"Sprawdźcie to!"
Biorę pięć głębokich oddechów i kilka razy przejeżdżam wzrokiem po wiadomości. To są żarty, niech mnie ktoś uszczypnie! Nie mogę uwierzyć, że on to napisał. Nie mógł tego zrobić! Jak może pisać takie rzeczy, mając przy boku dziewczynę?! Co za dupek.
Mimo całej tej złości, czuję dziwne uczucie w brzuchu. To tak jakby nagle obudził się w nim jeden, samotny motyl i zaczął latać jak oszalały. Natychmiast chcę go zabić, ale nie mogę. To co Justin napisał było niestosowne, ale jednocześnie miło pieściło moją dumę. Faith, uspokój się, mówię do siebie i przecieram dłońmi twarz. To się nie dzieje.
Wpatruję się w tą wiadomość wiekami, zanim z oszołomienia wyrywa mnie trzask zamykanych drzwi.
- Jestem! - Angel woła z korytarza i po chwili zjawia się w salonie.
Ostatni raz czytam to co napisał Justin i blokuję telefon.
- Cześć. I jak tam? - odwracam się do przyjaciółki i opieram brodę na zagłówku kanapy.
- Było lepiej niż się spodziewałam - uśmiecha się szeroko. - Mam zdjęcia na laptopie, pokazać ci?
- Jasne. Chodź - klepię miejsce obok siebie i czekam, aż Angel siądzie obok.
Kiedy to robi, widzę jak szczęśliwa i podekscytowana jest.
- To co prawda tylko zdjęcia dla agencji, ale i tak mi się podobają. - chichocze i włącza laptopa, następnie kilka w folder i na ekranie pokazuje się jej zdjęcie zrobione polaroidem. Opada mi szczęka, kiedy na nie patrze. Jest niesamowicie piękna na tym zdjęciu, ma lekko przymrużone oczy, pełne usta i dłoń wplecioną w gęste włosy. Mrugam kilkakrotnie i wzdycham. Angel jest tak piękna, a do tego ma poczucie własnej wartości. Jestem z niej bardzo dumna, to niesamowita dziewczyna.
- Podobają ci się? - pyta Angie, pokazując mi kolejne ujęcia.
- Są fenomenalne. Wyszłaś przepięknie. - mówię i uśmiecham się, cały czas patrząc na ekran.
- Przestań - widzę kątem oka, jak rumieni się lekko. - To tylko zdjęcia dla agencji.
- Dlatego obawiam się jak moje serce zniesie profesjonalne sesje - śmieję się i patrzę na nią.
Uśmiecha się szeroko i widzę, jak bardzo jest szczęśliwa. Kto by pomyślał, że w tak krótkim czasie nam obu uda się znaleźć pracę marzeń. Przypominam sobie o wiadomości od Justina i czuję, jak mój żołądek się skręca. Zdaję sobie sprawę, że to co zrobił nie było fair. Zastanawiam się, czy powinnam mu odpisać, a jeśli tak, to co? Na pewno łatwiej będzie mi to zrobić nie widząc go, ponieważ kiedy jest obok mnie mam dziwne uczucie napięcia i cały czas muszę ze sobą walczyć, by nie stracić rozumu.
Chyba trochę się zamyśliłam, bo czuję szturchanie i słyszę głos Angel. - Wszystko w porządku?
Odwracam głowę i patrzę na nią, mrugając kilkakrotnie, by wrócić na ziemię.
- Eee...tak, jasne. - uśmiecham się lekko, oblizując wargi.
- Na pewno? Jakoś mnie to nie przekonuje. - posyła mi to spojrzenie, którego używa, kiedy uważa, że nie jestem z nią szczera.
Wzdycham głośno i podaję jej telefon. Zna mój kod, dlatego szybko go odblokowuje i zaczyna czytać wiadomość, ponieważ nie wyszłam z aplikacji. Z sekundy na sekundy oczy Angel robią się coraz większe, a ja czuję jak mój oddech trochę przyspiesza. Stresuję się nawet teraz, o słodki Jezu.
