"I'll be"
Budzę się nagle wyrwana z głębokiego, ale nerwowego snu. Oddech mam urywany, a serce bije mi w zawrotnym tempie próbując wyrwać się z piersi. Gdzie ja jestem? Siadam ostrożnie i uświadamiam sobie, że jestem na tylnym siedzeniu mojego samochodu. Przez chwilę zastanawiam się dlaczego akurat tutaj się znajduję i dlaczego zasnęłam, ale potem uderza we mnie bolesny fakt. Wzięłam. Po tylu latach złamałam się i wciągnęłam kokę. Nie mogę w to uwierzyć, robi mi się słabo na tę myśl. Prawda jest taka, że to wcale w niczym nie pomogło, czuję się teraz gorzej niż wcześniej, bo zaczynają mnie zżerać wyrzuty sumienia. Boże, gdyby ktokolwiek mnie zobaczył w takim stanie lub dowiedział się, że wzięłam... Nawet nie chce o tym myśleć.
Przecieram zmęczoną twarz i biorę kilka głębokich oddechów. To był tylko jeden raz, nie mogę tego zrobić ponownie. A może jednak? "Pomyśl o Toddzie, Gracie, twoich rodzicach", wzdycha moja podświadomość, a ja parskam śmiechem, ponieważ przez zaćpaniem również o nich pomyślałam i to wcale mnie nie powstrzymało. Teraz czuję się potwornie źle i chciałabym cofnąć czas. Ale z drugiej strony coś w środku mnie przypomina mi, że jeden raz jeszcze nikomu nie zaszkodził i nie powinnam się z tym tak gryźć.
Jestem rozerwana i gdy rozmyślam o tym wszystkim co się stało zaczynam płakać. Chowam twarz w dłoniach, wylewając coraz więcej łez i uświadamiając sobie jak słaba jestem. Dlaczego tak szybko się poddałam? Dlaczego uciekłam do najgorszego? Prawda jest taka, że kilka lat temu, kiedy znajdowałam się w takich sytuacjach jedynym rozwiązaniem i ratunkiem dla mnie były dragi. Tego dnia również działałam instynktownie, co bądźmy szczerzy przyniosło mi zgubę. Już teraz wiem, że potrzebuję pomocy, ale tak bardzo wstydzę się o nią poprosić. Wszyscy moi bliscy już tyle dla mnie zrobili, a ja wciąż sprawiam im problemy. Nie zasługuję na nich ani trochę.
Po kilku minutach uspokajam się o tyle o ile i przechodzę na przednie siedzenie, siadając za kierownicą. Dopiero teraz zauważam, że jest prawie północ. Boże, mama musi odchodzić od zmysłów.
Sięgam po telefon i zauważam kilkanaście nieodebranych połączeń od Angie, Iana, mamy i Eddiego. Wzdycham ciężko, po czym wybieram numer przyjaciółki, ponieważ wiem, że z nią najszybciej się dogadam.
- Chryste, Faith! - woła Angel, kiedy odbiera po pierwszym sygnale. - Gdzie ty się do cholery podziewasz?! Wszyscy odchodzimy tu od zmysłów!
- Przepraszam - mówię cicho, zażenowana swoim zachowaniem. - Już wracam, niedługo będę.
- Gdzie ty jesteś? - pyta przepełnionym troską oraz złością głosem.
- Musiałam załatwić pare spraw w firmie, a potem pojechałam poukładać sobie myśli, potrzebowałam tego.
- W porządku, ale dlaczego nie zadzwoniłaś? - Nadal jest wkurzona, a wole nie myśleć w jakim stanie jest mama.
- Nie wiem, przepraszam. Nie pomyślałam - wzdycham żałośnie i odpalam samochód. - Niedługo będę.
- Okej, czekamy. - Po tych słowach rozłącza się, ku mojej uciesze.
Biorę głęboki oddech, zagryzam wargę i wyjeżdżam z dzielnicy, o której chcę jak najszybciej zapomnieć.
Justin's POV
Tego ranka budzę się z ogromnym kacem i bólem głowy, związanym z nim. Spiłem się ostatniej nocy okrutnie, zresztą jest tak od paru dni i prawdę mówiąc jakoś nie specjalnie mnie to obchodzi. Jest mi tak dobrze, kiedy jestem wstawiony nie myślę o Faith, albo ten cały syf nie boli mnie tak bardzo. Wiem, że wczoraj zadzwoniłem do niej, ale kompletnie nie pamiętam o czym rozmawialiśmy. Nie powinienem tego robić, bo bardzo możliwe, że to wpłynęło na jej nastrój. To, że była wkurzona po moim wywiadzie jest oczywiste, o czym świadczył jej sms, którego do końca nie zrozumiałem, choć składał się jedynie z dwóch słów. Nie wydaje mi się, bym gdziekolwiek skłamał, albo po prostu inaczej na to patrzę. Tak czy inaczej każdego dnia uświadamiam sobie, jak bardzo tęsknię za tą dziewczyną. Chciałbym, żeby była teraz obok mnie, ale z drugiej strony boję się zobowiązań. To jest tak popieprzone.
