niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 7

"Przepraszam."




Chce mi sie krzyczeć ze złości, kiedy przypominam sobie o tym cholernym zarysowaniu. Ta pieprzona kreska ciągnie się przez całą długość samochodu, a fakt, że to moja pierwsza szkoda sprawia, że czuję się przybita jeszcze bardziej. Nie mam pojęcia kto i dlaczego to zrobił, przecież nikomu nie zaszłam za skórę, znam tu dopiero kilku ludzi ! Zatrzymuję się na światłach i opieram łokieć na szybie, wzdychając ciężko. Muszę zadzwonić do Eddiego, bo może on będzie wiedział, gdzie można usunąć tę rysę. Ponieważ zapowiada się, że postoję w korku, wybieram jego numer, a zestaw głośnomówiący automatycznie się włącza. Niestety, Eddie nie odbiera, więc nagrywam mu się, by do mnie oddzwonił, gdy będzie mógł.
Odkładam telefon na siedzenie obok i stukam palcami o kierownice w rytm piosenki, która leci w radiu. Marzę o prysznicu, więc nie obraziłabym się, gdybyśmy już ruszyli do przodu. Powoli zaczyna zmierzchać i dzięki temu mam śliczny widok na zachód słońca, kiedy stoję w korku. Nagle odzywa sie moja komórka, informując mnie o nowej wiadomości na Twitterze. Unoszę brew, wiedząc od kogo ona jest.

Justin Bieber @justinbieber
Wpadnij do nas, proszę. Będzie fajnie :)

Biorę głęboki oddech i odpisuje mu, tracąc całkowicie sile na cokolwiek.

Faith @faithwihford
Dziękuję Justin, ale nie. Nie mam humoru na takie spotkania towarzyskie, a poza tym jestem zmęczona.

Mam nadzieje, że da sobie spokój. Nie chce nigdzie z nimi wychodzić. Kilka chwil później otrzymuje odpowiedz.

Justin Bieber @justinbieber
Coś się stało? Kiedy wychodziłaś, byłaś uśmiechnięta.

Ugh! Męczą mnie jego wywiady ze mną. Co go to do cholery interesuje? Nie mam obowiązku spowiadania mu się z tego co się dzieje w moim życiu. Mimo to, postanawiam odpowiedzieć mu zgodnie z prawda.

Faith @faithwihford
Ktoś zarysował mój samochód.

Kolejna wiadomość przychodzi dosłownie po minucie.

Justin Bieber @justinbieber
Przykro mi. Może to przez przypadek?

Naprawdę? On uważa to za przypadek? Gdyby rysa była mniejsza mogłabym również tak pomyśleć, ale ta cholerna linia ciągnie się przez cały samochód! Odpisuje mu i jestem oficjalnie rozdrażniona.

Faith @faithwihford
Nie wiem, nieważne. Nie chce o tym mówić. Bawcie się dobrze, cześć.

