poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział 21

"Event"




- Naprawdę? – pyta Justin, kiedy ja walczę z kolejnymi łzami napływającymi do oczu. Wciąż tulę się do jego klatki, wsłuchując się jednocześnie w szybkie bicie jego serca. Jest zdenerwowany.
- A wyglądam, jakbym żartowała? – odpowiadam pytaniem, gdy  ostrożnie odsuwam twarz od jego ciała i wbijam wzrok w jego piękne oczy.
Przysięgam, że widzę w nich wszystko to, czego potrzebowałam od kilku dni – szczerość, tęsknotę, uwielbienie, a przede wszystkim miłość. Serce mi się ściska, kiedy dostrzegam samotną łzę błąkającą się w jego oku. Uśmiecham się delikatnie, unoszę dłoń i dotykam jego ciepłego policzka, czując pod palcami kujące włoski. Gdy dostrzegam, że Justin w dalszym ciągu jest spięty i naprawdę zdenerwowany, potrząsam głową, chichocząc.
- Naprawdę cię kocham. Gdyby tak nie było, nie stałabym tutaj i nie rozmawiałabym z tobą. Już dobrze, ja nie odejdę – mówię spokojnie, gładząc jego policzek.
Chłopak wsłuchuje się w moje słowa ze skupieniem, a później zamyka oczy i wtula policzek w moją dłoń, wciągając powietrze przez nos. Kiedy unosi powieki jego oczy ślicznie błyszczą i chyba są wesołe, co powoduje ciepło rozlewające się w moim sercu.
- Cieszę się, naprawdę się cieszę – mruczy i łapie moją dłoń, po czym składa na niej czuły pocałunek. – Chociaż przyjemnie mi się tu stoi, to lepiej by było, gdybyśmy wrócili do środka zanim widzowie się zniecierpliwią, a paparazzi nas znajdą.
- W porządku, masz rację. – Kiwam zgodnie głową, po czym odsuwam się od niego i zwracam w kierunku wejścia. Dopiero teraz dostrzegam, że niedaleko nas kręci się kilka osób. Świetnie, czyli jutro wszystko będzie dokładnie opisane w gazetach. Wzdycham z rezygnacją i robię krok na przód, ale wtedy czuję dłoń Justina na moim nadgarstku, która ciągnie mnie w tył. Obracam się gwałtownie, a jego usta natychmiast lądują na moich, łącząc je w przepełnionym emocjami pocałunku. Czuję jak Justin lekko się uśmiecha, gdy ja wydaję z siebie niekontrolowany jęk.
- Tęskniłem za tym – rzuca odrywając się ode mnie, a później splata nasze palce ze sobą i wracamy do środka. Oczywiście po drodze do knajpy, a potem mojego stolika musimy zmierzyć się z licznymi ciekawskimi spojrzeniami kierowanymi w naszą stronę. Justin wydaje się być tym kompletnie niewzruszony, natomiast ja czuję lekkie ukłucie w brzuchu. Nie wszystkie spojrzenia były życzliwe.
Kiedy siadam przy stoliku, oczy dziewczyn wręcz wypalają dziurę w mojej twarzy.
- No co? – pytam w końcu, nie będąc w stanie znieść już dłużej ich natarczywości.
- Jeśli sądzisz, że będziesz milczeć przez resztę wieczoru na temat tego co się przed chwilą stało to grubo się mylisz, moja droga – stwierdza Miley, pochylając się w moją stronę.
Rzucam okiem na Angel oraz Chan i żałośnie stwierdzam, że one również podzielają zdanie Miley. Prawdę mówiąc nie chcę o tym gadać przy całej restauracji, bo obawiam się, że ktoś usłyszy więcej niż powinien.
- No więc? – Miley naciska, posyłając mi groźne spojrzenie.
- Możemy o tym pogadać później? Nie jestem pewna, czy chcę o tym mówić przy wszystkich. – Rozglądam się dyskretnie, dając jej do zrozumienia o co chodzi.
- Boże, serio? Dam sobie rękę uciąć, że na zewnątrz nie byliście sami. – Blondynka przewraca oczami, a Angel zaczyna chichotać, przez co zgarnia ode mnie kopniaka w kostkę.
- Ała! – wykrzykuje, po czym zaczyna masować kostkę. – Nie masz na sobie sandałów!
Wykrzywiam usta w fałszywy uśmiech, za co Angie odwdzięcza mi się wystawieniem języka.
- Wy dwie jesteście nienormalne – komentuje Miley, a to powoduje tym razem śmiech Channy.
- Uczę się od najlepszych – odpowiadam szczerząc się głupio. Miley patrzy na mnie przez chwilę nieodgadnionym spojrzenie, ale zaraz potem wybucha śmiechem.
- Nie ważne. Powiedz nam cokolwiek – błaga blondynka. – Siedziałyśmy tu jak na szpilkach przez cały ten czas.
- O Boże – wzdycham z kapitulacją. Nie mam siły dłużej tego znosić. – Wyjaśniliśmy sobie wszystko.
- Jakieś konkrety? – pyta Chan, wsuwając między swoje pełne usta czarną słomkę.
- Powiedział, że mnie kocha – oznajmiam szybko, jakby te słowa parzyły mnie język. Nie wiem dlaczego tak jest, przecież powinnam piszczeć ze szczęścia, ale domyślam się, że to przez ten tłum wokół nas.
Pisk jednak rozlega się po pomieszczeniu, ale nie należy on do mnie, a do moich przyjaciółek.
- I to podobno ja jestem nienormalna. – Kręcę głową z niedowierzaniem, po czym upijam spory łyk swojego drinka.
- Naprawdę tak powiedział?! – pyta Channy, prawie skacząc na stołku.
- Dla mnie to nie temat do żartów – odpowiadam spokojnie, z całych sił starając się ignorować karcące spojrzenia kierowane w nasz stolik. – A teraz błagam was, uspokójcie się zanim ludzie nas tu zlinczują.
Na moje szczęście dziewczyny słuchają mojej rady i milkną, ale jedynie na kilka minut. Później zaczynają plotkować i wymyślać tysiące zabawnych scenariuszy, które mogły wymyślić tylko one. Po jakimś czasie na scenę wraca Justin i zaczyna grać swoje najbardziej znane kawałki. Wszyscy klienci restauracji dzięki Bogu skupiają się na nim i bawią się w rytm jego piosenek, przez co nasz stolik na jakiś czas uwalnia się od spojrzeń pełnych dezaprobaty.
Koncert trwa około półgodziny, a później na scenę wychodzi prawdopodobnie menadżer knajpy i oznajmia,  że na dzisiaj to tyle. Justin uprzejmie dziękuję widowni oraz żegna się z nimi, znikając następnie za kulisami. Odprowadzam go do końca wzrokiem, a później wracam do rozmowy z dziewczynami, które właśnie dyskutują zawzięcie na jakiś temat.
Miley opowiada o ubiegłorocznej Coachelli i mówi, że w tym roku musimy iść wspólnie, gdy czuję na swoich ramionach czyjeś dłonie. Od razu orientuję się, że to Justin, więc obracam się do niego i obdarzam go lekkim uśmiechem.
- Cześć, dziewczyny – wita się z moimi towarzyszkami, po czym całuje Angie oraz Chan w policzek. Omija Miley, co mnie dziwi, ale ona wydaje się być kompletnie niewzruszona tym ignorowaniem. Wręcz przeciwnie, odsuwa krzesło dla Justina i posyła mu wesołe spojrzenie.
- No i jak tam, Bieber? – pyta swoim pełnym entuzjazmu głosem blondynka, kiedy chłopak siada pomiędzy nią a mną.
- Wszystko gra. – Mruga do niej, po czym przesuwa krzesło w moją stronę i przerzuca rękę przez oparcie mojego. – Dawno nie występowałem. Zapomniałem jakie to fajne.
- Kiedy planujesz zacząć trasę? – Odzywa się tym razem Angel.
- Zależy. To znaczy w gruncie rzeczy nagrałem już płytę, ale coś mi się zdaje, że będę musiał nagrać ją jeszcze raz – odpowiada spokojnie, muskając palcami moje ramię.
- Co? Dlaczego? – Miley jest poważnie zaskoczona słowami Justina, co również mogę powiedzieć o sobie. Po co chce to robić? Wiem, że nie powinnam kwestionować jego muzycznych wyborów, bo to w końcu on jest tu artystą, ale to dziwny zabieg z jego strony.
- Wczoraj, kiedy nie spałem przez pół nocy uświadomiłem sobie, że to co jest na mojej płycie nie odpowiada temu, co teraz jest w mojej głowie. Jestem w zupełnie innym miejscu, otworzyłem oczy na pewne sprawy i wiem, że niektóre piosenki nie opowiadają o tym, co jest teraz dla mnie ważne. Dlatego chcę to przesunąć – wyjaśnia z opanowaniem.
- Och – wyrzuca z siebie blondynka, chyba rozumiejąc w czym rzecz.
Dziwi mnie to, że nic nie mówię. Po tym co się wydarzyło przed restauracją chyba jestem w pewnego rodzaju otępieniu, tym razem bardzo przyjemnym.
- Jak tam? – Słyszę nagle Justina, który zadaje mi to zwykłe, codzienne pytanie.
- W porządku – odpowiadam spokojnie, obracając głowę w jego stronę. – A tam?
- Śpij dziś u mnie – rzuca stanowczo, patrząc mi intensywnie w oczy.
- Nie mogę. – Krzywię się lekko, a Justin marszczy brwi.
- Dlaczego?
- Rano mam trening z Ianem – wyjaśniam łagodnie patrząc na jego twarz.
- Co? Jaki trening? – Po jego tonie wnioskuję, że nie jest najszczęśliwszy. Zresztą to nic nowego, jeśli chodzi o mnie i o Iana.
- Pamiętasz? Ma za kilka tygodni konkurs. Pierwszy etap przeszedł, a do drugiego potrzebuje mojej pomocy. To dla niego duża szansa, może wygrać stypendium na Broadwayu.
Justin milczy kilka sekund, analizując moje słowa. Domyślam się, że kiedy usłyszał, że jest szansa na wyjazd Iana na drugi koniec kontynentu to poczuł ulgę. To okrutne i bolesne, że dwójka najważniejszych facetów w moim życiu żywią do siebie taką niechęć. Ciekawe, czy to kiedykolwiek ulegnie zmianie.
- A później? – pyta z nadzieją, odkładając temat mojego przyjaciela na bok.
- Przyjadę – stwierdzam bez zastanowienia, a uśmiech jaki pojawia się na jego twarzy jest bezcenny.
- Weź strój kąpielowy i kilka rzeczy na przebranie. Wieczorem pójdziemy na kolację.
- Dobrze. – Kiwam głową, a później Justin pociąga mnie do czułego pocałunku.
Mam gdzieś innych, skupiam się na tym mężczyźnie każdą cząsteczką siebie.