Teraz siedzę na tarasie z butelką piwa w ręku i ponownie spędzam dzień na robieniu niczego. Nie chce mi się i nie mam ochoty zrobić coś pożyteczniejszego od leżenia na słońcu. Wszyscy moi domownicy gdzieś sobie poszli, ale z tego co pamiętam Camile ma wrócić jakoś niedługo z Ryanem. W sumie, to też mam gdzieś. Cieszę, że ze mną są i znoszą moje humory, ale naprawdę czasem mam ich dosyć. Siebie zresztą też mam po dziurki w nosie.
Rozglądam się po tarasie, gdy przypominam sobie wieczór, kiedy byłem tu z Faith i natychmiast blokuję tę myśl. Nie rób sobie tego, Bieber. Znajdziesz jeszcze tysiąc innych panienek, które nie będą oczekiwały więcej niż będziesz sobie tego życzył.
Ale czy tego właśnie chcę? Wzdycham bezradnie i podnoszę się z leżaka, a następnie wracam do domu, w którym jest chłodniej niż na zewnątrz. Sięgam po pilota od stacji dokującej, włączam jakąś muzykę, po czym idę wyrzucić pustą butelkę po piwie. Otwieram lodówkę, z której wyciągam kolejną butelkę, a potem uciekam do pokoju gier troche się rozerwać. Trochę się nudzę, ale ogólnie podoba mi się to słodkie lenistwo pomieszane z otępieniem. Przemierzając szeroki korytarz prowadzący do pokoju z xboxem wyciągam telefon z kieszeni dresów i zaczynam przeglądać profilaktycznie instagrama. Oczywiście najpierw zalewają mnie tysiące komentarzy i innych powiadomień, ale po uporaniu się z nimi mogę spokojnie przejrzeć zdjęcia znajomych. Po kilku minutach oglądania i lajkowania fotek mam zamiar sprawdzić twittera, ale wtedy natrafiam na zdjęcie Faith, przez które zasycha mi w gardle i przystaję w półkroku. Obraz, który jest jest czarno-biały, przypomina bardziej kadr z jakiegoś filmu i wprawia mnie w dziwnie smutny nastrój. Może dlatego się tak dzieje, ponieważ ogólnie to zdjęcie wydaje się być smutne. Czytam opis, który brzmi" ''Zostawiłeś mnie samą w pustym mieście, w którym pełno jest tylko Twojej nieobecności.'' i serce mi się ściska. Boże, dlaczego ją zostawiłem? Dlaczego odrzuciłem kogoś takiego jak ona? Jestem kretynem.
Po wypiciu kolejnych dwóch butelek piwa zasypiam na kanapie w pokoju gier, ale po jakimś czasie słyszę podniesione głosy gdzieś w oddali, przez co natychmiast się budzę. Wytężam słuch i okazuje się, że to głosy należące do Miley i Camile.
- On śpi! Daj mu odpocząć! - woła Camile.
- Jest środek dnia! Po czym do cholery ma odpoczywać!? Zejdź mi z drogi, albo użyję siły - kontruje Miley, ze znanym tylko sobie temperamencie w głosie.
- Jesteś nienormalna - odpowiada Cam ze złością.
- Nie tak jak ty - rzuca Miley i wpada do pokoju, w którym się znajduje.
- Powie mi ktoś do jasnej cholery co tu się dzieje? - warczę na powitanie, mierząc obie dziewczyny wzrokiem.
- Przyszłam sobie z tobą porozmawiać, ale twoja szanowna przyjaciółka próbuje mi to utrudnić - mówi Miley, podchodząc bliżej i sadowiąc się ostatecznie na fotelu.
- Spałeś i nie chciałam... - zaczyna Camile, nie pozwalam jej skończyć.
- Jest okej, możesz nas zostawić. - Kiedy kończę zdanie spotykam się ze zdezorientowanym spojrzeniem Cam. Czyżby nie chciała wychodzić?
- Słyszałaś? Wracaj do swoich spraw, nie potrzebujemy przyzwoitki - wtrąca Miley i macha dłonią, pokazując Camile by spadała. Nie sądziłem, że aż tak się nie lubią.
Tak czy inaczej, moja przyjaciółka z Nowego Jorku waha się przez moment, ale w końcu wychodzi i zamyka za sobą drzwi. Wtedy Miley przechodzi do ataku.
- Zależy ci na niej? - pyta bez zbędnych słów.
- Co? Na Camile? - Marszczę brwi.
- Nie, kretynie. To naprawdę mało mnie obchodzi i szczerze mam nadzieję, że łączy cię z tą laleczką tylko przyjaźń. - Przewraca oczami. - Chodzi mi o Faith.
- Faith? - Krzywię się. Po jaką cholerę ona tu przyszła?
- Tak, Faith. Jeśli nie pamiętasz, to pozwolę sobie wyjaśnić, że to dziewczyna, którą pare dni temu kopnąłeś w tyłek. - Uśmiech na twarzy Miley jest tak sztuczny i przerysowany, że aż mam ciarki.