- To jest chyba żart - mamrocze Angie, oddając mi telefon. - Jaki klub? Jakie dzisiejsze wydarzenie? Na miłość boską, czemu ja o niczym nie wiem?! - piszczy, patrząc na mnie złowrogo.
- Uspokój się - proszę i poprawiam się na kanapie. - Wszystko po kolei.
Zajmuje mi kilkanaście minut opowiedzenie Angel o co w tym wszystkim chodzi. Mówię jej o tym, jak dzisiaj między mną a Justinem wytworzyło się dziwne napięcie, wspominam o tajemniczych chłopakach z klubu w LA oraz o tym, jak poznałam jednego z nich. Wydaje mi się, że Angel jest trochę zaszokowana, ale zrozumiała wszystko co do niej mówiłam.
- Cholera - wzdycha. - Co masz teraz zamiar zrobić? - pyta, patrząc na mnie z troską.
- Nie mam pojęcia co dalej - odpowiadam i przymykam oczy. - Nie wiem co mam mu odpisać, jak zachowywać się na próbach... To wszystko wyszło nie tak jak planowałam - nieświadomie wypowiadam te słowa ze złością i sama nie wiem skąd ona się wzięła.
- Czyli tak jak w życiu zazwyczaj bywa - dodaje Angel, łapiąc mnie za rękę. - Poradzisz sobie, nie z takich opresji wychodziłaś. - uśmiecha się do mnie ciepło i doskonale wiem, że ona rozumie to co dzieje się w mojej głowie.
- A co jeśli odpiszę mu, a on będzie chciał się gdzieś ze mną umówić? - pytam bardziej siebie, niż Angie.
- Nie zrobi tego - odpowiada od razu. - Przynajmniej nie w miejscu publicznym.
- Dlaczego? - posyłam jej pytające spojrzenie.
- Bo przecież paparazzi by go zjedli. Wyobrażasz sobie jaka wybuchłaby drama, gdyby Justin pojawił się gdzieś na mieście z jakąś nową, w dodatku obcą prasie dziewczyną? To byłoby gorsze niż fala tsunami, trzęsienie ziemi i erupcja wulkanu w jednym.
Nie mogę się powstrzymać i wybucham śmiechem.
- No co? - pyta zaskoczona Angie.
- Nic. Po prostu mówisz, jakby to był dla ciebie chleb powszedni. - uśmiecham się.
- Bo coś mi mówi, że tak właśnie będzie - kiwa głową udając dezaprobatę.
- Jesteś taka pewna siebie - wzdycham, upierając brodę na dłoni.
- W dzisiejszym świecie bez tego nie przetrwasz zbyt długo - puszcza mi oczko i wstaje z kanapy, po czym kieruje się do łazienki.
Zanim jednak znika za jej drzwiami, zatrzymuje się w kuchni, obraca do mnie i przez kilka sekund przygląda się mi.
- Wieczorem idziemy do klubu. Nie wiem jeszcze jakiego, ale musisz odreagować, a ja uczcić swoją pierwszą sesję. - klaszcze wesoło w dłonie i biegnie do łazienki.
Wciąż siedzę na kanapie i zastanawiam się co zrobić. Mam pustkę w głowie i nie wiem co odpisać Justinowi. Swoją drogą ciekawe jak mam się do niego zwracać. Justin, czy panie Bieber? Z jednej strony to byłoby troche dziwne, mówić mu na pan biorąc pod uwagę fakt, że jest ode mnie tylko dwa lata starszy. Ale z drugiej strony jest poniekąd moim szefem, więc powinnam się do niego zwracać w kulturalny sposób, szanując go. Notuję w głowie, by przy najbliższej okazji go o to zapytać. Wtedy uświadamiam sobie, że ta okazja już się nadarzyła i wystarczy bym tylko wzięła telefon do ręki. Dobra, okej. Zrobię to.
