję. - wyjaśniam, posyłając mu ciepły uśmiech.
- Podam pani mój prywatny numer jeśli pani chce. Wtedy będę dla pani na wyłączność i pokaże te miejsca, o których mówię. - oznajmia.
- Wszystkim przyjezdnym klientom się pan tak oferuje? - pytam, unosząc brew.
- Nie. Tylko tym, którzy mają coś w sobie. Nie proponuje byle komu obwiezienia po LA, niech mi pani zaufa. - uśmiecha się do mnie w sposób tak ciepły i tak promienny, że mam ochotę go przytulić.
- Jest pan bardzo miły. - czuję jak moje policzki robią się czerwone, więc lekko pochylam głowę w przód, by ukryć rumieńce. 
- Jestem Eddie. - oznajmia i wyciąga w moją stronę swoją dłoń, dziwnie przekręcając rękę. 
- Faith. - odpowiadam i ściskam ją lekko, oblizując wargi. 
- Więc Faith... - zaczyna - Przyjechałaś tu z kimś, czy jesteś sama?
- Mieszkam tu z moją przyjaciółką. - odpowiadam od razu. 
- Jest gorąca? - pyta, a ja klepię go w ramię.
- Eddy! - wołam - Znamy się  od dwudziestu minut, a ty sadzisz takimi pytaniami. - posyłam mu gromiące spojrzenie.
- Wyluzuj, mała. Nie kręcą mnie dziewczyny. - oznajmia jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Bo w zasadzie jest.
- Czyli ja i moja przyjaciółka jesteśmy bezpieczne? - unoszę brew i zaczynam się śmiać.
- Na to wygląda. Ale im dłużej na ciebie patrzę, jestem skłonny zmienić orientację. - w jego oczach tańczą iskierki rozbawienia, a ja kręcę głową.
- Nie! Nie chcę, żebyś się zmieniał. Ponoć geje to najlepsi przyjaciele kobiet. - mówię pośpiesznie.
- Aww, czyli jestem potencjalnym kandydatem na twojego przyjaciela? - pyta z rozanielonym wyrazem twarzy.
- Prawdopodobnie. - mruczę i zakładam włosy za uszy, bo zaczynają mnie denerwować.
- Świetnie, ten dzień nie mógł okazać się lepszy. - mówi, udając zbyt duży zachwyt. - Pracujesz gdzieś? 
- Jeszcze nie. To znaczy staram się, może uda mi się zdobyć angaż w teledysku. 
- Tańczysz? - pyta ze szczerym zaskoczeniem.
- Od dziecka. - uśmiecham się.
- Wow, to super. Chciałbym zobaczyć cię w akcji. - puszcza mi oczko.
- Jesteś niemożliwy. - kręcę głową.
- Już to słyszałem. - wystawia mi język. - Szybka jesteś, skoro już po kilku dniach masz szanse na tańczenie w teledysku.
- To dzięki mojej znajomej. - wyjaśniam.
- Fajnie. A czyj to teledysk?
- Justina Biebera. - mamroczę, patrząc na Eddiego w lusterku.
- O mój pieprzony boże! - krzyczy Eddie, odwracając się na fotelu w moją stronę. Stoimy w korku, więc może sobie na to pozwolić. - On jest cholernie gorący!
Ze wszystkich jego reakcji, tej spodziewałam się najmniej. Rany boskie, czy wszyscy tak szaleją na punkcie Biebera tylko nie ja?
- Zaraz zwariuje. - jęczę i chowam twarz w dłoniach. 
- Co? Coś z nim nie tak? - pyta z lekkim niesmakiem - Przecież to takie ciacho, że modlę się każdego dnia, żeby nagle zmienił orientacje. Byłbym z nim, zaufaj mi. - Eddie puszcza mi oczko, a ja udaje, że wymiotuję.
- Jesteście wszyscy strasznie mało oryginalni. - wyrzucam z siebie, po czym kręcę głową i siadam prosto. - Ruszyło się. - wskazuję palcem na drogę, mając nadzieję, że Eddie nie wróci do tematu Justina. 