Dwie godziny później opuszczamy restaurację, jednak każdy z nas osobno. Justin musiał zostać dłużej załatwić coś z kierownictwem knajpy, więc razem z dziewczynami wyszłyśmy wcześniej. Oczywiście przed wejściem musiamy się zmierzyć z kilkoma paparazzimi, którzy pragną zrobić nam jak najwięcej zdjęć. Pożegnawszy się z Miley oraz Chan, wraz z Angel udajemy się do swoich samochodów.
Gdy docieramy do domu każda z nas bierze prysznic, a później kładzie się spać, rozmawiając jeszcze przez kilka minut.

Następnego dnia wstaję po ósmej i idę się przyszykować na trening. Zakładam na siebie szare dresy oraz krótką, białą koszulkę, a później schodzę na dół, gdzie spotykam Iana gotowego do wyjścia.
- Kawy? – pyta, zerkając na mnie dziwnym spojrzeniem.
- Chętnie – odpowiadam spokojnie, wiążąc włosy.
- Jak było wczoraj? – Jego ton wskazuje na to, że coś wie, ale nie koniecznie chce się tym ze mną podzielić.
- Fajnie. – Wzruszam ramionami, po czym odbieram od niego kubek z ciepłym napojem. – O co ci chodzi? – pytam, unosząc brew w górę. Wiem, że coś mu nie pasuje.
Ian milczy przez chwilę, a później wzdycha z rezygnacją, wyciąga komórkę, coś na niej klika, a później pokazuje mi ekran. Widzę na nim tekst, który opowiada o wczorajszych wydarzeniach z restauracji oraz zdjęcie, które uwiecznia mnie i Justina w pocałunku. Uśmiecham się lekko, po czym oddaję telefon przyjacielowi.
- Zwariowałaś, Faith? Co ty wyprawiasz? – pyta z zarzutem w głosie, a ja marszczę brwi.
- Słucham?
- Jeszcze kilka dni temu byłaś w tak tragicznym stanie, że nie wiedzieliśmy co strzeli ci do głowy. Ledwie funkcjonowałaś, walczyłaś o każdy dzień z samą sobą, przez tego dupka, a teraz wystarczy, że powie ci kilka słodkich słówek i biegniesz do niego z wyrzuconym językiem? Co ty robisz?
Słowa przyjaciela na moment zamykają mi usta. Może ma rację, ale ja wiem, że podjęłam właściwą decyzję.
- Owszem, tak było. Ale dzięki temu, że teraz między mną a nim jest wszystko w porządku, nie przechodzę tej gehenny dalej. Spójrz na to jaka jestem dzisiaj, a jaka byłam wczoraj. Dostrzegasz różnicę? Może to co zrobił Justin złamało mi serce, ale wczorajsze wydarzenia dały mi nadzieję, na lepszą przyszłość. Chcę z nim być, kocham go i choć z całych sił próbowałam się tego wyprzeć, nie chcę już walczyć. Będę z nim, czy ci się to podoba, czy też nie. To moje życie i ja ponoszę konsekwencję – mówię twardo, urywając kawałek bajgla.
- Okej. – Ian mruży oczy. – Nie będę się w nic wtrącać, ale nie przybiegaj później z płaczem i nie każ mi na to wszystko patrzeć od nowa.
- Nie przybiegłam do ciebie i nie kazałam ci na nic patrzeć. Drzwi są otwarte, mogłeś się stąd wynieść kiedy tylko chciałeś – kontruję ostro, schodząc ze stołka. – Więc przestań się tak zachowywać, nie jesteś moją matką. Czekam w samochodzie.
Po tych słowach idę do przedpokoju, zakładam buty oraz biorę ze sobą torbę, a potem wychodzę z mieszkania. Jestem trochę zła na Iana za to co powiedział, ale z drugiej strony nie mogę go za nic winić. Jest moim przyjacielem i dam sobie rękę uciąć, że gdyby on był w podobnej sytuacji, zachowałabym się tak samo jak on teraz. Jednak to nie zmienia faktu, że zarzucił mi coś, czego nigdy bym nie zrobiła.