Biorę komórkę z ławy, włączam twittera i czekam, aż wszystko się załaduje. Później naciskam na ikonkę koperty i wchodzę w wiadomość od Justina. Czytam ją jeszcze trzy razy i zbieram się w sobie, by odpisać, ale w głowie mam nadal pustkę i chyba tracę ochotę na zrobienie tego. "Daruj sobie Faith" mruczy moja podświadomość i ulegam jej. Blokuję telefon, chowam go do kieszeni i postanawiam spędzić jeden z najbardziej leniwych popołudni w swoim życiu. Kładę się na kanapie, naciągam na siebie koc i wybieram jakiś film, tylko po to by nie myśleć o Justinie.
Przez piętnaście minut walczę ze sobą i staram się skupić na filmie, ale za nic nie mogę tego zrobić. Thriller mnie nudzi, pod kocem jest za ciepło, a kanapa stała się nagle niewygodna. Klnę pod nosem i wstaję, mając wrażenie, że zaraz coś rozwalę. Czemu do cholery ten człowiek musi tak uprzykrzać mi dzień. To znaczy w gruncie rzeczy nie zrobił nic złego, poza tą głupią wiadomością, ale dzięki temu nie potrafię wyrzucić go z głowy. Pieprz się Bieber!
Biorę kilka głębokich oddechów i idę do kuchni, bo chcę zrobić obiad. Cokolwiek, byleby o nim nie myśleć.
Wyciągam z lodówki filety z łososia, szpinak i całą resztę składników potrzebnych do przygotowania posiłku. Przyprawiam rybę i odstawiam ją do lodówki, a w między czasie przygotowuję sałatkę oraz sos, który nauczyła mnie robić mama. Jak się okazuje, przyrządzanie obiadu skutecznie zajmuje moje myśli i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Swoją drogą Angie też, ale to dlatego, że uwielbia łososia w sosie szpinakowym, to jej ulubione danie, a moja mama zawsze je przygotowywała w jej urodziny. Po godzinie nakrywam do stołu i podaję napełnione talerze, a do tego nalewam nam po kieliszku białego wina.
- Jak tak dalej pójdzie, to będziemy musiały się zgłosić do AA - śmieje się Angel, patrząc na kieliszek zapełniony trunkiem.
- To tylko jedna lampka - wzruszam ramionami. - Ja jej potrzebuję - w moim głosie słychać desperację i smutek, więc natychmiast ganię siebie za to i przyklejam do ust szeroki uśmiech.
- Jasne. To pierwszy objaw alkoholizmu - droczy się ze mną przyjaciółka, po czym bierze łyk wina. - Jest pyszne - dodaje śmiertelnie poważnie.
- Zgadnij co! - wykrzykuję i pokazuje jej język.
- Jesteś nienormalna - Angel kręci głową i zabiera się za jedzenie.
- Smacznego - mruczę i dołączam do niej.
Po skończonym posiłku leżymy z Angie na jej łóżku i gapimy się w sufit.
- Chyba przytyłam z dziesięć kilo - jęczy. - Nie zjem nic przez następne dwa tygodnie.
- Zaraz pęknę - dodaję i zaczynam się śmiać.
- Twój facet będzie miał z tobą jak w raju - oznajmia Angie, przekręcając się na bok. - O boże, zaraz się zrzygam .
- Angie! - piszczę. - Daruj sobie.
- To twoja wina - posyła mi piorunujące spojrzenie, a ja na nowo się śmieję.
- Nie kazałam ci tyle jeść - kontruję i skutecznie zamykam jej usta na kilka chwil.
- Masz w ogóle pomysł, do którego klubu idziemy? - pyta po jakimś czasie.
- Przecież to ty zaproponowałaś wyjście, więc obstawiałam, że masz już jakiś plan.
- No wiesz, mieszkamy tu dopiero pare dni i jakoś niespecjalnie miałam czas obczaić wszystkie kluby w tym mieście, szczególnie że jest ich pewnie z tysiąc - w głosie Angie czuję wyraźne rozdrażnienie.
- Ała - kładę rękę na sercu, udając że zraniły mnie jej słowa. - Mam pomysł, kto może nas zaprowadzić do fajnego miejsca - uśmiecham się pod nosem.