Odwraca się, zmienia bieg i rusza do przodu.
Dzięki bogu reszta podróży schodzi nam na gadaniu o bzdetach i na poznawaniu się nawzajem. Znam go tylko godzinę, a już zdążył zdobyć moją malutką miłość. Dawno nie uśmiałam się co przez te kilkadziesiąt minut. 
- Jesteśmy, piękna. - oznajmia mój taksówkarz, a ja przewracam oczami. 
- Ile się należy? - pytam, sięgając po portfel. 
- Daj spokój, zapłacisz mi, jeśli pozwolisz obwieźć się po LA. - puszcza mi oczko.
- Zapomnij. Nie ma mowy, żebym ci nie zapłaciła. To twoja praca. - kręcę głową, wyciągając dwudziestodolarowy banknot. - Proszę. 
Eddie zaczyna się się śmiać i kręci głową. - Idź już, zanim się rozmyślę. 
- Na to liczyłam - wystawiam mu język, po czym dodaję. - To do zobaczenia. - wysyłam mu buziaka i rzucam banknot na przedni fotel. 
Wyskakuję z taksówki i śmieję się, gdy słyszę jak Eddie krzyczy za mną i coś przeklina. Uwielbiam go. 
Jak się okazuje Angel czeka już na mnie pod biurem, ciesząc się na mój widok oraz pytając o co chodziło z tym taksówkarzem. Opowiadam jej wszystko w drodze firmy, a potem milknę i idę szukać kogoś, kto odda nam nasze samochody.
Kiedy je już odbieramy, odwracam się i wołam do Angel.
- Idziemy na obiad? 
Kiwa ochoczo głową i uśmiecha się do mnie. Wsiadam do samochodu i otrzymuje smsa od swojej przyjaciółki: "Jedź za mną." Odpisuję jej krótkie okej i ruszam za jej samochodem. Po kilkunastu minutach zatrzymujemy się na parkingu, znajdującym się przed meksykańską restauracją. 
- Jak ją znalazłaś? - pytam, kiedy idę już obok Angel.
- Channy tu będzie, podała mi adres i wpisałam w GPS'a. - wyjaśnia i posyła mi radosny uśmiech.
Co prawda nie rozmawiałyśmy jeszcze o tym jak jej poszła rozmowa, ale coś czuję, że wypadła bardzo dobrze.
Kiedy wchodzimy do środka, szukam na sali Chan, która siedzi przy czteroosobowym stoliku. Macha, jak tylko nas zauważa, a my podchodzimy do niej. Witamy się i siadamy na krzesłach. 
- Zamówiłam już dla was jedzenie -oznajmia. - Zaufajcie mi, będziecie zachwycone.
Kiedy kelnerka podchodzi, proszę o szklankę soku jabłkowego z lodem, a Angel o zwykłą wodę.
-Więc jak ci poszło? - pytam wreszcie, nie mogąc wytrzymać.
- Więc... - przeciąga - Od jutra zaczynam. - mówi cicho, ale słyszę w jej głosie euforię.
- O mój Boże! Tak bardzo się cieszę! - wołam i pociągam ją do uścisku, a potem mój gest powtarza rozradowana Channy.
- Jak to będzie wyglądać? - odzywa się Chan, zakładając pasmo blond włosów za ucho.
- Jutro muszę zgłosić się do agencji na zdjęcia do portfolio, wiecie takie wstępne. No make up on i takie tam. Czuję, że William szybko rozwinie moją karierę. - wzdycha, udając obojętność, ale nie wychodzi jej to.
- Już jesteście na ty? - unoszę brew i pociągam łyk soku przez rurkę. 
- Mówię tak do niego, kiedy nie słyszy. - mówi Angel, wywołując u nas kolejną falę śmiechu.
Kelnerka w końcu przynosi nasze dania i tak jak zapewniała Channy, są obłędnie dobre. Muszę zapamiętać nazwę tej restauracji i dopisać ją do miejsc, które stają się moimi ulubionymi,