Dzięki Bogu samochody zaczynają ruszać się do przodu i jest nadzieja na to, że będę całkiem niedługo w domu. Słyszę jeszcze powiadomienie na twitterze, ale zamiast na nie zareagować, na panelu w samochodzie wybieram numer Angie, bo jest już tam zapisany. Kocham tę technologie, bo ona ułatwia mi życie, naprawdę. 
- Halo? - po kilku sygnałach słyszę głos dziewczyny.
- Jak tam? Kiedy będziesz w domu? - pytam, starając się nie okazywać mojego podłego nastroju.
- Właśnie miałam do ciebie dzwonić. Będę dziś później niż zazwyczaj, pan Levis umówił nas na jakieś spotkanie - wyjaśnia, a w jej głosie słyszę nutkę niepewności.
- Och, okej. W porządku - odpowiadam spokojnie, ale w środku czuję delikatne ukłucie rozczarowania. Nie jestem na nią zła, broń Boże. Po prostu chciałam z nią pogadać o tym co się wydarzyło. 
- Na pewno? - pyta Angie.
- Tak, na pewno. Super, cieszę się, że tak dobrze ci idzie - mówię szczerze. - Widzimy się w domu, buziaki. 
- Kocham cie, Faithie.
- Ja ciebie też, powodzenia! - wołam i rozłączam się. 
Zaciskam powieki i odchylam głowę w tył. Muszę się uspokoić i nie robić z tego zarysowania wielkiego halo. W końcu to nic poważnego. "No nareszcie, nie sądziłam, że jesteś taką panikarą" syczy moja podświadomość. Och, tęskniłam za tobą. 
W końcu, po godzinie walczenia z korkami jestem w domu. Jest w nim tak cicho, że od razu włączam radio. Gdy pomieszczenie zaczynają wypełniać dźwięki wyjątkowo seksownego głosu Adama Levina, uśmiecham się i czuję się trochę lepiej. Ściągam buty oraz bluzę i zmierzam do łazienki, kołysząc biodrami w rytm piosenki. Od razu jestem o niebo szczęśliwsza, kiedy wchodzę pod prysznic i czuję jak woda rozbija się o moje ciało. Kto by pomyślał, że zwykły prysznic może tak dobrze wpływać na samopoczucie człowieka. 
Dokładnie szoruję skórę i wcieram szampon we włosy, a potem pozwalam strumieniowi wody spłukać całą pianę. W między czasie depiluję też nogi, pachy oraz okolice bikini, dzięki czemu czuję się wymuskana do granic możliwości. Relaksuję się podczas tego prysznicu, jak najbardziej mogę. Ach, takie małe domowe spa jest całkiem przyjemne. To pomaga uspokoić nerwy.
Muszę jakoś pozbierać myśli i w końcu dowiedzieć się, gdzie w LA jest jakiś lakiernik. Pf, pewnie jest ich z tysiąc, ale potrzebuje tego, który jest najbliżej. 
Wychodzę z kabiny po kilkunastu minutach, a w łazience jest mnóstwo pary, dlatego szybko owijam się ręcznikiem i uchylam drzwi, by do środka dostało się świeże powietrze. Rozczesuję włosy, osuszam ciało i robię sobie najpierw peeling, a potem nakładam maseczkę odświeżającą. Czekając, aż maseczka zaschnie sprzątam po sobie w łazience i smaruję ciało balsamem. W końcu oczyszczam twarz, podsuszam włosy i idę do pokoju w coś się ubrać. Zerkam na zegarek, który wisi na ścianie i okazuje się, że zeszła mi prawie godzina na upiększaniu się. To było tak przyjemne, że nie czułam upływu czasu. Wspaniale!
Gdy stoję przed szafą zaczyna mi poważnie burczeć w brzuchu i marszczę brwi, kiedy uświadamiam sobie, że mamy pustą lodówkę. Jakoś niespecjalnie mam ochotę na wyjście do sklepu, a już na pewno nie na gotowanie. W takim razie mam dwa wyjścia: albo zostaję w domu i liczę na to, że Angie wróci z zakupami, albo idę na kolację w pojedynkę. Wybieram rzecz jasna tę drugą opcję. 
Wyciągam z szafy czarne, dopasowane body z głębokim dekoltem, jasne jeansy z dziurą na kolanie oraz długi, letni, czarny kardigan w kropki. Kiedy jestem już ubrana, idę się pomalować i ułożyć włosy. Nakładam na usta jasny błyszczyk, przeciągam rzęsy mascarą i kładę na powieki cień. Schodzę do przedpokoju, wkładam na stopy czarne szpilki, biorę czarną, niewielką torebkę na ramię i staję przed lustrem. Wyglądam całkiem ładnie, więc na moje usta wkrada się uśmiech, a gdy na głowę zakładam czarny kapelusz czuję, że mój strój jest kompletny. Upewniam się dwa razy, że wszystko ze sobą wzięłam i wychodzę z mieszkania, a potem kieruję się do windy. Tam spotykam dwójkę starszych panów, którzy dyskutują ze sobą na temat ostatnich wydarzeń sportowych. Uśmiecham się pod nosem i przysłuchuję się ich rozmowie, nie mając innego wyjścia. Panowie wysiadają na parterze, a ja zjeżdżam do podziemnego garażu, gdzie stoi mój samochód. 
Kiedy się do niego zbliżam, niekontrolowanie spoglądam na rysę i skręca mi się żołądek. Wtedy odzywa się mój telefon, wiec wyciągam go z torebki i odbieram. To Eddie.