- Channy? - pyta Angel.
- Nope. Mówiła, że ma dziś jakieś plany -oznajmiam. - Ale mam kogoś innego.
- Co? Kogo? - widzę, że Angel jest wyraźnie podekscytowana.
- Poznałam go wczoraj, jak zawoził mnie po samochód.
- Serio? Taksówkarz? - unosi brwi.
- Nie uprzedzaj sie, jest świetny - odpowiadam, gromiąc ją wzrokiem.
- Okej, okej - Angie unosi dłonie w geście obronnym i uśmiecha się przepraszająco.
Kręcę tylko głową i sięgam po telefon, który leży na końcu łóżka. Wybieram numer do Eddiego i czekam aż odbierze. W końcu, po trzech sygnałach w słuchawce rozlega się jego głośny i zabawny głos.
- Aaa, mamacita! Co tam? - chyba jest aż nadto rozradowany.
- Chryste, ty też. - przewracam oczami, gdy słyszę jego powitalne słowo.
- Co? - pyta, nie bardzo rozumiejąc o co mi chodzi.
- Wyjaśnię ci kiedy indziej - oznajmiam. - Teraz mam do ciebie prośbę i w sumie małą misję.
- O! Brzmi interesująco! - woła. - Co jest?
- Potrzebuję adresu do najlepszego klubu w tym mieście.
- Świętujemy coś? - Eddie wydaje się być wyraźnie zainteresowany.
- Niekoniecznie. To znaczy Angie owszem, pierwszą sesję, a ja chcę się po prostu dobrze bawić - wyjaśniam, siadając na łóżku.
- Okej - odzywa się po chwili. - Pokażę wam ten klub, ale pod jednym warunkiem.
- Zamieniam się w słuch.
- Idę tam z wami - w jego głosie słyszę rozbawienie, chociaż próbuje być poważny.
Zaczynam się śmiać, a kiedy się uspokajam zgadzam się i umawiam z nim na 21:00 pod moim i Angie apartamentem.
- Będę punktualnie! -piszczy do słuchawki i żegna się, wysyłając całusy.
Mówiłam już, że go uwielbiam?
- Załatwione - mówię zerkając na przysłuchującej się mojej rozmowie Angie. - Mamy 3 godziny na przyszykowanie się - szczerze się do niej.
- Coś mi mówi, że polubię tego gościa - Angie zagryza wargę i patrzy na mnie z nadzieją. - Jest gorący?
- Jest gejem - mówię i obserwuję reakcję Angie.
- Kurwa. - mruczy i obraca się na plecy. - Mam jeszcze troche czasu, chcę odpocząć, żeby potem móc się ruszać.
- Dobra, to ja idę posprzątać po nas na dole. - gramolę się z łóżka i wychodzę z pokoju.
Kiedy kończę sprzątać w kuchni i jadali lśni. Dawno nie dostałam takiego natchnienia do sprzątania, ale jestem zadowolona z efektów. Idąc za ciosem postanawiam ogarnąć w dużym pokoju i górnej łazience, bo z niej korzystamy najczęściej. Ale ponieważ mieszkamy w apartamencie dopiero kilka dni, nie ma zbyt wiele do czyszczenia i kończę po godzinie.
Angie zajęła już łazienkę na dole, dlatego idę skorzystać z tej, którą przed chwilą skończyłam sprzątać. Wchodzę pod prysznic, myję włosy oraz swoje ciało, a później wychodzę z kabiny i owijam się ręcznikiem. Rozczesuję mokre włosy i suszę je, smaruję ciało pachnącym balsamem i wychodzę do swojego pokoju. Tam zakładam na siebie dzisiejszy outfit - modny biustonosz z paskami oraz spodnie z wysokim stanem w czarnym kolorze. Prostuję włosy, nakładam delikatny makijaż, podkreślając usta jasnym błyszczykiem. Kończę przed 21 i muszę przyznać, że wyglądam dobrze. Wyciągam z szafy skórzaną ramoneskę oraz torebkę i w końcu schodzę na dół, gdzie czeka na mnie Angel. Ma na sobie czerwono bluzo-tunikę, która wygląda na niej jak sukienka do połowy uda, poliestrową czarną bejsbolówkę w tej samej długości, a na nogach Timberlandy. Jej pokręcone i gęste włosy luźno opadają na ramiona, a makijaż jest bardzo delikatny.