Na treningu nie poruszamy już więcej porannego tematu i skupiamy się w całości na choreografiach. Idzie nam coraz lepiej, a to wywołuje radość u nas obojga. Cieszę się, że jest takie miejsce na świecie, w którym ja i Ian odnajdujemy się doskonale. Bardzo tęskniłam za parkietem i zastanawiam się co mogłabym zrobić, żeby bywać na nim częściej. Kiedy odpoczywam pod lustrem i popijam wodę do mojej głowy wpada pewien pomysł, który choć nieco odległy, wydaje się być możliwy do wykonania. Kiedyś mi się uda. Kiedyś to zrobię.
Po treningu biorę prysznic w ośrodku i tam też przygotowuję się do końca. Dresy i krótką koszulkę zamieniam na wygodne dżinsy z dziurami nakolanach oraz beżowy sweter, a na stopy zakładam sandałki. Kiedy jestem gotowa, wciągam torbę z ubraniami na ramię i wychodzę z łazienki.
- Dłużej się chyba nie dało – jęczy Ian, kiedy mnie zauważa.
- Przestań narzekać. Gdybyś spędził ze mną kilka minut w samochodzie, a ja nie byłabym umyta przeklinałbyś chwilę, w której kazałeś mi się spieszyć. – Mrugam do niego i oboje udajemy się do samochodu.
Jedziemy w stronę mieszkania, rozmawiamy na luźne tematy i śmiejemy się wesoło. Nagle w głośnikach rozbrzmiewa piosenka Britney Spears.
- O Boże – jęczy Ian, ponieważ wie co to zwiastuje.
Ja szczerzę się głupkowato, pokręcam głośność i zaczynam śpiewać wraz z Britney. To moja idolka z dzieciństwa, moim pierwszym koncertem było właśnie jej show. Dzisiejszy repertuar to ‘Hit Me Baby One More Time”, co muszę przyznać jest chyba moją ulubioną piosenką. Doskonale się bawię, jednocześnie prowadząc samochód, co chyba wywołuje niepokój mojego przyjaciela.
- Tylko nas nie zabij, błagam – słyszę obok i wybucham głośnym śmiechem. Nie czułam się tak dobrze od kilku dni, a słoneczny dzień w Los Angeles, jaki dzisiaj mamy sprawia, że jest mi jeszcze lepiej.
Piosenka się kończy, ku uciesze Iana i okazuje się, że podjeżdżamy pod apartamentowiec.
- Widzimy się w poniedziałek – rzucam, kiedy zatrzymuję się pod wejściem.
- Co? – Krzywi się Ian. – Gdzie ty będziesz?
- Zgadnij – mrugam do niego, uśmiechając się chytrze. – No, wysiadaj zanim wlepią mi mandat.
- Uważaj na siebie – mamrocze pod nosem i spełnia moje polecenie z naburmuszoną miną.
- Też cię kocham – rzucam i ruszam w kierunku posiadłości Justina.
Godzinę później jestem na miejscu. Wysiadam z auta, zabieram torbę z tylnego siedzenia, po czym idę do drzwi. Pukam, ale nikt mi nie otwiera, więc pozwalam sobie samej wejść. Gdzieś w tle gra muzyka, a dookoła roznosi się słodki zapach. Robię kilka kroków, po czym nagle czuję ramiona owijające się wokół mojej talii. Wydaję z siebie głośny pisk połączony z radosnym śmiechem.
- Tęskniłem – Justin mruczy mi do ucha, tuląc mnie do siebie.
- Już jestem. – Puszczam torbę, po czym odwracam się do niego i nim mam okazję powiedzieć coś więcej, nasze usta się łączą w namiętnym pocałunku.
Mruczę przeciągle i kładę dłoń na jego klatce, wbijając w nią lekko paznokcie. Po chwili odsuwam się od niego niechętnie, oblizując wargi.
- Jakie plany na dziś? – pytam, patrząc w jego oczy.
- Dzisiaj chcę się nacieszyć tobą w stu procentach – odpowiada kuszącym głosem. – Najpierw relaks nad basenem, a później kino i kolacja.
- Hm, brzmi świetnie – stwierdzam z uśmiechem. – Brzmi jak standardowa randka.
- To źle? – pyta Justin, wciąż trzymając mnie w ramionach.
- Nie, broń Boże. Myślałam po prostu, że wszystko co robisz jest… niestandardowe. Wiesz, jak na gwiazdę światowego formatu przystało. – Wzruszam ramionami, nie wiedząc dlaczego w ogóle zaczęłam ten temat.
- Nie zapominaj, że po godzinach jestem też zwykłym dwudziestojednolatkiem. Zaufaj mi, że gwiazdy najbardziej lubią robić zwyczajne rzeczy, kiedy zrobią już te wszystkie niezwyczajne – wyjaśnia ze śmiechem.
- Och, okej. Łapię – odpowiadam i cmokam go szybko w usta. – To ja pójdę się przebrać.
- Czekam w ogrodzie – rzuca Justin, po czym pozwala mi pójść na górę.
Od razu kieruję się do jego sypialni, gdzie zostawiam torbę i przebieram się w strój. Jest zwykły i czarny, ale ma bardzo ładny krój, który podkreśla wszystkie moje krągłości. Wyciągam okulary z torebki, a później upewniając się, że wyglądam w porządku zbiegam na dół.
Kiedy w kuchni nie zastaję nikogo domyślam się, że jestem tu tylko ja i Justin, i prawdę mówiąc bardzo mi się to podoba. Będziemy mieli więcej prywatności, chociaż kiedy popatrzeć na rozmiar jego domu moglibyśmy po prostu wyjść piętro wyżej i bylibyśmy zupełnie sami. No ale mniejsza o to.
Wychodzę na taras i przez chwilę rozglądam się za Justinem, aż w końcu dostrzegam go w basenie. Obserwuję go kilka chwil, a później postanawiam do niego dołączyć. Staję na brzegu i patrzę jak nurkuje, a gdy się wnurza jego oczy lustrują moje ciało.
- Słodki Jezu – mamrocze pod nosem, po czym potrząsa głową i oblizuje wargi. – Jestem szczęściarzem – dodaje.
- Tak? – pytam, unosząc z rozbawieniem wzrok.
- Dołączysz do mnie? – Pyta Justin, szczerząc się do mnie wesoło.