- Cześć - witam go krótko, szukając wolną ręką kluczyków. Cholera, gdzie one są?
- Hej kochanie - odpowiada wesoło Eddie. - Przepraszam, że nie oddzwoniłem wcześniej, ale miałem masę kursów i dopiero teraz znalazłem wolną chwilę. 
- Nic się nie dzieje  - mówię spokojnie i w końcu znajduję klucze. Brawo!
- Coś się stało? - pyta w końcu.
- Wiesz może, gdzie znajdę lakiernika w moich okolicach? 
- Po co ci lakiernik? - z tonu Eddiego wnioskuję, że jest zaskoczony.
- Ktoś zarysował mi samochód i potrzebuję usunąć tę rysę.
- Co? Jak to, ktoś zarysował ci samochód? - cytuje mnie, po czym dodaje. - Teraz sobie nie przypominam, ale popytam kolegów, może oni znają jakiegoś.
- Nie wiem Eddie - wzdycham. - Dziękuję, jesteś kochany.
- To cały ja - śmieje się. - Mam nadzieje, że to stało się przypadkowo.
- Nie sądzę. Zarysowanie ciągnie się przez całą długość samochodu.
- Do dupy, mała. Musiałaś komuś zaleźć za skórę - znów wybucha śmiechem, a ja marszczę brwi.
- Przecież ja znam tutaj zaledwie kilka osób, nikogo jeszcze nie wkurzyłam - mamroczę. - Chyba.
- Wiem, tylko żartuję. Może ktoś po prostu był zazdrosny o twój samochód.
- Cokolwiek - kręcę głową i wkładam kluczyki do stacyjki. - Będę kończyć, jadę na kolację. 
- Z Angie? - pyta.
- Nie, jest na spotkaniu.
- Jedziesz sama? 
- Bingo - śmieję się.
- Pojechałbym z tobą, ale mam dzisiaj nocną zmianę.
- Nic się nie dzieje, Eddie.
- Nie masz jakiejś innej przyjaciółki, z którą możesz wyjść? 
- Czy ty się o mnie martwisz? - pytam i wzdycham słodko, bo to urocze. - Mam, ale wyjechała z miasta na kilka dni. 
- Tak, bo jedzenie kolacji w pojedynkę jest do bani - mówi stanowczo.
- Nic mi nie będzie - mówię rozbawiona. - To nie takie złe.
- Jasne. To do zobaczenia, mamacita. Jak tylko zorientuję się, gdzie jest ten lakiernik, to dam ci znać.
- Dobrze, dziękuję. Buziaki! 
- Cześć - mówi uroczo Eddie i rozłącza się. 
Kocham tego faceta, naprawdę. 
Odpalam silnik i cofam z miejsca parkingowego, nakręcam i jadę w kierunku wyjazdu. Decyduję, że pojadę do Nobu, bo to jedyna restauracja niedaleko mnie, którą znam, a w dodatku serwują tam świetne jedzenie. Na zewnątrz jest już ciemno, bardzo to lubię. Miasto nocą to jeden z najwspanialszych widoków na świecie. Te wszystkie kolorowe światła, świecące wystawy sklepów i migoczące reklamy tworzą niezwykle piękny nastrój. 
Dzięki temu, że ulice o tej porze nie są tak zakorkowane jak popołudniu do Nobu docieram po około dwudziestu minutach. Wysiadam z samochodu, zamykam go i idę w kierunku wejścia, szczęśliwa, że za kilka chwil będę zajadała się pysznym sushi. Mój dobry humor znika, gdy wchodzę do środka i dostrzegam na końcu sali przy dużym stole Justina, Fredo i resztę ekipy tancerzy. Kurwa mać. Czy ja zawsze, ale to zawsze muszę na niego trafiać, gdy tak bardzo tego nie chcę?! Mam zamiar się wycofać i jechać szukać innej knajpy, kiedy zauważa mnie Alfredo i uśmiecha się szeroko. Klnę w duchu i przylepiam na usta najbardziej szczery uśmiech na jaki mnie stać. Chłopak wstaje i zmierza w moją stronę, wyraźnie rozradowany.
- Myślałem, że cię nie będzie! - mówi, gdy jest na tyle blisko, bym go usłyszała.
- Bo miało mnie nie być. Nie wiedziałam, że tu będziecie - odpowiadam zgodnie z prawdą i czuję jak chłopak kładzie dłoń na moich lędźwiach, lekko popychając w stronę ich stolika.
Niech to szlag, ja naprawdę nie mam nastroju, na to spotkanie. Mimo to, idę obok Alfredo i staram się nie wybuchnąć krzykiem lub co gorsza, płaczem. Kiedy Justin mnie zauważa, jego twarz od razu się rozświetla. Jest zaskoczony moim przybyciem, ale po jego minie wnioskuję, że jest zadowolony. Szkoda tylko, że ze mną tak nie jest. Wychodzi mi na spotkanie, mierząc mnie wzrokiem.
- Cieszę się, że jednak zdecydowałaś się przyjść - mówi spokojnie, całując mnie w policzek na powitanie.
Wow, zrobił to po raz pierwszy i muszę przyznać, że to przyjemne czuć jego usta na swojej skórze. Stop, Faith. Nie zapędzaj się.
- Nawet nie miałam pojęcia, że przyjdziecie tutaj. Na nic się nie zdecydowałam, po prostu jestem głodna, a to jedyna dobra knajpa w pobliżu mojego mieszkania, którą znam - wzruszam ramionami. Justin kiwa głową i odsuwa się, bym zajęła wolne miejsce koło Alfredo.  Wcześniej jednak witam się ze wszystkimi i dopiero potem siadam na krześle. Oprócz tancerzy, zauważam dwie nowe twarze, które znam. Domyślam się, że oni również byli wtedy w klubie, razem z Justinem, Nickiem i Fredo. Jeden z nich ma blond włosy, grzywkę postawioną na żelu, lekki zarost i niebieskie oczy. Drugi z nich jest ciemnoskórym, przystojnym mężczyzną o wesołym spojrzeniu i szerokim uśmiechu. Oboje patrzą się na mnie ciepło i znacząco. Posyłam im krótki uśmiech i łapię kartę dań.