- Wow, wow! Mamacita, jesteś gorąca! - piszczy Angie i klaszcze w dłonie.
- Przestań - mrugam do niej. - Wyglądasz świetnie.
- Dzięki, starałam się - śmieje się, zarzucając włosami.
Nagle rozlega się dzwonek mojego telefonu, więc wyciągam go z torebki i odbieram.
- Czekam na dole! - krzyczy do słuchawki Eddie.
- Jeszcze trochę i ogłuchnę - mamroczę. - Już schodzimy - rozłączam się i zakładam kurtkę.
Ruchem głowy wskazuję Angie, że wychodzimy, a ona uśmiecha się szeroko i idzie do drzwi.
Na zewnątrz jest przyjemnie ciepło i powiewa lekki wiaterek, który porusza w ładny sposób moimi włosami.
Przed apartamentem stoi Eddie oparty o czarny samochód. Ma na sobie dżinsy, białą koszulkę dekoltem w szpic i ciemną marynarkę. Wygląda seksownie.
- Witam dziewczynki. - mówi wesoło i podchodzi się przywitać.
Najpierw całuje mnie w policzek, a następnie przedstawia się Angie, która ma minę jakby właśnie ktoś odebrał jej najlepszą zabawkę. A to dlatego, że uważa Eddiego za ciacho, ale nie jest w stanie go poderwać. Kręcę głową z rozbawieniem i zerkam na auto.
- Myślałam, że ty prowadzisz - unoszę brew, gdy dostrzegam na fotelu kierowcy jakiegoś mężczyznę.
- To mój kumpel, przejął moją zmianę - wyjaśnia Eddie. - W końcu chcę się z wami trochę pobawić.
- Oczywiście - uśmiecham się i wsiadam do samochodu, a za mną Angel i Eddie.
- Wiesz gdzie masz jechać - Eddie klepie chłopaka po ramieniu, a ten kiwa głową i rusza spod apartamentowca.
Podróż mija nam na luźnych rozmowach i śmianiu się na cały głos. Angie zdążyła pięć razy powiedzieć, że uwielbia Eddiego, a ja powiedziałam swoje ulubione "a nie mówiłam".
- Jesteśmy - oznajmia nasz kierowca, a my wysiadamy z auta.
Przed moimi oczami ukazuje się duży budynek i tłum ludzi, czekający przed nim.
- W życiu się tu nie dostaniemy - jęczy Angie, patrząc na ilość osób przed wejściem.
- Nie martw się skarbie, nic czego wcześniej nie robiłem - Eddie puszcza jej oczko, za co dostaje od niej śliczny uśmiech.
Jak tak na nich patrze, to byliby całkiem ładną parą. "Faith, przestań!" gromi mnie podświadomość, a ja potulnie się zgadzam.
Podążamy za Eddiem, który idzie w kierunku wejścia bardzo pewnym siebie krokiem. Zatrzymuje się na moment przed ochroniarzem, który widząc go uśmiecha się i kiwa głową, na znak, że możemy wchodzić. Ja również uśmiecham się szeroko i patrzę na Angie, która klaszcze w dłonie i idzie za chłopakiem.