- Przestań - warczę. - Doskonale wiem kim ona jest i co zrobiłem. Wydaje mi się, że ostatnio podsumowałaś mnie całkiem porządnie.
- Zasłużyłeś na to - odpowiada z przekonaniem. - A teraz mi odpowiedz na poprzednie pytanie.
Patrzę na blondynkę przez kilka sekund w milczeniu, myśląc nad jej słowami. Zależy mi? Tak? Nie?
- Nie wiem - mówię w końcu, wzruszając ramionami. - Tak pośrodku. Chyba.
Miley unosi swoją idealnie wyregulowaną brew i patrzy na mnie wzrokiem mówiącym "Poważnie?".
- O nie, nie, mój drogi. Albo ci zależy, albo nie. Pośrodku to możesz być z kolegą. Pośrodku to takie "lubię cię, ale tak naprawdę mam cię w dupie". Więc jeśli masz coś jeszcze w tej swojej skacowanej głowie i aspirujesz trochę wyżej niż pukanie co rusz nowych panienek, imprezowanie i nawalanie się standardowo co trzy dni, to wstaniesz, poszukasz swoich jaj, które gdzieś zgubiłeś i zawalczysz o Faith.
- Co ci tak na niej zależy, co? - pytam, ignorując ostre słowa dziewczyny. - Pierwszy raz widzę, żebyś tak polubiła jedną z moich panienek.
- Zacznijmy od tego, że ona nie jest jakąś tam twoją panienką. Ta dziewczyna ma w sobie więcej wartości i rozumu niż wszystkie twoje laski razem wzięte. Weź ty się chłopie otrząśnij z tego pieprzonego, egoistycznego patrzenia tylko na swoje potrzeby i zastanów się, co ty robisz ze swoim życiem. Bo może masz wszystko o czym marzą przeciętni ludzie, ale to wszystko jest niczym, jeśli nie masz miłości w swoim życiu. Jak zaczniesz rozumieć moje słowa, to daj znać. Szkoda, tylko że to ja dostrzegam potencjał w Faith, a nie ty. - Dziewczyna klepie mnie po ramieniu, a później kieruje się do drzwi.
Jej słowa odbijają się echem w mojej głowie i czynią ze mną coś naprawdę dziwnego.
- Stój - mówię stanowczo. - Wróć.
Instynktownie czuję, że Miley w tym momencie własnie szeroko się uśmiecha i to sprawia, że i ja się uśmiecham.
- Więc teraz się skup - zaczyna, gdy siada obok mnie. - Zamknij oczy i powiedz mi tak szczerze, z głębi serca. Czujesz coś do niej?
- J-ja nie wiem - mówię odruchowo, a wtedy czuję dłoń Miley na swoim nadgarstku.
- To jeszcze raz. Skup się, tym razem porządnie. Posłuchaj co mówi ci serce, ono zawsze ma racje.
Robię to co każe. Zamykam oczy i zaczynam zaglądać w najgłębsze zakamarki swojej duszy, tam gdzie już dawno nie byłem. Powoli, z każdym kolejnym oddechem czuję, że coś się we mnie na nowo otwiera. Zaczynam się uśmiechać, kiedy uświadamiam sobie co to takiego jest.
- I? - Słyszę po jakimś czasie.
- Wiesz Mils... - wzdycham. - Zakochałem się w niej. Na zabój.
Faith's POV
Kiedy wróciłam tamtej nocy do domu spotkałam się z ogromną dezaprobatą ze strony moich współlokatorów. Oczywiście mama, jak to mama popłakała się ze złości i zmartwienia, ale w końcu się uspokoiła, wygłosiła swoje umoralniające kazanie i poszła spać. Angel i Ian cały czas upewniali się czy wszystko ze mną w porządku i mogę przypuszczać, że obawiali się, że coś wziełam. Byłam spokojna, bo oprócz moich permanentnie opuchniętych oczu nic po mnie nie było widać. Gdy uspokoiłam ich nerwy wszyscy poszliśmy spać, by przygotować się na następny dzień.
Dzisiejszy dzień w pracy miałam wolny, ponieważ Chris gdzieś pojechał i nie potrzebował mnie koniecznie przy sobie, z czego szczerze mówiąc byłam bardzo zadowolona.
Rano, to znaczy po jedenastej ustaliliśmy z Ianem, że będziemy mieć dzisiaj pierwszą próbę. Bardzo się cieszę, bo cholernie stęskniłam się za tańcem. Ian mówi, że ma już przygotowaną pewną choreografię dla nas, więc mam nadzieje, że obędzie się bez większych problemów.
Na sali pojawiam się po drugiej. Ian właśnie rozmawia z jakimiś ludźmi, którzy wydają się być w podobnym wieku co my. Podchodzę bliżej i witam się z moim przyjacielem, który natychmiast przewiesza rękę przez moje ramiona.
- Poznajcie się. To jest Faith, moja cudowna przyjaciółka i partnerka taneczna, a to są moi znajomi z sali. Często podglądamy siebie nawzajem - oznajmia Ian, totalnie wyluzowany.