- Zamówiliście już coś? - pytam, gdy otwieram menu.
- Nie zdążyliśmy, przyszliśmy jakieś dziesięć minut temu - oznajmia Elysandra, uśmiechając się do mnie szeroko. Jest bardzo pozytywną osobą i za to ogromnie ją polubiłam.
Kiwam głową i odwzajemniam uśmiech, po czym wracam do menu. Kiedy jestem na etapie decydowania się między zestawem z hosomakami, futomakami i uromakami a zestawem z hosomakami, nigirami oraz date, słyszę stukanie obcasów i ten znajomy śmiech. Podnoszę głowę z nad karty i widzę Shaylę zmierzającą w naszą stronę, która zamiera gdy tylko mnie widzi. Mam ochotę powiedzieć jej, że wcale nie zamierzałam tu przychodzić, aby posiedzieć z nimi wszystkimi, ale przecież nie będę się jej tłumaczyć. To oczywiste, że mnie nie lubi, a ja jakoś nie spieszę się, żeby naprawić naszą relację. Nie jest mi ona niezbędna do życia. Mimo to, czuję delikatny dyskomfort, kiedy jestem w jej towarzystwie. Nie lubimy się, a ja w gruncie rzeczy nie rozumiem dlaczego. Przecież nie mam zamiaru odebrać jej Justina, mam klasę i wiem, że takich rzeczy się nie robi, nawet wrogom.
Zerkam na Alfredo, który posyła mi znaczące spojrzenie i uśmiecha się lekko. Ciekawe dlaczego on też jej nie lubi. Muszę go kiedyś o to zapytać, bo liczę na to, że spotkamy się jeszcze nie raz. 
- Tęskniłeś? - ćwierka Shayla, gdy siada obok Justina.
- Byłaś tylko w łazience, Shay - rzuca Justin i kręci głową, kładąc jej dłoń na udzie. Natomiast ja i Fredo staramy się nie wybuchnąć śmiechem. To co zrobiła było oczywistym uświadomieniem mi, że Justin należy do niej i że nie mam prawa się do niego zbliżać. Ale przecież ja o tym do cholery wiem! 
Dzięki Bogu przychodzi do nas kelnerka i wszyscy możemy złożyć zamówienia. Troche zajmuje jej zebranie wszystkich życzeń od nas ze stolika, a gdy w końcu kończy widzę na jej twarzy ulgę, że się nie pogubiła. 
- Napijesz się? - pyta Fredo sięgając po karafkę z winem.
- Nie, dziękuję. Przyjechałam samochodem - uśmiecham się i oblizuję wargi.
- W porządku. Ale żałuj, jest pyszne - chłopak droczy się ze mną, a ja zaczynam się śmiać.
- Nie wątpię, mam nadzieje, że będzie ci służyć - wystawiam mu język, a on klepie mnie w ramie. - Auć! - krzywię się, udając, że mnie zranił.
- Wybacz Faith - wzrusza ramionami i szczerzy się do mnie.
- Przemyślę to. - Kelnerka zjawia się przy stoliku i podaje mi szklankę wody oraz dzbanek, bym mogła sobie jej do woli dolewać. Dziękuję jej i od razu upijam łyk zimnego napoju.
- Daleko stąd mieszkasz? - pyta Nick, który zajada się swoją przystawką.
- Nie, przy dobrych warunkach jakieś 5 minut drogi samochodem. Ale licząc się z ruchem na drogach, to dotarcie tutaj zajmuje mi dziesięć minut - oznajmiam i rozsiadam się na krześle. 
- West Hollywood czy Beverly Hills? - tym razem odzywa się Elysandra.
- Beverly Hills- uśmiecham się, a Elysandra klaszcze w dłonie.
- To świetnie! Też tam mieszkam! Na jakiej ulicy mieszkasz? 
- Wilshire Boulevard, a ty? - Cieszę się, że ktoś z ekipy mieszka w pobliżu. Dobrze mieć świadomość, że poznaję coraz więcej ludzi z LA.
- North Palm Drive, to nie daleko! Musimy kiedyś się spotkać - piszczy Ely, a ja się śmieję. 
- Oczywiście, masz mój numer. Dzwoń kiedy tylko masz ochotę - patrzę na nią i uśmiecham się.
- Jak podoba ci się Los Angeles? - nagle odzywa się Justin, skupiając na mnie swój wzrok.
Przełykam ślinę i staram się ignorować mordercze spojrzenie Shayli, wymierzone we mnie.
- Jest piękne, uwielbiam je. Nie jestem tu pierwszy raz, a za każdym razem zakochuję się coraz bardziej - mówię pewnym siebie, opanowanym tonem.
- Pamiętam jak widzieliśmy cię w barze, kiedy tańczyłaś salsę. Wtedy to ja się zakochałem! - woła Fredo.
Słysząc to, biję go w ramię i robię kwaśną minę. - Przestań - syczę.
- Ale czemu? Byłaś świetna. Justin, Nick, Ryan i Za to powiedzą, prawda? - Fredo patrzy na nich wyczekująco. 
- Byłaś seksowna - odzywa się ciemnoskóry chłopak, a po chwili obrywa za to w głowę od blondyna siedzącego obok.
- Trochę więcej kultury Za - karci go blond włosy chłopak.