W środku jest głośno i tłoczno, chociaż nie na tyle, by nie móc się ruszyć. Widać, że klub jest wysokiej klasy, ale ciesze się. Mam dziś ochotę na fajną, kulturalną imprezę. Podchodzimy do baru i Eddie zamawia nam drinki, zapewniając, że to najlepsze drinki na świecie. Śmieję się i patrzę na ludzi w środku. Dostaję napój do ręki i od razu pociągam kilka łyków. Rzeczywiście, jest pyszny! Kończę pierwszego drinka i mam ochotę iść potańczyć, więc ciągnę przyjaciół na parkiet. Kiedy tam jestem zaczynam poruszać się w takt muzyki i cała promienieję. Unoszę ręce do górę, kręcę biodrami i rozrzucam włosy wokół siebie, śmiejąc się i piszcząc. O mój Boże, potrzebowałam tego! Otwieram oczy i patrzę jak Angie i Eddie właśnie kręcą się i robią ruchy z lat 70. Śmieję się jeszcze bardziej i kręcę głową, a wtedy mój wzrok pada na Elysandrę, zbliżającą się do nas. Blednę na jej widok i modlę się, by nie powiedziała tego, czego obawiam się najbardziej.
- Hej Faith! - piszczy mi do ucha. - Co ty tu robisz.
- Cześć. Zdaje się, że to co wszyscy. Staram się dobrze bawić - wyginam usta w krzywy uśmiech.
- Super! Chodźcie do nas - pokazuje kciukiem na tył sali. - Nasza ekipa tam jest. Chętnie poznają ciebie i twoich znajomych - oznajmia z entuzjazmem.
Patrzę na nią i mam ochotę uciekać, ale wiem, że nie mogę tego zrobić, więc pokazuję Eddiemu i Angie, żeby szli za mną i Elysandrą. Kiwają głowami, a potem czuję ja Angie łapie mnie za rękę, bo chyba domyśliła się co się dzieje.
Przebijamy się przez tańczący tłum i docieramy do loży VIP-owskiej. No tak, mogłam się spodziewać. Widzę tam wielu młodych ludzi, domyślam się, że to tancerze. Nagle moim oczom ukazuje się śmiejący się i odrzucający w tył głowę Justin, w towarzystwie jego przyjaciół. Robi mi się słabo, a serce podchodzi do gardła. Kurwa! Wyszłam się zabawić, żeby o nim nie myśleć, a jego pieprzony tyłek znalazł się w tym klubie. Niech mi ktoś powie, że to żart.
Angie i Eddie stają obok mnie i przyglądają sie ludziom. Nie wiem czy zaczynają oboje piszczeć czy nie, bo Justin właśnie patrzy w moje oczy, a uśmiech na jego twarzy niknie. Jasna cholera.
Przełykam ślinę i czekam, aż ktoś łaskawie powie mi co mam dalej robić. W końcu ktoś mnie popycha do przodu, przez co muszę się ocknąć i wrócić na ziemię. Patrzę w bok i widzę jak Angel i Eddie uśmiechają się szeroko i mówią coś do siebie. Świetnie, zostałam sama na polu bitwy. Odwracam głowę i zastaję puste miejsce Justina. Oddycham z ulgą, bo zyskuję kilka cennych minut by ułożyć sobie w głowie plan. Kiedy jestem na początku jego tworzenia czuję czyjeś ciepłe dłonie na biodrach i usta przy uchu.
- Dlaczego mi nie odpisałaś?
O święty Barnabo. To on. To sam pieprzony Justin Bieber właśnie do mnie podszedł i dotyka moich bioder, a do tego szepcze mi do ucha, choć to prawie niemożliwe.
- Eee... - nie mam pojęcia co mam powiedzieć, bo moje ciało jest sparaliżowane.
Justin obraca mnie do siebie, tak że stoimy ze sobą twarzą w twarz. Czuję jego oddech na sobie i przechodzi mnie dreszcz. Pomocy.
- Odpowiesz? - próbuje na nowo.
Mrugam kilkakrotnie i krzyczę na siebie w głowie, by spiąć tyłek i zacząć zachowywać się jak sprawny psychicznie człowiek. Przełykam ślinę i zbieram się w sobie.
- Bo nie wiedziałam co - mówię w końcu. - Panie Bieber, niech mi pan wybaczy, ale to było trochę niestosowne.
Justin nagle wybucha śmiechem i zabiera dłonie z moich bioder. Chcę krzyczeć, żeby tego nie robił, ale w porę się powstrzymuję. Dzięki Bogu.