Wieczorem wracamy razem z Angel do domu. Spędziłyśmy z Chan kilka godzin i muszę przyznać, że to było cudowne popołudnie. Chanel już wie, że jutro mam kolejne przesłuchanie i obiecała, że pojedzie tam ze mną, żeby mnie wesprzeć. Jest cudowna. 
- Z dnia na dzień kocham to miasto coraz mocniej. - mówi Angel, ściągając ze stóp szpilki i drepcząc powoli do kuchni, gdzie rzuca torebkę na wyspę. 
- Póki co jest aż za kolorowo. - mamroczę, spinając włosy gumką. 
- Nie psuj tej chwili. - upomina mnie, rzucając się na kanapę. 
Kręcę głową i idę do pokoju, gdzie przebieram się w dresy. Muszę jeszcze powtórzyć kilka razy choreografię, chociaż najchętniej poszłabym już do łóżka. Kiedy schodzę, Angel nadal leży wyciągnięta na kanapie, a gdy mnie zauważa, podnosi się.
- Pasowałby tu twój biały fortepian. - oznajmia, wskazując palcem na wolną przestrzeń między kanapą, a miejscem pod antresolą. - Nie rozumiem dlaczego go tutaj nie sprowadziłaś. 
- Daj spokój, Angel. Nie gram przecież. - mówię sucho, nie chcąc o tym rozmawiać.
- Ale dlaczego? Przecież byłaś w tym dobra, kochałaś to! - dziewczyna wyrzuca ręce w powietrze, a ja zaciskam szczękę.
- To przeszłość, nie chcę do tego wracać. - syczę, a potem dodaję - Muszę przeszkodzić ci w tym wylegiwaniu się, chcę powtórzyć choreografię. 
- Mogę popatrzeć? - pyta Angel, na całe szczęście opuszczając temat fortepianu.
- Jasne. - uśmiecham się do niej i proszę, by usiadła na fotelu obok, bo musze przesunąć sofę. Później włączam piosenkę Justina, do której ma powstać teledysk i kilkakrotnie powtarzam układ, upewniając się, że wszystko robię jak należy.
- Wow. - piszczy Angel i zaczyna bić brawo. - To jest cholernie dobre! 
- Te brawa należą się raczej Nickowi, bo to on stworzył choreografię. - uśmiecham się, ścierając krople potu z czoła.
- Ale ty ją wykonałaś. Nie sztuką jest się nauczyć układu, sztuką jest coś nim przekazać i wyrazić. A tobie się to udaje. - mówiłam już, jak bardzo ją kocham?
- Dziękuję. - szczerzę się i przesuwam kanapę na swoje miejsce, bo nie mam już siły na kolejną powtórkę. 
- Jak tak dalej pójdzie, to dopadnie mnie Bieber Fever. - rzuca Angel, kiedy wyłącza piosenkę Justina.
- A myślałam, że tobie to już nie grozi. - wystawiam jej język, za co obrywam poduszką w głowę.
Odrzucam poduszkę do Angie, a ona posyła mi piorunujące spojrzenie.
- No co? - wzruszam ramionami.
- Zasugerowałaś mi, że jestem stara na takie przyjemności. - prycha Angel z udawaną złością.
- Przyjemności? Niezła jesteś. - śmieje się i klepię ją po głowie.
- Nienawidzę cię. - warczy, a ja wiem że wygrałam. 
- Dobranoc. - mówię i cmokam ją w policzek.
- Faithie... - zatrzymuję się i obracam - Kocham cię, wiesz o tym?
Uśmiecham się i kiwam głową. - Też cię kocham.
Wchodzę do swojego pokoju i rozbieram się. Nie mam siły na prysznic, dlatego wciągam na siebie piżamę i wskakuję do łóżka, czując jak moje ciało jest mi za to wdzięczne. Czuję lekki ścisk w żołądku na myśl o jutrzejszym dniu, ale postanawiam się tym martwić jutro rano. Nagle ogarnia mnie silne zmęczenie i lada moment zasypiam, zapominając o całym świecie.