- Może później. Chciałabym się najpierw poopalać – stwierdzam po chwili zastanowienia.
- Okej, to pomóż mi wyjść. – Justin wyciąga rękę w moją stronę, uśmiechając się łagodnie.
- Jasne. – Chwytam jego dużą dłoń i zanim w ogóle zaczynam ciągnąć za rękę, ląduję w basenie.
- Justin! – krzyczę, gdy się wynurzam. Jak mogłam się dać na to nabrać? Przecież to było do przewidzenia.
- Co jest? – rzuca ze śmiechem. Jest z siebie bardzo zadowolony.
- To było nie fair! – złoszczę się i chlapię go wodą w uniesieniu.
- Nie zrobiłaś tego… - mruczy Justin, ocierając twarz.
- Owszem, zrobiłam. Należało ci się. – Wyławiam okulary z basenu i kładę je na trawie. Gdy tylko się obracam, zostaję pociągnięta w dół.
Justin trzyma mnie w talii i mogę sobie wyobrazić jak się uśmiecha. Ugh, drań.
- Wychodzę! – oznajmiam stanowczo. – I nie próbuj mnie zatrzymać.
Zaczynam płynąć do brzegu, ale zanim łapię się barierki Justin podpływa do mnie i po raz setny tego dnia mnie całuje.
- Jesteś seksowna, kiedy się złościsz – stwierdza, wychodząc za mną.
- Nie testuj granic mojej seksowności – kontruję, wyciskając włosy z wody.
- Pozwolę sobie nie posłuchać –odpowiada, chichocząc i cmokając mnie w skroń.
- Zresztą jak zawsze – dokańczam za niego. Podnoszę wzrok i dostrzegam sposób w jaki na mnie patrzy. Po całej złości nie ma już śladu.
Kładziemy się na miękkich leżakach, oboje zaczynając rozkoszować się tym słonecznym dniem. Justin zamknął oczy i chyba przysnął na chwilę, co uważam za bardzo słodkie. Patrzę na niego przez chwilę, a później sięgam po swój telefon i wchodzę na instagram. Robię sobie selfie, po czym dodaję je z opisem: „Sunny day in LA ;) #chillinwithb”. Nie obawiam się już złych komentarzy, chyba do nich przywykłam. Zrozumiałam, że to część życia z Justinem i muszę to jakoś przełknąć.
Odkładam telefon na stoliczek w zacienionym miejscu, a następnie kładę się na leżaku i również zaczynam czerpać ze słońca.
Myślę o ostatnich kilku dniach i o tym co się wydarzyło w moim życiu. Popełniłam ogromny błąd, biorąc tamtego dnia, ale czuję, że to prędko się nie powtórzy. Wróć. To się w ogóle nie powtórzy, szczególnie, że mam teraz przy sobie Justina. On mnie kocha, może ciężko mi jeszcze w to uwierzyć, ale tak właśnie jest. A dzięki jego miłości oraz obecności wiem, że dam sobie rady ze wszystkim.
- Kochanie? - Słyszę obok głos Justina i mimowolnie się uśmiecham, słysząc to określenie.
- Tak? - Ściągam okulary, obracając głowę w jego stronę.
- Mogę tak do ciebie mówić? - pyta, uśmiechając się nerwowo. O słodki Jezu, jak teraz taki uroczy.
- Oczywiście - odpowiadam spokojnie, po czym wstaję z leżaka, podchodzę do niego i siadam na nim okrakiem. Następnie pochylam się, obejmuję go w pasie i przyciskam policzek do jego ciepłej klatki. 
Po chwili czuję palce Justina muskające moją skórę i rozkoszuję się tym doznaniem, chłonąc z niego jak najwięcej. Chcę zapamiętać takie chwile jak najlepiej, by później móc je często wspominać i przywoływać uśmiech na twarz. Unoszę głowę i składam szybki pocałunek na jego brodzie. 
Na jego ustach pojawia się łobuzerki uśmiech, a później ponosi rękę i zakłada mi kosmyk za ucho.
- Wiesz co? - zaczyna, oblizując swoje idealne wargi.
- Co?
- Nie wyobrażam sobie, że mógłbym cię nie kochać. Byłem strasznym kretynem.
Po pełnym lenistwa popołudniu Justin i ja zbieramy się do kina. Podoba mi się ten pomysł, oboje potrzebujemy  takiej odskoczni. Normalnej odskoczni. Biorę szybki prysznic w między czasie myśląc o stroju na ten wieczór. W końcu wybieram wzorzyste spodnie z wysokim stanem i szerokimi nogawkami sięgającymido połowy łydek oraz krótki, czarny top. Układam włosy, nakładam makijaż, zakładam czarne szpilki na stopy, łapię skórzaną kurtkę i schodzę na dół. Szukam Justina i po kilku minutach znajduję go na tarasie, rozmawiającego przez telefon. Gdy tylko mnie dostrzega, kończy pospiesznie rozmowę i zbliża się do mnie.
- Pięknie wyglądasz – mruczy i całuje mnie w usta.
- Ty też całkiem niczego sobie. – Mrugam i zaczynam chichotać.
Wciągam powietrze przez nos i czuję jego cudowne perfumy. Rany, pachnie i wygląda jak miliard dolarów. Jak on to robi?
- Chodź. Idziemy. – Justin łapie moją dłoń i pociąga w stronę wyjścia.
Przed domem czeka na nas samochód, prowadzony przez Hugo.
- Dobry wieczór, Hugo – witam się, gdy oboje siadamy na tylnym siedzeniu.
- Dobry wieczór, panno Wihford – odpowiada uprzejmie.
Cała podróż do kina upływa nam na zwykłej rozmowie, takiej jaką prowadzą normalni ludzie. Prawda jest taka, że my niczym się od nich nie różnimy, więc dlaczego mielibyśmy inaczej rozmawiać? Cieszę się, że ja i Justin staramy się budować ten związek.
Na miejsce docieramy praktycznie nie zauważeni przez nikogo, więc możemy spokojnie zająć miejsce na sali kinowej. Oczywiście Justin wcześniej kupił chyba z tonę żelek oraz dużą colę. Czasem zastanawiam się jakim cudem on za kilka dni skończy dwadzieścia dwa lata.