- Przecież nic złego nie powiedziałem - wzrusza ramionami. - Prawda? - zerka na mnie i uśmiecha się.
- Jest w porządku - śmieję się i kiwam głową.
- Widzisz Ryan, pani nie jest na mnie zła - Za posyła koledze spojrzenie pełne dumy i unosi głowę, czując się wygranym,
- Jestem Faith, nie żadna pani - rzucam i wyciągam do nich dłoń. 
Gdy oboje ją ściskają i przedstawiają się, kątem oka widzę jak Justin obserwuje nas w pełnym skupieniu i bez grama emocji na twarzy. O co mu chodzi?
Nie skupiam się na tym zbyt długo, ponieważ kelnerzy przynoszą nasze posiłki, przez co ja i mój żołądek jesteśmy wniebowzięci. Dolewam sobie wody do szklanki i od razu biorę się za jedzenie. Jest pyszne! 
- Faith, to jak? Pochwalisz nam się swoimi umiejętnościami jutro na próbie? - pyta Kaili, kolorowo włosa dziewczyna z grupy.
- Daj spokój, nie ma czym - kręcę lekko głową i pochylam głowę, by nie było widać tego jak się rumienię.
- No Faith! Prosimy! - dołącza Elysandra, patrząc na mnie błagalnie.
- Czy możemy przestać skupiać się na mnie? Proszę? - unoszę i marszczę brwi, wyrzucając wolną wargę lekko w przód. 
- Nareszcie - syczy Shayla, odrzucając włosy z ramienia.
- Shay - upomina ją Justin i upija łyk wina z kieliszka.
- W porządku - mruczę i biorę do ust kawałek sushi, które smakuje wyśmienicie. 
Po kilkunastu minutach tak jak pozostali, kończę swój posiłek i jestem najedzona. Przez większą część wieczoru czułam na sobie spojrzenie Justina lub Shayli, która nie szczędziła mi zgryźliwych komentarzy i fałszywych uśmiechów. Wyraźnie jej przeszkadzam. Nie odzywałam się do Justina prawie wcale, bo i nie miałam po co, a ona i tak nadal traktowała mnie jak szkodnika. Dzięki Bogu Fredo zagadywał mnie i czuję się przez to trochę lepiej. 
Za okazuje się strasznym żartownisiem i okropnie pogodnym chłopakiem. Dzięki niemu cały stolik co jakiś czas wybucha śmiechem i ciężko jest się nam opanować. Obok mnie siedzi Cassandra, urocza blondynka, która jest spokojna i ułożona, ale za to na próbach daje czadu. Zaczęłam z nią rozmawiać i jesteśmy właśnie na etapie omawiania najnowszej kolekcji D&G. W pewnej chwili widzę jak Shayla wstaje od stołu i obchodzi go, zmierzając w naszym kierunku. Czuję jak Fredo lekko mnie szturcha, a ja jedynie odpowiadam skinieniem głowy, bo wiem o co mu chodzi. Shayla zatrzymuje się przy nas, kładzie swojego drinka na stole między nami i uśmiecha się.
- Co u ciebie Cassy? Dawno się nie widziałyśmy. 
Cassandra odwzajemnia uśmiech i widzę po niej, że lubi Shaylę.
- Wszystko okej. Miałam ostatnio do ciebie dzwonić, ale wypadło mi kilka rzeczy - wzrusza przepraszająco ramionami. - Odezwę się niedługo.
- Świetnie. Może wyskoczymy na zakupy? - pyta Shayla słodkim głosem.
Patrzę na obie dziewczyny i postanawiam przestać słuchać ich rozmowy. Niech sobie pogadają, przynajmniej na chwile Shayla przestanie wbijać we mnie ten swój sukowaty wzrok. 
- Nick, zmieniłeś już te kroki, o których mówiłeś? - pytam i patrzę na Nicka, który siedzi obok Justina.
- W zasadzie to tak. Jutro wam je pokażę. Choreografia jest jeszcze lepsza, niż była - puszcza mi oczko, a ja się uśmiecham.
- To chyba niemożliwe - śmieje się Justin.
- Zaufaj mi, Bieber. Będziesz zachwycony. - Ton głosu Nicka wskazuje na to, że jest bardzo pewny swojego pomysłu.
- Będę zachwycony każdą choreografią, którą zatańczę z Faith. To świetna tancerka. - Po raz pierwszy od dłuższego czasu Justin i ja patrzymy sobie w oczy, a ja na moje nieszczęście robię się czerwona. 
- Rzeczywiście, dobrze razem wyglądacie podczas tańca. To duży sukces - odzywa się Jon, kiwając głową.
- Dokonaliśmy dobrego wyboru - oznajmia Nick, a Justin kiwa głową zgadzając się.
Wtedy Shayla nachyla się, by wziąć swój drink, ale zamiast utrzymać go w dłoni, przechyla szklankę w moją stronę i napój ląduje na mnie, mocząc moje body i spodnie. Świetnie.
- Oj, przepraszam - Shayla patrzy na mnie z nieszczerym współczuciem, a jej przeprosiny ociekają fałszem. Jeśli chciała mnie upokorzyć, to jej się to udało.
Wstaję szybko od stołu i idę w stronę toalet z opuszczoną głową. Czuję na sobie wzrok całego stolika, co jest nie do zniesienia. Wpadam do łazienki i od razu biorę ręcznik papierowy, moczę go w wodzie i próbuję oczyścić ubranie. Patrzę na siebie w dużym lustrze, moje oczy są duże i przepełnione rozgoryczeniem. Powinnam jakoś zareagować? Nakrzyczeć na Shaylę? Wyjść z restauracji? Może ona zrobiła to przypadkowo, wcale tego nie chciała? "Oczywiście, że tego chciała. Jesteś dla niej problemem, Faith" mówi moja podświadomość, a ja wiem, że ma zupełną rację. Jest mi przykro i powoli jestem zmęczona znoszeniem humorów tej dziewczyny. Nie wiem ile jeszcze będę w stanie znieść.