Rano budzi mnie budzik i po raz pierwszy od trzech dni, nie jestem wkurzona. Wiem, że muszę wstać, więc nie ociągam się dłużej i wychodzę do łóżka, od razu zmierzając do łazienki. Biorę dłuższy prysznic, który mnie skutecznie budzi. Jeszcze tylko kawa i będę gotowa do życia. Rozczesuję i suszę włosy, sprawiając że są pokręcone, ale nie przeszkadza mi to. Wracam do pokoju owinięta ręcznikiem i wyciągam czystą bieliznę, którą zakładam chwilę później na siebie. Następnie ubieram bordowe dresy oraz białą obciętą i luźną koszulkę. Dodaję do tego czarną, niby spraną koszulę bez rękawów i podchodzę do toaletki, by się pomalować, czytaj - użyć tuszu i pomadki. 
Kiedy schodzę do kuchni, czuję zapach naleśników i od razu się uśmiecham.
- Cześć. - wita mnie wesoło moja przyjaciółka, nakładając na talerz świeżego naleśnika. 
- Mamy jakąś okazję? - pytam patrząc na przygotowane śniadanie na wyspie. - O czymś zapomniałam?
- Nie, po prostu chcę dobrze rozpocząć ten dzień, no i trochę przeprosić, za to, że nie będzie mnie dzisiaj z tobą. - wyjaśnia.
- To samo mogłabym powiedzieć. - marszczę brwi - Angel, wyluzuj. Ty też masz dziś ważny dzień. 
- Niby tak, ale... Jesteś zła, że nie dam rady jechać z tobą? - pyta nieśmiało.
- Angel przestań, błagam. - karcę ją wzrokiem.
- Okeeej, okej. - wzdycha i siada obok mnie, podając mi kubek z kawą.
Po kilkunastu minutach rozlega się pukanie do drzwi, ale zanim zdążę zejść ze stołka do środka wpada Channy ze swoją wiecznie pozytywną energią. 
- Gotowa? Czas na nas! - woła i cmoka nas na przywitanie.
- Dokończę tylko kawę. - mruczę i przechylam kubek.
- Na którą jesteś umówiona Angel? - Channy patrzy na nią, a raczej na jej piżamę.
- Na trzynastą. Zdążę się przygotować, wyluzuj. - śmieje się.
- Por supuesto. - mamroczę i zwraca uwagę na mnie - Już? 
- Rany, tak! - wołam, będąc rozdrażniona jej pośpiechem. 
Zerkam na zegarek, który wskazuje na kilka minut po dziesiątej. Zeskakuję z krzesła, zakładam czarne wysokie sneakersy, biorę torebkę, biegnę pożegnać się z Angel, która życzy mi powodzenia i wychodzimy z Channy.
Na miejsce docieramy przed jedenastą. Jednak przyznaję rację Chan z tym pośpiechem. Wchodzimy do środka, a drzwi na salę są otwarte. Przed salą krąży kilku tancerzy, których kojarzę z poprzedniego castingu. Wygląda na to, że oni też są brani pod uwagę. Channy siada przy stoliku i sączy kawę ze starbucksa. Podchodzi do mnie drobna mulatka, z pięknymi kręconymi włosami i szerokim uśmiechem na twarzy.
- Elysandra. - przedstawia się i wyciąga dłoń, którą zaraz ściskam.
- Faith. - odpowiadam, posyłając jej uprzejmy uśmiech.
- Pierwszy raz na castingu? - pyta.
- Właściwie to tak i nie. - odpowiadam i zdaje się, że dziewczyna wie o co chodzi.
- Nie stresuj się, będzie dobrze. - uśmiecha się i ściska moje ramiona. - Przerabiałam to już.
- Tak? - pytam spokojnie.
- Jestem w ekipie Justina od początku trasy. - wyjaśnia - Odpadło nam kilka osób, więc musieliśmy poszukać nowych, nadających się ludzi. 
- I oto jestem. - oznajmiam i zaczynam się śmiać, a Elysandra dołącza do mnie.
- Chyba cię polubię. - kiwa palcem i puszcza mi oczko. - Muszę wracać na salę, ale zdaje się, że Nick i reszta czekają na ciebie. 
- Co? Już? - ledwo tu przyszłam.
- Wszyscy poprzedni tancerze wystąpili, więc chyba czas na ciebie. - uśmiecha się.
- Jasne. - przewracam oczami i idę za Elysandrą, wcześniej dostając uścisk od Channy.
Wchodzę na parkiet i kiedy podnoszę wzrok, ledwo udaje mi się utrzymać na nogach, gdy widzę siedzącego przy stoliku Justina Biebera pogrążonego w rozmowie z Nickiem i jakimś chłopakiem. Zaraz... Skądś go kojarzę. 