Swoją drogą muszę skontaktować się z przyjaciółmi Justina i omówić plan na jego urodziny, bo muszą taki mieć, prawda? Chcę, żeby zapamiętał ten dzień lepiej niż pozostałe.
Film okazuje się być komedią, na której oboje z Justinem zalewaliśmy się łzami spowodowanymi śmiechem. Gdy opuszczamy salę ludzie już zwracają na nas uwagę, ale my postanawiamy to zignorować. Idziemy obok siebie sprawiając wrażenie skupionych na własnych myślach, ale po kilku metrach nachylam się do Justina i mruczę mu do ucha:
- Zawsze będę musiała tak wszystkich ignorować?
Justin owija dłoń wokół mojej talii i spokojnie kroczy w stronę parkingu, gdzie zostawiliśmy samochód.
- Zazwyczaj – koryguje i na tym ucina ten temat.
Wchodzimy do podziemi, idąc za Hugo, który prowadzi nas do auta. Naglę zauważam stojącą przy filarze młodą dziewczynę w okularach.
- Cześć Justin – odzywa się, gdy się zbliżamy.
- Cześć Sarah – odpowiada mój towarzysz, przystając na moment.
- To wy się znacie? – pytam zaskoczona.
- Tak jakby. To Stalker Sarah. Dziewczyna ma prawdopodobnie zdjęcie z każdym celebrytą na tym kontynencie – śmieje się Justin.
- Och, niezła jesteś – komentuję przyjaźnie, posyłając jej uśmiech.
- Dzięki. Mogę z wami zdjęcie? – pyta bez owijania w bawełnę.
- Jasne – odpowiada Justin, a ja przez chwilę stoję w szoku. Ona naprawdę chce ze mną zdjęcie? Wow.
Nieskromnie przyznam, że to miło łechta moją próżność i jest mi z tym dobrze. Pochylam się w przód, układam usta w lekki dziubek i patrzę w przednią kamerę.
- Super, dziękuję – mówi dziewczyna, gdy opuszcza dłoń.
- Nie ma sprawy – rzuca Justin.
- Wy dwoje, wróciliście do siebie? – pyta po raz kolejny Sarah.
Oboje przez moment milczymy, zerkając na siebie znacząco. W końcu Justin łapie moją dłoń i kiwa głową.
- Tak, właśnie tak – oznajmia z dumą w głosie, a potem żegna dziewczynę i oddalamy się do samochodu.
W środku siedzimy obok siebie, ja wspieram głowę na jego ramieniu, a on całą drogę trzyma moją dłoń i przesuwa kciukiem po knykciach.
Jak się okazuje kolację jemy w restauracji Mastro. Pierwszy raz w niej jestem, ale mam pewność, że wyjdę stąd zadowolona. Zdążyłam zanotować, że Justin nigdy nie je w złych restauracjach. Zresztą kto robi inaczej?
Gdy tylko wchodzimy do środka natychmiast dostajemy stolik na uboczu, z dala od gapiów. Ja zamawiam stek z masłem czosnkowym i warzywami grillowanymi, natomiast Justin jakiś makaron. Większość wieczoru upływa nam w doskonałej atmosferze. Dużo się śmiejemy i dowiadujemy na swój temat. Ja na przykład dowiedziałam się, że jego ulubionym daniem jest spaghetti, a gdy się urodził miał mieć na imię Jessie. Kiedy mi o tym powiedział od razu skojarzyło mi się to z moim crushem z dzieciństwa, jakim był Jessie McCartney  i tak rozpoczął się temat mojego życia w Dallas oraz moich ulubionych rzeczy.
Gdy kończymy posiłki Justin zaczyna się denerwować, a ja nie mam zielonego pojęcia z jakiego powodu.
- Co się dzieje? – pytam wreszcie, kiedy widzę, że zaczyna go to wyraźnie męczyć.
- Wiesz, nie mówiłem ci o tym wcześniej, bo nie byłem pewien twojej odpowiedzi.
- A teraz jesteś? – Unoszę brew i biorę łyk chłodnej wody.
- Nie.
- Nigdy nie będziesz. Wyrzuć to z siebie, Bieber – śmieję się, w nadziei, że trochę go to rozluźni.
- Mam zaproszenie na jutro na premierę nowego filmu Willa Smitha – oznajmia. – To mój dobry znajomy i chciałbym tam być.
- Okej, rozumiem. Oczywiście, idź tam i baw się dobrze. Zaczekam na ciebie w domu – mówię zupełnie szczerze. Nie mam żadnego problemu z tym, że ma jutro wyjście.
- Nie, nie zrozumiałaś mnie. – Potrząsa głową. – Chcę, żebyś poszła tam ze mną.
Prawie krztuszę się wodą, gdy to słyszę. Mam mu towarzyszyć na wystąpieniu publicznym? O cholera. Już teraz serce łomocze mi głośno, a co dopiero jutro.
- Jesteś pewien? – pytam po chwili w zupełnym oszołomieniu.
- Więcej niż pewien. Chcę cię tam, chcę żebyś mi towarzyszyła. Jesteś moją dziewczyną i chcę wreszcie, żeby to było oficjalne. Niech cały świat się dowie, że oddałem swoje serce Faith Wihford. – Wyjaśnia, a mnie schnie w gardle pomimo tego, że cały czas piłam wodę.
O mój boże. Nie sądziłam, że to wszystko będzie się działo w takim zawrotnym tempie. Biorę głęboki oddech i patrzę na jego cudowną twarz, na której kształtuje się niepewność.
- Tak – wyrzucam z siebie niekontrolowanie. Tutaj zadziałała moja podświadomość.
- Tak? – pyta Justin, by się upewnić. Słusznie.
Milczę przez chwilę, zastanawiając się nad tym co powinnam odpowiedzieć, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy.
- Tak – powtarzam i uśmiecham się delikatnie.
Widzę jak w oczach Justina pojawia się ulga i radość.
- Dziękuję – mówi wesoło, szczerząc się do mnie.
- Mam tylko jeden problem.
- Jaki? – Widzę, że znów się spina, zupełnie nie potrzebnie.
- Nie mam się w co ubrać. Nie zabrałam żadnej eleganckiej sukienki. – Krzywię się.
Justin po chwili milczenia wybucha głośnym śmiechem, przykuwając tym samym wzrok kilku klientów.
- Nie martw się, kochanie. Coś wymyślimy – stwierdza i przystawia do ust szklankę z drinkiem.