Po kilku minutach czyszczenia spodni i body, zabieram się za suszenie. Prawie w ogóle to nie pomaga, więc po prostu odpuszczam i wychodzę z łazienki, zakrywając się połami kardiganu. 
Gdy zbliżam się do stolika, przystaję na moment, bo słyszę rozmowę Justina i Shayli, stojących w kącie.
- Czemu to zrobiłaś? - warczy Justin.
- To był przypadek! - protestuje Shayla, tupiąc nogą. 
- Kłamiesz. Na czym polega twój problem? Co ci się dzieje, na litość boską! 
-Nie krzycz na mnie - syczy. - Moim problemem jest ona - odpowiada zgryźliwie blondynka, przybliżając się do chłopaka. 
- Słucham? - Justin zdaje się być wyraźnie zaskoczony. 
- Myślisz, że jestem ślepa? Że nie widzę tego jak na nią patrzysz? Że nie dostrzegam tego, co jest między wami? 
- Może najpierw popatrz na siebie skarbie, a potem wytykaj mi cokolwiek - warczy Justin. - Ciesz się, że jeszcze tego nie skończyłem. 
- Zamknij się! - Shayla z trudem tłumi krzyk. - Jeśli ona nie zniknie z naszego życia, to ucierpi coś więcej niż tylko jej samochód. 
Zamieram. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, że ta wariatka posunie się do takich rzeczy. Wciągam głośno powietrze, czując jak w moich oczach zbierają się łzy. Chcę stad wyjść i to w tym momencie. Najwyraźniej wzdycham za głośno, ponieważ oboje równocześnie odwrócili głowy w moim kierunku. Na twarzy Shayli wymalowana jest duma i radość z tego, że jest silniejsza ode mnie. Zbieram się w sobie i pędzę do stolika, tylko po to, by wziąć torebkę. Ignoruję pytające spojrzenia towarzystwa i jedyne co robię to rzucam im ciche "cześć". Cała się trzęsę i nie mogę uwierzyć w to co się dzieje. Ona mnie tak bardzo nienawidzi! 
- Faith! Zaczekaj - słyszę za sobą Justina. O nie, odczep się. Nie chcę  cię oglądać.
- Wracaj do środka Justin - mówię i bardzo staram się brzmieć spokojnie. 
- J-ja nie wiedziałem... - z jego tonu wnioskuję, że jest mu przykro. Nie obchodzi mnie to.
Odwracam się w jego kierunku i dopiero teraz zauważam jak doskonale wygląda. Ma na sobie imitujące skórę czarne spodnie, czarny t-shirt oraz marynarkę w tym samym kolorze, a na szyi wisi długi łańcuszek. Wygląda tak doskonale...
- Wierzę ci. Po prostu tam wracaj i daj mi spokój - mam gdzieś to, że w moich oczach widać łzy. Już nawet nie mam siły ich ukrywać. 
- Faith... - zaczyna, ale mu przerywam.
- Przestań - kręcę głową. - Do zobaczenia jutro, Justin. 
Odwracam się i idę do samochodu, nie chcąc być w tym miejscu ani chwili dłużej. W odrętwieniu wsiadam do auta, odpalam silnik i wyjeżdżam z parkingu, nawet nie oglądając  się za siebie. Jestem zła, smutna i mam ochotę zacząć krzyczeć. Ta cholerna przeprowadzka miała zmienić moje życie na lepsze, nie na gorsze. Dobry Boże, co ja komu zrobiłam, że tak mnie karzesz?
W takich chwilach bardzo tęsknię za Toddem. Kiedy działo się źle, zawsze stawał w mojej obronie i nie pozwalał mi się załamywać. Wiedział co zrobić, jak się zachować, co powiedzieć. Był moim oparciem, które życie zabrało mi bez uprzedzenia zbyt szybko i zbyt boleśnie. Tak bardzo chciałabym się teraz do niego przytulić, schować w jego braterskich ramionach i zapomnieć o problemach. Kiedy o tym myśle po moich policzkach spływa łza, którą szybko ocieram. Nie mogę sobie pozwolić na płacz. Stop.
Wchodzę do mieszkania piętnaście minut później, marząc o świętym spokoju. Rzucam szpilki i odkładam kapelusz, po czym zmierzam do salonu, a potem do swojego pokoju. Angie jest już w domu, bo widziałam jej buty i w łazience lała się woda, a oprócz tego telewizor jest włączony. Zdejmuję z siebie poplamione ubrania i wrzucam je do kosza na brudy, a z szafy wyjmuję bluzę Todda i krótkie spodenki. Zbieram włosy w luźnego koczka i podłączam telefon do ładowania. Później schodzę do kuchni, bo chcę zrobić sobie zieloną herbatę, która zawsze trochę mi pomaga. Gdy czekam aż zagotuje się woda, naciągam rękawy bluzy na dłonie i obejmuję się ramionami. Ta bluza to jedna z niewielu rzeczy jakie mam po bracie. Pamiętam, że gdy tylko dowiedziałam się o jego śmierci, popędziłam do jego pokoju i zabrałam z niej bluzę, bo ona miała jego zapach. Miałam nadzieje, że to jakoś mi zwróci jego brak, ale to tylko pogarszało sprawę. Mimo to, nie potrafiłam się z nią rozstać i gdy traciła swój zapach wylewałam na nią hektolitry perfum Todda. Wstyd się przyznać, ale do dzisiaj mam przy sobie małą fiolkę tych samych perfum i robię dokładnie to samo. To mój mały rytuał, którego nigdy nie przestanę powtarzać. 