Obdarzam grupkę szczerym uśmiechem, patrząc przez chwilę na każdego z osobna.
- Bardzo miło mi was poznać - mówię w końcu i ściskam dłoń każdego z nich.
- Hej, czy ty czasem nie jesteś dziewczyną Justina Biebera? - pyta nagle jakaś dziewczyna w poszarpanym warkoczu.
Cała się spinam, podobnie jak Ian, ale zachowuję zimną krew i nie przestaję się uśmiechać.
- Jestem jego dobrą znajomą - odpowiadam zwięźle i na tym kończę temat, co chyba spotyka się ze zrozumieniem.
Po kilku minutach błahej rozmowy zostajemy z Ianem sami na sali i zaczynamy pierwszy trening. Okazuje się, że pierwsza choreografia z dwóch jakie mamy stworzyć to modern jazz, który bardzo lubię. Ian wybrał jedną z piosenek Sii, co cieszy mnie jeszcze bardziej, ponieważ kocham tę kobietę. Na początku mamy kilka trudności z dograniem kroków, ale później jest już coraz lepiej.
W przerwie mój przyjaciel biegnie po wodę, a ja odpoczywam pod lustrem, ocierając pot z czoła. Nagle zaczyna dzwonić mój telefon, więc wstaję i zmierzam po niego. Okazuje się, że to Miley.
- Cześć! - witam się z nią wesołym głosem. Dzięki tańcu zapominam o wszystkich troskach i to jest świetne.
- Hej, Teksas. Dzwonię do ciebie z zaproszeniem - oznajmia dziewczyna równie pozytywnym tonem.
- Zamieniam się w słuch - odpowiadam z ciekawością.
- Dzisiaj w The Nice Guy jest mały wieczorek muzyczny i występuje tam kilku moich dobrych znajomych. Przyjdziesz? - pyta z nadzieją w głosie.
- Hm, no nie wiem - wzdycham, bo nie jestem do końca przekonana, czy mam ochotę na wychodzenie z domu. - O której to się zaczyna?
- Dziewiętnasta. Wpadnij, będzie fajnie! - zapewnia.
- No dobrze, niech będzie - zgadzam się wreszcie pod wpływem emocji
- Świetnie! Weź ze sobą Angie! - proponuje, a później nasza rozmowa schodzi na inne tory. Miley jest bardzo szczęśliwa, a ja cieszę sie razem z nią. Może wreszcie wychodzę na prostą?
Angie jest na spotkaniu, ale obiecuje do nas dotrzeć później. Udaje mi się namówić Channy, żeby dołączyła do nas, bo bardzo się za nią stęskniłam. Eddiemu też proponowałam, ale ma dzisiaj niestety nockę. Tak czy inaczej po osiemnastej wybiegam z łazienki i w nerwach przekopuję szafę. W końcu decyduję się na pomarańczowy, luźny top bez ramion, poszarpane dżinsy, a do tego później założę szare botki. Powinno być okej jak na niezobowiązujący wypad ze znajomymi.
Prostuję włosy, nakładam makijaż i pędzę na dół, gdzie spotykam mamę karmiącą Gracie oraz Iana oglądającego telewizję. Żegnam się z nimi, życząc im miłego wieczoru i wychodzę z mieszkania, mając nadzieję, że się nie spóźnię. Nawet nie wiem dlaczego tak bardzo mnie tam ciągnie, ale w sumie to całkiem fajne. W końcu nie myślę tyle o Justinie, wymazałam z pamięci narkotykowy incydent, a pamięć po moich złych dniach zakończyłam dodaniem zdjęcia na instagram. Wiem, że wywołało pewnie nie małe poruszenie, ale tak chciałam to zakończyć. Teraz już wiem, że nikt cię mnie obroni. Muszę sobie dać radę sama. Ze wszystkim. Zwłaszcza sama ze sobą. A gdy mi się to uda, już nikt nie zdoła mnie zniszczyć.
Na miejsce docieram kilkanaście minut po siódmej. Mam nadzieję, że Miley nie będzie się na mnie bardzo złościć. Przed wejściem widzę Channy, więc w trybie natychmiastowym wychodzę z samochodu i pędzę w jej stronę. Gdy mnie zauważa, uśmiecha się szeroko i witamy się ze sobą, a później wchodzimy do restauracji. W środku jest dosyć sporo ludzi, ale nie na tyle, by czuć się niekomfortowo. Ogarniam wzrokiem pomieszczenie i zauważam Miley siedzącą w stoliku praktycznie na przeciwko sceny. Zmierzamy do niej, witamy się i od razu zaczynamy plotkować. Jestem pod wrażeniem opanowania Channy, ponieważ poraz pierwszy spotyka Miley, a zachowuje się jakby znały się lata. Troche mi ulżyło prawdę mówiąc. Angie wysyła mi smsa, że będzie do godziny i żebyśmy się dobrze bawiły. Zapewniam ją, że tak własnie będzie i że na nią czekamy.