Cała się trzęsę i chyba już po raz setny tego popołudnia, sprawdzam w lustrze czy wyglądam wystarczająco dobrze, by móc towarzyszyć Justinowi. Czerwona sukienka, którą mam na sobie sięga mi do połowy ud i opina moje ciało, przez co jest słodka, ale jednocześnie seksowna. Makijażystka oraz fryzjerka, które wynajął Justin wykonały kawał dobrej roboty. To bardzo miłe dziewczyny i mam nadzieję je jeszcze kiedyś spotkać. Zakładam na nadgarstek pasującą do kolczyków bransoletkę, zerkam raz jeszcze w lustro i wygładzam sukienkę. Jestem tak zestresowana, że najchętniej wróciłabym do pokoju i przebrała się w zwykłe dresy. To pierwszy raz, kiedy będę towarzyszyć Justinowi na publicznym wydarzeniu i bardzo się tym przejmuję. Nie chcę źle wypaść, ani narobić mu wstydu. W dodatku będę już oficjalnie jego dziewczyną. A niech mnie. Biorę głęboki oddech, po czym robię pierwszy krok na dół. 
- Już myślałem, że się ciebie nie... O cholera - rzuca Justin, gdy pojawiam się w salonie, przez co na moich policzkach pojawia się rumieniec.
- Miło cię widzieć – odzywam się, kiedy orientuję się, że Justin przez najbliższych kilka sekund nie zamierza nic powiedzieć, tylko gapić się na mnie.
Wygląda doskonale. Ma na sobie idealnie skrojony, połyskujący garnitur, a na co dzień zmierzwione włosy dziś są nienagannie ułożone.
- Wyglądasz oszałamiająco – wyrzuca w końcu Justin, przyciągając mnie do siebie i przesuwając nosem po mojej szyi. – Mmm, i w dodatku doskonale pachniesz. Jestem w niebie?
- Nie sądzę – chichoczę. – Ale ja również muszę przyznać, że podoba mi się to co widzę. Lubię wersję Justina w garniturze.
- Nie widziałaś jeszcze nagiej wersji Justina. – Mruga do mnie znacząco, a ja wybucham śmiechem.
- Z pewnością jest równie onieśmielająca – stwierdzam.
- Będziesz zachwycona – śmieje się Justin.
- Nie wątpię. Szczególnie, że będziesz pierwszą wersją jakiegokolwiek nagiego faceta, którą dane mi będzie oglądać – odpowiadam z rozbawieniem, orientując się po chwili, że właśnie powiedziałam mu swój mały sekret. Zagryzam wargę i chcę się odsunąć, ale Justin mi to uniemożliwia.
- Zaraz… Dobrze zrozumiałem? Jesteś dziewicą? – pyta, nie ukrywając zaskoczenia.
- Eee… Właściwie to… Tak – mówię speszona, opuszczając wzrok.
- Taki anioł w tak piekielnie seksownym ciele jest nienaruszony? Jak to możliwe?
- Po prostu – wzruszam ramionami i powoli zaczynam się niecierpliwić.
- A niech mnie diabli – rzuca z łobuzerkim błyskiem w oku. – Moje szczęście zwiększa się z każdą chwilą.
Nie rozumiem o co mu chodzi, ale okej. Nie chcę drążyć tego tematu, bo naprawdę ani to czas, ani miejsce na taką dyskusję.
- Chodź, spóźnimy się. – Wyplątuję się z jego objęć i ruszam do drzwi.
- Sądziłem, że się stresujesz.
- Bo tak jest. Ale niegrzecznie jest się spóźniać. Chodź.