- Cześć - z rozmyślań wyrywa mnie ciepły głos Angel.
- Hej - uśmiecham się. - Jak było na spotkaniu?
- W porządku. Mam sesje do magazynu w przyszłym tygodniu. - Oznajmia to tak spokojnie, że unoszę brew.
- Rany, Angie. Jestem z ciebie taka dumna - mówię szeptem i pociągam ją do uścisku. Tak się cieszę, że chociaż jej się układa. 
- Eddie mi powiedział, że ktoś zarysował ci samochód. - Głos Angie jest spokojny, ale na jej twarzy widzę zatroskanie. - Dlaczego nie mówiłaś? 
- Bo nie chciałam cię martwić. Zresztą wolałam o tym pogadać w cztery oczy.
- Eddiemu jakoś nie miałaś problemu, o tym powiedzieć - rzuca i mogę stwierdzić, że jest o to zła.
- Bo on jako jedyny mógł wiedzieć, gdzie w tym cholernym mieście jest jakiś lakiernik - odpowiadam i zeskakuję z krzesła, bo woda się już zagotowała. - Nie wiedziałam, że ty też wiesz takie rzeczy - mówię uszczypliwie.
- Przepraszam, nie pomyślałam o tym - wypuszcza z ust powietrze i siada na krześle na przeciwko mnie.
- Okej - wzruszam ramionami i odkładam czajnik.
- Co się stało? - pyta Angie, lustrując mnie spojrzeniem.
- Hm? - unoszę brwi i patrzę na nią pytająco.
- Masz na sobie bluzę Todda, pijesz zieloną herbatę i jesteś przybita. Innych może tak, ale mnie nie oszukasz. Znam cię Faithie. Co się stało? - ponawia pytanie i idzie za mną, ponieważ chcę usiąść przy kominku, który nie jest rozpalony, ale jakoś niespecjalnie mnie to obchodzi.
Siadam na puszystym dywaniku i podciągam nogi pod siebie.
- Jestem zmęczona.
- Czym? - Angie siada obok mnie i patrzy na mnie z troską.
- Tym wszystkim - wzdycham. - To Shayla zarysowała mój samochód.
- Co?! - piszczy moja przyjaciółka. - To jakaś psychopatka. 
- Nie lubi mnie - mruczę i pociągam łyk herbaty. - Najpierw dała mi to do zrozumienia na próbach, później kiedy spotkałam całą ekipę w Nobu i chcąc nie chcąc musiałam z nimi usiąść, cały czas patrzyła na mnie tak, jakby chciała mnie zabić. Później wylała na mnie swój drink. Na koniec kiedy kłóciła się z Justinem, powiedziała, że jeśli nie odczepię się od nich to ucierpi coś więcej niż mój samochód. Kurwa mać, Angie to jakaś pieprzona komedia. Nic jej nie zrobiłam, nie zbliżam się do Justina, nie pcham się w ich związek, bo mnie to nawet nie interesuje! Dlaczego uczepiła się mnie, a nie innej tancerki z jego grupy? - puszczają mi nerwy i z oczu zaczynają wylewać się niekontrolowane łzy. Nie chcę ich, ale nie umiem ich powstrzymać. 
- Wiem kochanie, ale tu nie chodzi o to, co ty robisz - Angie przytula mnie do siebie i głaszcze po włosach. 
- Jak to? - pytam, pociągając nosem.
- Tu chodzi o niego, o to jak on się zachowuje. To nie od ciebie zależy rozpoznawalność Shayli, tylko od niego. Nie mówię, że ich związek jest ustawiony, może faktycznie coś między nimi jest, ale popatrz. To początkująca modelka, dzięki Justinowi może zebrać pare naprawdę dobrych projektów - wyjaśnia. To wszystko co mówi, ma jakiś sens. - Shayla musi walczyć o Justina i wścieka się, kiedy on zwraca uwagę na ciebie. Stanowisz dla niej i jej kariery poważne zagrożenie, więc stara się wyeliminować nieprzyjemną konkurencję. Nie daj się jej sprowokować, w końcu jej przejdzie.
- Ale sama widzisz jak względem mnie zachowuje się Justin. Ona wariuje, gdy ten chłopak tylko zbliża się do mnie. Przecież ja tańczę w jego teledysku, nie dam rady go unikać przez najbliższy miesiąc. 
- Bo mu się podobasz, Faith to jasne jak słońce. Ale sądzę, że jeśli choć trochę się o ciebie martwi, tak jak człowiek o człowieka, będzie uważał na to co robi, by nie stała ci się krzywda. W końcu jest świadomy z jaką wariatką ma do czynienia. 
- Jasne - mruczę i wycieram policzki. - Dziękuję.
- Nie ma za co, kochanie - uśmiecha się Angie i pociera moje plecy. - Zawszę tu będę z tobą, nie ważne co. 
Całuję ją w policzek i biorę kubek do ręki. 
- Chyba pójdę się położyć - oznajmiam i podnoszę się z podłogi. - Dobranoc Angie i przepraszam.
- Przestań, okej? - gani mnie. - Dobranoc Faithie, śpij dobrze. 
Posyłam jej blady uśmiech i idę do pokoju.