Wieczór jest naprawdę doskonały. Cieszę się, że postanowiłam wyjść z dziewczynami na miasto i zapomnieć o troskach. Dzięki Miley co rusz wybuchamy śmiechem, ponieważ raczy nas najprzeróżniejszymi opowieściami z jej życia. W między czasie wystąpiło kilku piosenkarzy, którzy przyjemnie śpiewali i zabawiali publiczność.
Kiedy sączę drugiego drinka na sali wybucha poruszenie, a gdy zerkam na Miley jej twarz promienieje radośnie. O co chodzi? Rozglądam się dookoła i wtedy mój wzrok pada na scenę. Zamieram na moment, kiedy widzę siedzącego na wysokim krzesełku Justina, trzymającego gitarę. Jest bardzo spokojny i uśmiecha się radośnie do ludzi naprzeciw niego. Ma na sobie skórzaną kurtkę, białą koszulkę, ciemne spodnie i kapelusz na głowie. Gapię się na niego oniemiała, a wtedy jego wzrok skupia się na mnie. Chcę się ruszyć, ale nie mogę. On patrzy na mnie w milczeniu, a ja na nowo zaczynam czuć to doskonale znane mi mrowienie. Wystarczyła tylko jedna chwila, by moje wszystkie uczucia do niego wróciły ze zdwojoną siłą.
Kątek oka dostrzegam idącą między stolikami Angie, która wygląda zabójczo.
- Coś mnie ominęł... - ucina wpół słowa, gdy zauważa Justina na scenie. No, przynajmniej ona czuje się podobnie do mnie.
Jedyną najmniej zszokowaną osobą w naszym towarzystwie jest Miley. A więc musiała maczać w tym swoje palce. Cwana bestia. Muszę z nią potem poważnie pogadać.
- Cześć wszystkim - odzywa się po chwili Justin swoim aksamitnym głosem. - Przyszedłem wam tu trochę pograć. Jestem trochę zestresowany, bo nie robiłem tego od dawna, więc jeśli mógłbym prosić, nie róbcie mi zdjęć, okej? Chcę, żebyśmy wszyscy cieszyli się tym wieczorem tak samo dobrze. Dzięki.
Po tych słowach chwyta gitarę, zaczyna ją sprawdzać, a potem rozlega się jej znajomy dźwięk. Na początku nie poznaję co to za piosenka, ale kiedy słyszę pierwsze słowa od razu sobie przypominam. Justin od pierwszych taktów patrzy cały czas na mnie, jakby te wszystkie słowa kierował do mnie. A może rzeczywiście chce mi to wszystko powiedzieć? Boże, dlaczego on mi to robi? Moje serce tego chyba nie zniesie. Zaczynam na nowo odczuwać ból, bardzo silny ból.
- And you're my survival, you're my living proof. My love is alive, and not dead. - Te słowa piosenki, które wyśpiewuje Justin sprawiają, że po moich policzkach spływają słone łzy. Nie potrafię się powstrzymać. Muszę stąd wyjść, natychmiast. Niech to się nie dzieje. Tęsknię za nim tak bardzo, że wolałabym go już nigdy więcej nie widzieć.
Czekam do końca piosenki, a potem bez słowa chwytam torebkę i zmierzam w kierunku wyjścia, zostawiając za sobą zdziwione przyjaciółki.
Wychodzę na zewnątrz, gdzie panuje dziwny spokój oraz chłód. Muszę wracać do domu i zatopić się w swoim cierpieniu na nowo. Po co on mi to znowu zrobił?!
Robię krok w stronę samochodu, ale wtedy słyszę za sobą aksamity głos, należący do człowieka, którego kocham całą sobą.
- Faith, poczekaj - prosi błagalnie, a ja się zatrzymuję, choć wciąż stoję do niego tyłem. - Chciałem pogadać.
- Odszedłeś ode mnie kilka dni temu, więc dlaczego teraz mi to robisz? - pytam drżącym głosem.
- Daj mi to wszystko wyjaśnić. Wiem, że to przez co ostatnio przechodziłaś, było straszne, ale uwierz mi. Ja też nie skakałem ze szczęścia.
- Poszłabym za tobą do piekła, ale nie spodziewałam się, że mnie tam zostawisz - chrypię i powoli się do niego obracam. Mam gdzieś, że widzi moją zalaną łzami twarz. Przecież to nie pierwszy raz.
- Faith, przepraszam. Naprawdę przepraszam...
- Przestań. Nie rób tego, jeśli za chwilę znów zamierzasz mnie opuścić.
- Nie zamierzam! - wykrzykuje. - Wiem, że jestem bezlitosnym egoistą, a od czasu do czasu idiotą. Na pewno zdarzy się niejedna chwila, kiedy będziesz miała ochotę mnie uderzyć, ale daj mi jeszcze jedną szansę, by Cię kochać. Powiedz tylko słowo, a nigdy więcej Cię nie opuszczę.
- Kochać? - dukam przez łzy, nie wierząc własnym uszom. - Kochać? - powtarzam.