Kiedy zastanawiam się gdzie mogłam go widzieć, z zamyślenia wyrywa mnie męski głos.
- O, panna Withford. Witamy. - o ile się nie mylę to Scooter wypowiada te słowa.
- Cześć, Faith! - woła Nick, a wzrok Justina i jego kolegi pada na mnie.
- Hej. - uśmiecham się i mam nadzieję, że nie widać po mnie lekkiego zdenerwowania. 
- Jak tam? - pyta Nick. 
- Wszystko gra. - odpowiadam obojętnie, po czym dodaję - Będziemy gadać o mnie, czy mogę w końcu zatańczyć? 
- Mówiłem, że jest stanowcza. - śmieje się Nick i kiwa głową. - Ely, włącz muzykę. 
Cały ten cholerny czas czuję palące spojrzenie  Justina na sobie i mam wrażenie, że zaraz się przewrócę. On mnie onieśmiela, a na dodatek wspomnienie ostatniego spotkania i wymiany spojrzeń wywołuje na moim ciele dziwny dreszcz. 'Cholera, Faith! Weź się w garść, w końcu chcesz tańczyć w jego teledysku!' karci mnie moja podświadomość, a ja przyjmuję jej słowa do serca. Oblizuję wargi i staram się nie myśleć o tym, że On tu jest. Boże, co się ze mną dzieje.
Nagle rozbrzmiewa muzyka, a ja zaczynam tańczyć choreografię Nicka. Nie przejmuję się, że mogę popełnić błąd - taniec powoduje, że jestem pewna siebie i zapominam o troskach. Udaje mi się dostrzec, jak Nick, Justin i nieznajomy chłopak wymieniają się słowami. Kończę tańczyć, a Justin nachyla się do Nicka, mówiąc mu coś na ucho. On zaś kiwa głową i po chwili patrzy na mnie.
- W porządku. Teraz zobaczmy, jak to będzie wyglądać z Justinem.
Chwila... CO DO CHOLERY?! Tego się nie spodziewałam. Przełykam głośno ślinę.
- Ale ta choreografia jest dla jednej... Jak ja mam zatańczyć... Nie rozumiem. - staram się nie jąkać, ale chyba mi to nie wychodzi.
- Nie martw się, zobaczysz, że to choreografia jednak dla dwóch osób. - Nick posyła mi pokrzepiający uśmiech, a ja zmuszam się by go odwzajemnić. 
Justin powoli odsuwa stołek i wstaje, kopiąc przez przypadek czarną bluzę w bok. Rozszerzam oczy i wtedy wszystko zaczyna mi się układać w jedną całość. Już wiem skąd kojarzę tego nieznajomego chłopaka i wiem, dlaczego Nick też wydawał mi się jakoś dziwnie znajomy. To oni byli w klubie, kiedy tańczyłam salsę! To oni się do mnie uśmiechali! To tę bluzę Justin miał na sobie. O boże, to się nie dzieje. Zastanawiam się, czy wziął ją tutaj celowo i czy rzeczywiście przypadkiem kopnął ją w bok.
W głowie zaczyna mi wirować, więc biorę głęboki oddech i zrzucam z siebie koszulę. Okej Faith, teraz po prostu się skup i nie myśl o tym, będzie na to czas potem, mówię sobie w głowie i czekam, aż Justin do mnie podejdzie. To zdaje się trwać całą wieczność, ale kiedy w końcu staje obok, widzę jak na jego ustach pląta sie mały uśmiech. Drań. Wie, że się domyśliłam i jeszcze go to bawi. 
Mrugam kilka razy, muzyka zaczyna grać, a Justin od razu się porusza. Ja na razie stoję w miejscu, bo nie od tego momentu piosenki mam tańczyć. Naglę czuję chłopaka za sobą, obraca mnie gwałtownie do siebie, a ja prawie zachłystuję się powietrzem. Jego dotyk mnie paraliżuje.
- Po prostu tańcz. - szepcze i wtedy zaczyna się moja część. 
I ku mojemu zaskoczeniu okazuje się, że dwie osoby mogą, a nawet powinny ją tańczyć. Głośno oddycham, ale skupiam się na tym co robię, by nie popełnić błędu. Justin bez problemu kieruje moim ciałem, a ja znów mam wrażenie, że to co robimy jest niestosowne, choć to tylko zwykła choreografia. Czuję jego ciepły oddech na mojej skórze i przechodzi mnie dreszcz. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale nie podoba mi się to. Bzdury, podoba. Ale nie znam tego uczucia i to mnie frustruje, bo nie wiem czego dalej mam się spodziewać. 