- Panie Bieber? Serio? - odzywa się, kiedy przestaje się śmiać. - To brzmi seksownie w twoich ustach, ale błagam cię. Jestem tylko dwa lata starszy - posyła mi taki uśmiech, przez który miękną mi kolana.
- Nie wiedziałam jak mam się do ciebie zwracać - wzruszam ramionami.
- To teraz już wiesz. Darujmy sobie te kulturalne słówka.
- Jasne - kiwam głową, odwracając wzrok.
- Więc dlaczego sądzisz, że to było niestosowne? - pyta, łapiąc moje spojrzenie. - Czekaj, chodźmy w jakieś ustronne miejsce.
Mam ochotę zaprotestować, ale nie mam na tyle odwagi, więc podążam za nim. Wychodzimy do ogródka na tyłach klubu. Jest tu całkiem ładnie.
- Możesz teraz mówić - kiwa głową.
Wiatr, który wieje sprawia, że do mojego nosa dociera jego zapach. O Boże, ma najpiękniejsze perfumy świata. Dobra, uspokój się. Biorę głęboki oddech i robię krok w tył.
- Masz dziewczynę - mówię krótko.
- Daj spokój - prycha i patrzy na mnie, jakbym powiedziała największe głupstwo. To troche mnie dotyka, bo nie podoba mi się to jak ją traktuje. - Nie wszystko jest takie, jak to odbierasz.
O litości, uwielbiam te filozoficzne stwierdzenia.
- To kim ona jest, jeśli nie twoją kobietą? - pytam z rozdrażnieniem.
- Nikt nie powiedział, że w ogóle nią jest - wzrusza ramionami.
- Zachowujecie się jakbyście byli parą, więc... - zaczyna mnie wkurzać ta jego nonszalancja.
- To ona się tak zachowuje. Jest fajną laską, a ja lubię mieć fajne laski koło siebie - mruga do mnie znacząco.
Robi mi się niedobrze na jego słowa. To strasznie seksistowskie.
- Mogę wiedzieć po co do mnie w ogóle napisałeś? - chcę już to skończyć, bo tracę dobry humor.
- Bo nie mogę o tobie zapomnieć, odkąd zobaczyłem cię na tamtej imprezie - odpowiada, a jego oczy nagle robią się bezbronne. - Byłaś niesamowita. A kiedy okazało się, że zgłosiłaś się na casting do mojego teledysku, moim cholernym marzeniem stało się to, byś w nim wystąpiła.
- Czyli to dlatego dostałam angaż? Bo ci się spodobałam? - pytam nie chcąc, by to okazało się prawdą.
- W gruncie rzeczy to nie. To Nick podejmował ostateczną decyzję. A po dzisiejszej próbie przekonał się, że pasujemy do siebie.
Ściska mnie w żołądku, kiedy słyszę jego słowa. Jak to możliwe, że on wywołuje u mnie tak skrajne emocje? "Idiotko, jemu chodzi o taniec" warczy moja podświadomość, a ja kolejny raz tego dnia jestem zmuszona jej przyznać rację.
Kiwam głową i zaciskam wargi i cienką linię. Nie wiem co powiedzieć.
- Mam nadzieje, że nasza współpraca będzie fajna - Justin uśmiecha się do mnie promiennie.
Cały czas intensywnie na mnie patrzy, a ja chcę tylko stąd wyjść. Jego obecność mnie przytłacza.
- Hej, nie jestem takim dupkiem za jakoego mnie masz - mówi po chwili, jakby czytał w moich myślach.
Patrzę na niego i uśmiecham się. - Mam taką nadzieje, jeśli mamy ze sobą pracować.
- Nie zrobię ci krzywdy - śmieje się i przeczesuje włosy palcami. Chryste, jakie to seksowne. - Ale jesteś gorąca.
- Stop - podnoszę rękę. - Nie zapędzajmy się dalej niż musimy.
Justin potrząsa głową i nie odzywa się ani słowem, tylko łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie. Patrzy na mnie kilka chwil, rozbijając na mojej skórze ciepły oddech.