Później rzeczy dzieją się w szalonym tempie. Przyjeżdżamy na premierę eleganckim samochodem. Dookoła jest mnóstwo ludzi – od fanów, przez reporterów po same gwiazdy kina. Justin pomaga mi wysiąść, za co jestem mu wdzięczna, bo z każdą chwilą mam wrażenie, że nogi odmawiają mi posłuszeństwa.
- Najpierw idziemy na ściankę. Tam popozujemy przez chwilę, nie ma się czego bać. Uśmiechaj się i sprawiaj wrażenie rozluźnionej – tłumaczy Justin, kładąc dłoń na moim biodrze.
- To chyba niemożliwe – mówię nerwowo zagryzając wargę.
- Dasz radę. – Mruga do mnie.  – Później udzielę kilku wywiadów, a na koniec pójdziemy do moich fanów. Po tym wszystkim idziemy na salę, oglądamy film i wracamy do domu. Będzie fajnie, zobaczysz!
- Z pewnością – mamroczę i podążam za nim.
Po chwili wchodzimy na ściankę, a wtedy rozlegają się krzyki fotoreporterów i wszędzie widzę błyski fleszów. Chryste, to jakaś dżungla. Justin silnie mnie obejmuje, wiedząc, jak się czuję. W końcu po kilku minutach się rozluźniam i nawet się uśmiecham.
Później przechodzimy do dziennikarzy, którzy prawie biją się o rozmowę z Justinem. On natomiast odpowiada na kilka pytań związanych z jego planami na przyszłość i tym podobne, a ja czekam na niego z boku, oglądając to co dzieje się dookoła.
Następnie idziemy do jego fanów, którzy czekają z boku ścianki. Piszczą, krzyczą i wciąż powtarzają imię swojego idola. Justin robi sobie kilka zdjęć, rozdaje autografy i wymienia kilka słów z tymi ludźmi. Cały czas stoję na uboczy, przyglądając się jego niesamowitej relacji z fanami. To coś, czego nie da się opisać zwykłymi słowami. To piękny widok.
- Faith? – krzyczy jakaś dziewczyna. – Mogę z tobą zdjęcie? – prosi.
O matko. Byłam gotowa na kolejną falę nienawiści, a ona prosi mnie o zdjęcie. Co tu się dzieje?
- Jasne, skarbie – odpowiadam uprzejmie, po czym idę w jej kierunku. Dziewczyna bardzo się cieszy, a gdy podchodzę do niej i pozuję do zdjęcia o mało co nie mdleje.
- Jesteś cudowna! Tak bardzo jestem wdzięczna, że jesteś z Justinem. Jesteś dla niego dobra, wiem to – wyrzuca z siebie na jednym wdechu.
- Och – dukam. – Staram się. Nigdy go nie skrzywdzę, nie chcę tego.
- Świetnie!
- Faith, chodź. – Justin łapie moją dłoń i machając do fanów, oddalamy się w stronę Sali kinowej.
- Chyba jedna z nich mnie polubiła – mówię z nieukrywaną radością w głosie.
- Nie ona jedna, zaufaj mi – odpowiada przyjaźnie Justin, a później wchodzimy na salę i zajmujemy swoje miejsca.
Dookoła mnie znajdują się największe gwiazdy Hollywood, przez co przez cały seans czuję pewnego rodzaju onieśmielenie, ale w mojej głowie pojawia się myśl, że muszę się do tego przyzwyczaić.
Justin miał rację. Było lepiej niż się spodziewałam. Poznałam kilkunastu znanych ludzi, którzy okazali się cudowni. Dane mi było również poznać Willa Smitha i jego rodzinę, którzy przyjęli mnie bardzo ciepło. Lubię ich. Z Justinem poszliśmy na moment na after-party, ale ponieważ było już późno, a ja muszę jutro iść do pracy, zdecydowaliśmy się wracać.
Podjeżdżamy pod posiadłość Justina i coś nagle ulega zmianie. Hugo otrzymuje jakiś telefon i natychmiast zatrzymuje samochód.
- Co się dzieje? – pyta zaniepokojony Justin.
- Panie Bieber, było włamanie do pańskiego domu – oznajmia rzeczowo ochroniarz.
- Coś zginęło? – Prostuje się i mierzy pracownika wzrokiem.
- Nie do końca. Proszę tu zostać, zajmę się tym. Zaraz po państwa wrócę.
- Nie, idę z tobą. – Decyduje Justin. – Faith, zostań w samochodzie. Przyjdę po ciebie, kiedy będzie bezpiecznie.
- Nie – protestuję. – Nie idź, to niebezpieczne.
- Zaufaj mi – mówi i patrzy na mnie łagodnie, a później cmoka mnie w policzek i wychodzi z Hugo, zostawiają mnie samą.
Przez kilka minut udaje mi się wytrzymać spokojnie siedząc w aucie, ale później to jest niemożliwe. Martwię się o Justina, to przezwycięża wszystkie racjonalne środki bezpieczeństwa.
Wyskakuję z samochodu i prawie biegiem ruszam do domu mojego chłopaka, który Bóg jeden wie w której części domu jest.
Drzwi są otwarte na oścież, więc wchodzę do środka i rozglądam się po przedpokoju, który póki co nie wygląda na spustoszony. Ale wystarczy, że przejdę pod schody i zamieram w bezruchu. Wszędzie są porozrzucane moje ubrania, porozbijane szkła i inne rzeczy. Przełykam ślinę i zmuszam się do ruchu, by iść szukać Justina. Jestem aktualnie przerażona.