Kończymy tańczyć i oboje głęboko oddychamy. On bada wzrokiem moją twarz, a ja mam ochotę uciec. Nie poznaję siebie i to denerwujące. Na sali panuje cisza, wszyscy się w nas wpatrują jakbyśmy właśnie skończyli robić coś bardzo intymnego. Jestem odchylona, a Justin trzyma mnie jedną ręką, druga zwisa swobodnie wzdłuż jego ciała.
- Miło znów cię widzieć. - mówi szeptem i tylko z ruchu jego warg domyślam się co powiedział. Przełykam ślinę i czuję jak dłonie mi się pocą. Nie wiem co mam zrobić, jak się zachować i wtedy jak na zawołanie otwierają się drzwi do sali, a do środka wchodzi dziewczyna Justina - Shayla. Jej szeroki uśmiech znika, kiedy zauważa mnie i Justina trwających w czymś na kształt uścisku. Justin nagle puszcza mnie i odskakuje w tył, przez co mało się nie przewracam. Okej, nie takiego zakończenia oczekiwałam. 
- No, to było dobre. Myślę, że ta choreografia się nada. - mówi nagle Nick, jakby chciał usprawiedliwić Justina. 
- Tak, jest odpowiednia. Pasuje. - dodaje Scooter, a za nim Elysandra.  
A ja stoję na środku parkietu jak idiotka i nie jestem w stanie się ruszyć. Kątem oka widzę jak Justin podchodzi do Shayli i wita się z nią, całując ją w usta. Dziewczyna oczywiście odwzajemnia pocałunek, ale potem posyła mi piorunujące spojrzenie, przez co opuszczam głowę jak dziecko, które coś zrobiło. Bo tak też się czuję. Ale przecież nie stało się nic złego, prawda? Oblizuję wargi i czekam, aż ktoś coś powie. 
- Super Faith, podoba nam się. Myślę, że możemy coś z tego stworzyć. - wstaje do mnie Nick - Zadzwonimy do ciebie, kiedy będziemy zaczynać próby. A teraz jesteś wolna.
Chłopak ściska moją rękę, a ja posyłam mu lekki uśmiech. Biorę swoje rzeczy i chcę jak najszybciej opuścić to miejsce. Kiedy otwieram drzwi, obracam się i widzę jak Justin i Shayla obejmują się, a nieznajomy chłopak uśmiecha się do mnie i patrzy znacząco. Potrząsam głową i wychodzę, mówiąc Channy, że już skończyłam.
W drodze do domu opowiadam jej pokrótce całą historię, omijają tylko tę część z dziwnym napięciem między mną a  Justinem. Nie chce słuchać jej fangirlowania, które na pewno by się zaczęło.
- Czyli wtedy, w klubie to byli oni? - pyta nie dowierzając. - O boże, nigdy bym się tego nie spodziewała.
- Uwierz mi Chan, ja też. Ostatnie czego bym chciała, to to, żeby Bieber i jego kumple o tym wiedzieli. - mamroczę, przecierając twarz rękoma.
- Ale nie sądzisz, że to zabawne? Najpierw chłopak widzi cię jak tańczysz salsę, a potem ty starasz się o angaż w jego klipie.
- Strasznie zabawne. Dawno się tak nie uśmiałam. - mówię zgryźliwie, a Chan już nic nie dodaje. 
Kiedy jestem  w mieszkaniu biorę prysznic i wkładam dresy, chcąc zapomnieć o tym co się wydarzyło. Chyba zaczynam żałować, że się nie wycofałam kiedy była jeszcze na to pora. Nie wiem dlaczego czuję takie skrępowanie, kiedy myślę o tym, że chłopaki widzieli mnie wtedy w klubie. Przecież widziały mnie setki innych osób i nie przejmuję się tym. 
Włączam telewizor i kładę się na kanapie, chcąc zająć myśli oglądaniem jakiegoś filmu. Gdy wybieram jakąś komedię, mój telefon odzywa się, informując mnie o jakimś powiadomieniu. Biorę go z ławy i patrzę na ekran. "Justin Bieber od teraz Cię obserwuje!". Chwila... Co?! Potrząsam głową i odblokowuję telefon, mając nadzieje, że to jakiś głupi żart. Wchodzę na twittera i zanim zdążę cokolwiek sprawdzić, widzę, że dostałam wiadomość. Klikam ikonkę koperty i ponownie mnie paraliżuje. To On. Napisał do mnie.