-Jestem zmęczony i nie mam ochoty strasznie za czymś tęsknić. A w twoim przypadku tak właśnie jest. Każdego pieprzonego dnia tęskniłem za tobą coraz bardziej i to sprawiało, że wariowałem. Chcę się tobą opiekować, ale i być opiekowanym, tak jak chcę się budzić z tobą, ale i razem z tobą nie móc zasnąć. Którejś nocy budziłem się przerażony. Zdałem sobie sprawę, że już zawsze pragnę spać obok Ciebie, z Tobą, w Tobie. Rozumiesz?
- Justin... - Robię krok w jego stronę, zalewając się nowymi łzami.
- Zależy mi na tobie, chociaż wszystkim wokół powtarzam, że tak nie jest. Ja - silny i niezależny facet- chciałbym, żebyś mnie kochała. - Stoi bez ruchy z opuszczonymi ramionami i patrzy na mnie smutno.
A ja czuję się, jakby świat nagle nabrał nowego sensu. Nie wiem dlaczego, ale wierzę w jego słowa. On mówi prawdę, wiem to, chociaż ciężko mi w to uwierzyć. Podchodzę do niego i wtulam się w jego ciepłe ramiona, przyciskając twarz do jego klatki piersiowej.
- Kocham - odpowiadam, wkładając w to jedno małe słowo całą siebie.
Wiem, że ten też jest krótki, ale sądzę, że Wam się spodoba. Przepraszam, za ostatnie szaleństwo.
Komentujcie i do następnego!
O JEZU UMARŁAM
OdpowiedzUsuńTO NAJSŁODSZY ROZDZIAŁ NA ŚWIECIE JEJKU
UsuńBoże to jest takie cudowne:( uwielbiam Cię dziewczyno!
OdpowiedzUsuńjesteś najlepsza, boże ten rozdział jest taki cudowny!! kocham twoje ff najbardziej na świecie
OdpowiedzUsuńkońcówka *.* czytam to w kółko i nie moge przestać
OdpowiedzUsuńAwww ten rodział to idealne zakończenie dnia 💖
OdpowiedzUsuńSzkoda trochę, że już są razem, ale zrobiłaś to zajebiście i tak, że nie wyszło to tandetnie. I ten moment kiedy mówi, chce być kochany przez nią. I to, że to zrozumiał. Jest super.
OdpowiedzUsuńAaaajahagsnsjdjhdvdvwnaksn!!!
OdpowiedzUsuńPogodzili sie! Choc mialam nadzieje, za jakis maly romanski z jej szefem :p
X.O.X.O
PS. Your forever.
Jesteś cudowna! Byłam pewna, że ta niespodzianka będzie jakaś mała tak jak mówiłaś, a tu opóźnione prima aprilis! Niedobra jesteś!! (żartuję haha)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że z nimi teraz będzie coraz gorzej, a jest coraz lepiej i strasznie się z tego cieszę. Mimo, że się kochają zapewne będzie jeszcze trochę dram. Ciekawe jak będzie z Camile. ;)
Z niecierpliwością czekam na następny. xx /@bizzlessmile
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA TAKKK !! nareszcie sobie wszystko wyjaśnili . Podziwiam cię dziewczyno za tak zajebistego bloga jak go czytam to nie mogę się od niego oderwać błagm daj szybko nowy rozdział bo nie wytrzymam :)
OdpowiedzUsuńOMFG CZEKAŁAM NA TO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMAM NADZIEJE ZE ON TEGO TERAZ NIE ZEPSUJE. Ja czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Boże takie emocje
Kurcze trochę mnie ominęło.. Trochę mnie nie było na tt i miałam powiadomienie tylko o 18 rozdziale, przeczytałam go a tam na końcu "nowszy post" i aż w szoku jestem, że dwa mnie ominęły jeszcze jakby :D dobra wracam do czytania 19
OdpowiedzUsuń@asielolo
Awwwww końcówka wymiata <3 genialny rozdział, takie niespodzianki to ja rozumiem! xd Miley najlepsza, ktoś musiał przemówić Justinowi do rozumu, a ona zrobiła to świetnie, no mistrzyni! Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału! :) Love x
OdpowiedzUsuńCzytam te opowiadanie od poczatku, tak samo jak lasting-dream i doszłam do wniosku, że chyba nigdy nie skomentowałam żadnego rozdziału. Uwielbiam to jak piszesz i wiem, że jest masa ludzi, którzy wchodzą tu i czytają nie zostawiając po sobie śladu. Komentuje teraz, bo chce ci uświadomić, że jesteś doceniana, chociaż większość ci tego nie okazuje. Pisz dalej, mam nadzieje, ze to nie jest ostatnie twoje opowiadanie, które czytam :) nie mogę się doczekać do następnego. Buziaki!!
OdpowiedzUsuńAch, przyznam się bez bicia, że ostatnio trochę sobie odpuściłam i rzadko tu zaglądałam. Starałam się być na bieżąco, i w sumie byłam, ale nie zostawiałam po sobie komentarzy, za co Cię przepraszam kochana, bo wiem ile one znaczą dla autora.