Wbiegam ostrożnie na górę, po czym idę w kierunku głosów dochodzących z jednych z gościnnych sypialni. Mój świat zatrzymuje się w chwili, kiedy na podłodze widzę leżącą  w kałuży krwi Shaylę, a na lustrze krwawy napis: „ TO TY POWINNAŚ BYĆ MARTWA.




Przepraszam, że musieliście tyle czekać. Proszę, komentujcie! To daje mi wiele motywacji! Bardzo Wam dziękuję i bardzo Was kocham!

Do następnego!
V.

42 komentarze:

  1. Świetny rozdział!
    Tylko proszę przypomnij mi kim jest Shayla?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku! Co sie dzieje? :o

    Bylo tak dobrze, a teraz to? Ohh nie :(

    Niech jej sie nic nie stani, niech jej nikt nie porywa ( w sumie to byloby chyba zbyt przewidywalne)

    Mam ndzieje, ze nastepny dodasz naprawde szybko :*

    X.O.X.O
    PS. Your forever

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to fanfiction!!! Nie moge doczekac sie kolejnego rozdzialu xx

    OdpowiedzUsuń
  4. omg końcówka

    OdpowiedzUsuń
  5. ten rozdział jest cudowny, naprawdę! :) już nie mogę doczekać się nn

    OdpowiedzUsuń
  6. OMFB! Genialny! *.* a końcówka zaskakująca, jestem w totalnym szoku,nie mogę się doczekać nexta ! Uwielbiam Twojego bloga! < 33

    OdpowiedzUsuń
  7. właśnie przeczytałam <3 to jest zajebiste, uwielbiam to fanfiction

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział boski chociaż mam wrażenie, że wszystko tak szybko się dzieje. Ciesze się, że są razem i coś czuję, że będzie się działo w ich zwiazku. Jestem mega ciekawa reakcji i odczuć Justina jak dowie się, że wzięła albo, że Ian był z nią podczas nocnych koszmarów , bo w końcu przeszłość kiedyś się upomni. Też trochę nie ogarniam, że ta jego była umarła (?), a z prologu wynika, że będzie ona w dalszej części. Ale myślę, że to się wszystko wyjaśni. No i nawet nie chcę wiedzieć ile razy weszłam na tego bloga w ostatnim tygodniu z nadzieją na nową notatkę. Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  9. jestem mega szczęsliwa że są oficjalnie parą dkksdkdskds

    OdpowiedzUsuń
  10. o jezu chce już następny rozdział, bo chce wiedzieć co się stało z shayla

    OdpowiedzUsuń
  11. "Taki anioł w tak piekielnie seksownym ciele jest nienaruszony? Jak to możliwe?" najlepsza scena

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam! I nie mogę doczekać się tego jak media zareagują na ich upublicznienie związku :) /@luvdrewz

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow, tego to się na pewno nie spodziewałam. Włamanie? Śmierć/Skrzywdzenie Shayli? Coraz bardziej mnie zaskakujesz i to mi się podoba :) Jestem ciekawa co będzie dalej. Kto im grozi? Myślę, że jej ojciec, ale nie wiem czy aż do tego byłby zdolny, ale mam nadzieje, że wszystko wyjaśni się w następnych rozdziałach. :) Z niecierpliwością czekam na następny. xx /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny rozdział! Aww są już oficjalnie razem, słodziaki xd a końcówka, no tu to mnie zaskoczyłaś, nie powiem, nie mogę się doczekać nexta! :D :)

    OdpowiedzUsuń
  15. ten rozdział jest mega słodki, chociaż jestem strasznie ciekawa co się stało shayli :o

    OdpowiedzUsuń
  16. też bym chciała mieć taki talent do pisania co ty :(

    OdpowiedzUsuń
  17. Jezuu...chciałam dodać ten komentarz odrazu ale mój telefon nie wytrzymał napięcia jakie panuje w IWA i się wyłączył.
    Jestem ciekawa co z tą walniętą Shaylą i czy to co się stało nie wpłynie negatywnie na odnowiony związek Justina i "słotkiej Faith".
    A,to ona jest dziewicą?Wow.Jestem w szoku.Ten rozdział jest na prawdę MEGA.❤

    OdpowiedzUsuń
  18. świetny rozdział nie mogę się doczekać następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. jeju, jestem przeszczęśliwa że oni są razem!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. uwielbiam to najbardziej na świecie :*

    OdpowiedzUsuń
  21. OMFG....słodko, malinowo, kolorowo, love love i nagle BANG! Damn...jaka końcówka :o i oczywiście nie wiadomo nic, czy to jakaś zazdrosna fanka, czy samobójstwo, czy porachunki czy cooo...ugh...can't wait!!!

    OdpowiedzUsuń
  22. Matko, cholernie się cieszę, że ta dwójka do siebie wróciła. Widać, że są cholernie razem szczęśliwi i od razu i mi się poprawia humor. Faith będzie zdecydowanie lepiej przechodzić przez tą sprawę z ojcem, gdy będzie przy niej Justin. Nawet jeśli nie będzie wiedział co się dzieje to myślę, że przy nim w pewien sposób będzie zapominać o swoich problemach.
    Zszokowałaś mnie końcówką, kompletnie się tego nie spodziewałam! Jestem w cholernym szoku i potrzebuję kolejnego rozdziału, bo końcówka to takie wielkie BUUUUM! Chce się dowiedzieć co się stało z Shaylą. Przeraża mnie ten napis na lustrze, bo prawdopodobnie był on skierowany do Faith. Jestem ciekawa kto za tym wszystkim stoi.

    Cholernie bardzo nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  23. musiałam wrócić do poprzedniego rozdziału,bo zapomniałam haha:D
    rozdział cudowny i ta boska końcówka! <3
    Kocham;*

    OdpowiedzUsuń
  24. Hmmm ciekawe. Czekam na next'a

    OdpowiedzUsuń
  25. proszę napisz kolejny!!!!:)) Są świetne ;)!

    OdpowiedzUsuń
  26. Swietne z każdym rozdziałem jest jeszcze ciekawsze..
    Nie mogę się doczekać kolejnego
    Weny i Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  27. Zajebiste! Nie mogę się oderwać!! Cudowne!! Masz talent dziewczyno!!

    OdpowiedzUsuń
  28. Cały czas czekam nn. Dodawaj jak najszybciej, bo się nie mogę doczekać...:(((

    OdpowiedzUsuń
  29. super świetny!!
    czekam na kolejny !!

    OdpowiedzUsuń
  30. kiedy nowy rozdział? czekam z niecierpliwością, mam nadzieję, że będzie on długi :))

    OdpowiedzUsuń
  31. Co to ma być za zakończenie?! :O W tym momencie nie mam pomysłu na to co może dziać się dalej..
    @asielolo + byłabym wdzięczna za dalsze informowanie na tt :)

    OdpowiedzUsuń
  32. wow! Ten blog jest po prostu wow! Historia z pozoru normalna, wszystko jest realne jak w prawdziwym życiu, teraz jest to troszeczkę może naciągane, ale przez to chce się bardziej czytać;) Lubię twojego blog i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział! Do następnego xoxo

    OdpowiedzUsuń
  33. kiedy nowy ?

    OdpowiedzUsuń
  34. już o nas zapomniałaś? :)

    OdpowiedzUsuń
  35. 27 yr old Web Developer II Arri Hucks, hailing from Cowansville enjoys watching movies like Not Another Happy Ending and Stand-up comedy. Took a trip to St Mary's Cathedral and St Michael's Church at Hildesheim and drives a Sportage. Czytaj wiecej tutaj

    OdpowiedzUsuń