Justin Bieber @justinbieber
To co dzisiaj się wydarzyło było... dobre. Nie mogę przestać o tym myśleć. 
A, byłbym zapomniał. Wtedy, w tym klubie... Och, nie masz pojęcia jak bardzo cię wtedy pragnąłem. 
Do zobaczenia Faith. Oby jak najszybciej.

Ratunku.

No i jak tam kochani? Jak podobał wam się ten rozdział? Od razu chcę przeprosić, za to że rozdział nie pojawił się w tamtym tygodniu, ale miałam na głowie szkołę. 
Jeśli macie jakieś pytania, zastrzeżenia itp., zapraszam TU
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, wpadajcie TU
Zostawiajcie swoje opinie w komentarzach, to dla mnie bardzo ważne. 
Dziękuję wam z całego serca, za prawie 3K wyświetleń. Jesteście najlepsi, so much love!!
Do następnego!
V.

8 komentarzy:

  1. To jest serio najlepsze ff na świecie!

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest niesamowite !!! Strasznie dobry rodzial oby w następnym działo sie jeszcze więcej

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się świetnie :) Czekam na to jak dalej rozwinie się akcja ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O boze to jest super brbrjbjfd

    czekam na kolejny rozdział
    @aga_beieber

    OdpowiedzUsuń
  5. jestem podekscytowana końcówką ! odwaliłaś kawał dobrej roboty :) dzięki, że to robisz.

    OdpowiedzUsuń
  6. cudo, cholerne cudo! kocham cię! kocham to opowiadanie i twój zajebisty pomysł! czekam na nn /@weronikaklimek4

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie piszesz, i fajnie rozbudowałaś opowiadanie, trzymam kciuki ;) Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  8. O cholera widze, ze akcja sie zaczyna rozkręcać :o
    @asielolo

    OdpowiedzUsuń