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że ostatnio dodajesz rozdziały z opóźnieniem i całkowicie to rozumiem, chociaż pewnie wiele osób Cię zaatakowało z tego powodu, jakby pisanie tego było Twoim obowiązkiem. A powinno być przyjemnością. Ale mam nadzieję, że pomimo tego, tak jednak jest? :) Również lubię, kiedy nowości pojawiają się regularnie, bo zawsze ich z niecierpliwością wyczekuję, ale też wiem, że nie zawsze łatwo jest się wyrobić "na czas". Nie zawsze jest wena, nie zawsze są pomysły, nie zawsze jest chęć... Z doświadczenia wiem, że na początku zawsze wszystko jest super i fajnie, w głowie tysiące pomysłów, myśli się "nie będzie żadnego problemu, wszystko jest zaplanowane od początku do końca, będę dodawać regularnie i będzie super", ale przychodzi do 10 rozdziału (tak zawsze miałam ja, nie wiem po którym dokładnie Tobie się to przytrafiło haha :)) i człowiek nie wie co napisać, jak ubrać w słowa to co stworzyło się wcześniej w głowie. Wiesz, że są ludzie, którzy oczekują od Ciebie czegoś co sprawi, że będą pod wrażeniem, nie chcesz i zawieść i chcesz żeby wszystko było perfekcyjnie, ale właściwie tym jeszcze bardziej ich zawodzisz. Hm, to skomplikowane, ale wiedz, że doskonale Cię rozumiem i nie musisz się tym przejmować. Jeśli nie masz weny, ochoty, czasu w sobotę to dodaj rozdział we wtorek. Zawsze będą ludzie, którzy będą na niego czekać i prędzej czy później go przeczytają i wywoła to w nich zaplanowane emocje. Jednak w miarę możliwości - proszę, nie rób tak zbyt często, bo osobiście kocham to opowiadanie i potrzebuję nowego rozdziału co tydzień jak tlenu haha <3 Jeśli mogłabym, czytałabym nowy rozdział codziennie!
Radzisz sobie świetnie, naprawdę. Jesteś co raz lepsza i lepsza, w każdym rozdziale mnie zaskakujesz. Masz naprawdę bogaty zasób słów, jest ciekawie, nie ma powtórzeń - na 6+. Błędy popełniasz bardzo sporadycznie, ale to podejrzewam z nieuwagi - każdemu się zdarza! Duże postępy.
Co do treści - jestem szczęśliwa, że Justin otworzył w końcu oczy i wyznał Faith to, co czuje. Z kolei mam nadzieję, że ta już nigdy więcej nie złapie za narkotyki. Jako że mam więź emocjonalną z bohaterami strasznie mnie to rozczarowało i do ostatniej chwili miałam nadzieję, że się ocknie. Z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń! :)
Co do dopisku pod rozdziałem - nie musisz nikogo przepraszać za to, że ostatnio "poszalałaś"! To Twoje opowiadanie i możesz robić co chcesz, to właśnie to czyni je ciekawym i unikatowym - to, że wkładasz w nie własną wizję. Osobiście nie lubię, gdy opowiadanie jest cały czas jedną wielką dramą, ale nie przepadam też, gdy jest to przesłodzone romansidło. Ty idealnie umiesz to wypośrodkować i rób tak dalej! Nie przejmuj się komentarzami typu "za dużo dram, a ja nie lubię dram". Ty piszesz według własnej wizji, wiadomo, że dla czytelników, ale to Ty tworzysz historię i jeśli komuś się nie podoba to nie musi jej czytać. Zawsze będą Ci którzy Cię docenią i będą wierni Twojemu pomysłowi.
Hm, nie wiem czy jasno to wszystko ujęłam, to co chciałam Ci przekazać, ale mam nadzieję, że tak. Przepraszam za mętlik w komentarzu, i że jak zwykle napisałam Ci taki list haha :) Również wybacz mi wszystkie błędy i powtórzenia, ale jest już naprawdę późno i nie mam już głowy :) W każdym razie dużo miłości, dużo weny i pochwałka (mój słynny wymysł haha :)). Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
- Chyba wiesz kto :) Musze sobie wymyślić jakiś podpis żebym nie musiała zawsze zaznaczać, że "tak to ja!" haha :)
jaith to życie
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdział 💞💞💞
OdpowiedzUsuńten rozdział >>>>
OdpowiedzUsuńBoze boze cudowny KOCHAM TO OPOWIADANIE I KOCHAM CIEBIE ZA TO ZE TO PISZESZ <3 poprostu niesamowite
OdpowiedzUsuńO jesusiu ; o Miałam podejrzenia co do tego , że do siebie wrócą♡♡♡Chyba mam zawał... Aaaa to jest chyna jeden z najsłodszych rozdziałów do tej pory ♥ Uwielbiam Cię i twoje opowiadanie :) O mój Boże oni będą znów ze sobą ♡♡♡♡♡♡♡♡ Mam nadzieje , że niedługo dodasz następny ♥♥♥ Kocham i czekam z niecierpliwością na następny ;* Do następnego :^
OdpowiedzUsuńzajebiste
OdpowiedzUsuńa tak btw co jelenaupdates? :( proszę prowadźcie dalej to konto!! albo chociaż oddajcie komuś, to było w sumie moje ulubione źródło informacji, zawsze tam wchodziłam i w ogóle. proszę
OdpowiedzUsuńczytałam ten rozdział w szkole i serio miałam tam ochotę zacząć krzyczeć ze szczęścia XD
OdpowiedzUsuń"Zakochałem się w niej. Na zabój." najlepszy moment
OdpowiedzUsuńJednego nie zdążyłam skomentować, a tu już drugi dodajesz. Możesz robić tak zdecydowanie częściej :D
OdpowiedzUsuńCo do poprzedniego rozdziału to matko. Początek prawie cały przeryczałam i cieszę się, że dzięki Miley wreszcie Justin ogarnął swoją dupę i zaczął walczyć o Faith. Strasznie polubiłam Miley, a zwłaszcza to że nie boi się powiedzieć człowiekowi prosto w twarz co o nim myśli. Nie przypadła mi do gustu postać pana Johnsona. Mam wrażenie, że ta jego pomoc Faith przyniesie za sobą kłopoty...Jeszcze te dragi...Wiem, że wcięła teraz tylko raz i obiecała, że już tego nie zrobi, ale już kiedyś była od nich uzależniona, prawda? Mam nadzieję, że ten raz nie pociągnie za sobą kolejnych w przyszłości. Zobaczymy.