- Gdybym tylko mógł... - przejeżdza dłonią po moim policzku i zahacza kciukiem o moją wargę. Rozszerzam oczy, a on wzdycha i odsuwa się ode mnie. Proszę, nie. Nie rób tego! - Wracajmy do środka i bawmy się dobrze. Razem - podkreśla i obraca się , puszczając mnie przodem.
Reszta wieczoru upływa na całkiem fajnej zabawie, doprawioną litrami alkoholu i seksownym tańcem - głównie moim z Angie. Kiedy się upijam moje granice się trochę zacierają, ale nie przeszkadza mi to.
Czasem siedzę koło Justina, który czasem mnie zagaduje, a czasem nie. Angie spędza pół nocy na rozmowie głównie z jednym z przyjaciół Justina. Widzę w jej oczach znajome iskierki i śmieję się. Eddie jest wszędzie, rozmawia z każdym i pije z każdym. Jest duszą towarzystwa i dzięki niemu większość z nas ma wyśmienity humor.
Poznaję wszystkich członków ekipy tanecznej Justina i przekonuję się, że to świetni ludzie. Przynajmniej teraz.
Przed 4 jestem już naprawdę wstawiona i śmieję się cały czas, sama nie wiem z czego. Ekipa się trochę przerzedziła i wiem, że czas wracać do domu. Nie bardzo pamiętam jak wracam do apartamentu, ale wiem, że Angie jest tak samo jak upita jak ja.
Za to rano, wpada do mojego pokoju i rzuca na łóżko tablet, z jakimś tekstem.
- Co do...? - mamroczę, przecierając oczy.
Cholera, moja głowa.
- Tylko kurwa na to spójrz. - mówi szybko moja przyjaciółka.
Biorę tablet do ręki i kiedy widzę co na jego ekranie się znajduje, serce mi staje.
" JUSTIN BIEBER I JEGO NOWA ZDOBYCZ!
Mamy zdjęcia z wczorajszej imprezy w luksusowym klubie, gdzie bawił się Bieber bez swojej dziewczyny, ale za to z nową piękną nieznajomą. Sprawdźcie to! "
Klikam w załącznik i otwiera się zdjęcie, przedstawiające mnie i Justina wczoraj w klubie.
Cała zaczynam drżeć i robi mi się niedobrze.
- Jestem skończona.
Na wstępnie chciałam przeprosić, że tak późno dodaję rozdział. Jestem z niego niezadowolona, ale mam nadzieję, że Wam kochani przypadnie do gustu. Zostawcie mi swoje opinie w komentarzach, które ogromnie mnie motywują do pracy i dają mi wiele radości. Chciałam Wam też podziękować za prawie 3,5K wyświetleń. Jesteście niesamowici!
PS. Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, zapraszam do zakładki "INFORMOWANI".
Jeśli macie pytania,sugestie to wpadajcie na ASKA.
PS2. Najprawdopodobniej nowy rozdział już w niedzielę.
Buziaki,
V.
Jest świetny ! Kocham tego bloga 💞
OdpowiedzUsuńZakochałam się *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny blog!
OdpowiedzUsuńNajlepszy ff jakie czytałam kiedykolwiek!!!!�� kiedy nowy? Dodawaj częściej! ������
OdpowiedzUsuńkocham to! czekam na dalszą część
OdpowiedzUsuńdmklfcnfkdjvvlbjvdjbv boski ♥♥
OdpowiedzUsuńTrochę wkurza mnie, że główna bohaterka dostaje paraliżu gdy Justin się pojawia, po za tym świetny rozdział ;D Dobrze piszesz ;)
OdpowiedzUsuń<3 czekam na nn
OdpowiedzUsuńO cholera o cholera co sie dzieje :o ciekawa jestem jak teraz to wszystko sie potoczy skoro nasza "para" pojawiła sie juz w sieci!
OdpowiedzUsuń@asielolo
Zajebiste az brak mi słów by opisać to inaczej
OdpowiedzUsuń