Cieszę się, że Justin i Faith znów są razem, bo ona naprawdę go cholernie potrzebuję. Zresztą, sama przyznała, że potrzebuje pomocy. Justin powiedział do Miley, że zakochał się w Faith. Nareszcie się do tego przyznał i przestał uciekać przed prawdą w alkohol i imprezy. Mam nadzieje, że przynajmniej problemy w ich związku na jakiś czas zostaną zażegnane, chodź z drugiej strony czeka ich obojga dużo pracy na nim.
W ogóle Faith zaczęła wreszcie próby z Ianem. Widać było jak taniec działa na nią uspokajająco, potrzebowała tego. Przynajmniej na chwilę oderwała się od rzeczywistości.
Na dziś to tyle, czekam na następny i życzę weny :)
Boże dwa rozdziały pod rząd! Kobieto zabijasz!
OdpowiedzUsuńTen rozdział był cudowny! Dzięki Miley bo otrząsnęła tego dupka ��
Boże kocham to ff!
Normalnie ryczę jak popierdolona
Jesteś cudowna! Więcej takich rozdziałów!
@confused1203
BOŻE
OdpowiedzUsuńJESTEŚ NIEMOŻLIWA
BEZ KITU
KOCHAM CIE
Mój boże. Chyba mam zawał.. Kocham cię!! <3
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście cudowny, co mnie nie dziwi.
OdpowiedzUsuń[Miley wymiata i dlatego ją kocham ;)]
aw to jest mega słodkie, jak justin powiedział mils że się zakochał w faith to umarłam dkdkdkksdkjrkkfksdkekwrkekw
OdpowiedzUsuńUmarłam... najlepszy na świcie czytam już chyba 5 raz i za każdym razem ciesze się do telefonu jak dziecko. Naprawdę masz talent, rozdział jak zwykle świetny ale ten moment gdy Juss mówi że zakochał się w Faith na zabój matko rozpływam się. Później ta scena po piosence te słowa które wypowiada... umeram przez to ff umrę jako stara panna z kotami, mój chłopak ma być jak Justin z tego ff.... Trzymam kciuki za dalsze rozdziały, jak na tą chwilę ani razu się nie zawiodłam. Dużo miłości ^^ :*
OdpowiedzUsuńzajebiste <3
OdpowiedzUsuńNIE ŻYJE.ZABIŁAŚ MNIE TYM.ROZUMIESZ?TY I TWOJA GENIALNOŚĆ MNIE ZABIJA.POZWALAM CI NAWET ROZKAZUJE CI ZABIJAĆ MNIE TYM DALEJ.AŻ DO CHWILI GDY WKOŃCU UMRĘ NA PRAWDĘ.Z ZACHWYTU.MOŻESZ PRZYCHODZIĆ NA MÓJ GRÓB I CZYTAĆ MI KOLEJNE ROZDZIAŁY TEGO WSPANIAŁEGO DZIEŁA KTÓRE TWORZYSZ.KOCHAM CIĘ DZIEWCZYNO ZA TO.KOCHAM.❤
OdpowiedzUsuńTrochę drastyczne te wyznanie ale KOCHAM!!!
taaak! *.*
OdpowiedzUsuńKiedy nowy ?
OdpowiedzUsuńUmarłam i jestem w niebie! Twoje opowiadanie jest genialne, odnalazłam je pare dni temu i się zakochałam! Świetny pomysł, piszesz tak lekko, rewelacyjnie się to czyta, ahh po prostu genialny! *.* ciesze się, że Justin u Faith do siebie wrócili, jestem ciekawa co będzie dalej! Nie mogę się doczekać nexta! < 33
OdpowiedzUsuń