Gdy następnego dnia jadę na próbę, mój żołądek się zaciska. Ostatnia noc była koszmarem, bo budziłam się co jakiś czas. Przed zaśnięciem dostałam wiadomość na twitterze od Fredo, żebym się nie przejmowała i że już się za mną stęsknił. Kochany chłopak. 
Podjeżdżam pod studio, gaszę silnik, zabieram torbę i idę do środka. Na sali spotykam wszystkich oprócz Fredo i Justina. Są w trakcie omawiania jakiegoś kroku, więc idę cicho pod ścianę i odkładam rzeczy.
- O, Faithie! - słyszę jak Kaili woła wesoło i biegnie do mnie, by się przytulić. 
Uśmiecham się, gdy słyszę zdrobnienie mojego imienia. To miłe i urocze.
- Cześć - ściskam ją i patrzę na resztę. 
- Jak tam? - pyta Nick, patrząc na mnie niepewnie.
- W porządku - odpowiadam, licząc na to, że cienie pod oczami po nieprzespanej nocy nie są za bardzo widoczne. - A co u was? 
- Właśnie ćwiczyliśmy nowe kroki. Chodź, pokaże ci - uśmiecha się Nick, a Kaili pociąga mnie za rękę. 
Dziękuję im w duchu, że nie starają się na siłe udawać, że to co wczoraj się wydarzyło nie miało miejsca i że zachowują się normalnie. Staję obok Cassandry i naśladuję ruchy Nicka, zastanawiając się, dlaczego Justina jeszcze nie ma. 
Próba rozkręca się na całego, ćwiczymy kolejną część choreografii, a Justina jak nie było, tak nie ma. Nie wypada mi pytać, gdzie jest, bo wyglądałoby to tak, jakby zależało mi na jego obecności. "Bo zależy" uśmiecha się słodko moja podświadomość, wiedząc, że zawsze ma rację. 
- Heeeej, Faithieeee - przeciąga słodko Kaili, gdy siedzimy pod lustrem i pijemy wodę, rozkoszując się chwilą przerwy.
- Hm? - zerkam na nią.
- Zrobisz coś dla mnie? - pyta dziewczyna, prostując się.
- Zależy co - unoszę kąciki ust w górę i czekam na to co odpowie.
- Zatańcz salsę - oznajmia głośno.
Prawie krztuszę się wodą, którą miałam w ustach, gdy Kaili wypowiadała te słowa.
- Nie ma mowy - kręcę głową.
- No co ty, Faith. Dawaj - odzywa się Jon, a diabelsko uśmieszek tańczy na jego ustach.
- Widziałem cię w akcji, ale chce to zobaczyć jeszcze raz - dodaje Nick.
- Ale... - zaczynam.
- Nie ma żadnego ale, wstawaj! - Elysandra podbiega do mnie i pociąga za rękę, bym wstała. 
- No dobrze, ale nie mam muzyki - mówię i w głębi duszy liczę na to, że uda mi się od tego wymigać.
- Nie martw się, da się załatwić - Nick wyciąga iPhona z kieszeni, wystukuje coś na klawiaturze, podchodzi do stacji dokującej i wkłada do niej telefon. - Voilà! - Nienawidzę cię - mówię bezgłośnie do Nicka, a on się zaczyna śmiać. 
Rozpuszczam włosy, poprawiam dresy i krótką koszulkę, zerkając na resztę. 
- To będzie gorące, czuję to - piszczy Kaili, wywołując tym śmiech pozostałych.
Okej Faith, skup się. Zamykam oczy i wsłuchuję się w muzykę. O tak, znam tę melodie i dzięki temu uśmiecham się szeroko. To 'Hole in my head' Rihanny, uwielbiam ją! Zaczynam kołysać biodrami, wykonując podstawowy krok salsy. O rany, fajnie jest znów to robić. Rozkręcam się i zaczynam tańczyć tak, jak czuje moje ciało i dusza. Zbliżam się do Nicka, który stoi i przygląda mi się z ciekawością. Obtańczam go, kręcę biodrami i łapię jego dłoń, doskonale nim kierując. Puszczam go i widzę jak się uśmiecha. Zbliżam się do dziewczyn, poruszam się i śmieję, gdy widzę, że zaczynają robić to co ja. Na moich ustach cały czas gości szeroki uśmiech, to wszystko dzięki salsie. Czuję się tak dobrze, tak seksownie i pewnie, że to dodaje mi skrzydeł. Wracam na środek sali, kręcę się, wyginam i cały czas uśmiecham. Na koniec zbliżam się do Jona, o którego lekko się ocieram i popycham, potem znów ciągnę do siebie i obracam tak, że nagle przede mną klęczy. Trzymam się jego ramion i przekładam nogami, wyginam ciało i w końcu kończę tańczyć. Jon patrzy na mnie jak zahipnotyzowany, ale uśmiecha się łobuzersko. Po kilku sekundach rozlegają się brawa i pokrzykiwania, a Elysandra podbiega do mnie roześmiana.
- Musisz mnie tego nauczyć! To lepsze niż najoryginalniejszy podryw! Rany, to było gorące!
- Mówiłam! - woła Kaili. 
- Dzięki - rumienię się i głęboko oddycham. Gdy podnoszę wzrok widzę w lustrze odbicie Justina, który stoi w drzwiach, opary o framugę i przygląda nam się z powagą. 
Od kiedy tu stoi? Widział mój taniec? Cholera. Odpycha się i bez słowa zmierza w kierunku stolika Nicka, gdzie rzuca swoją torbę i ściąga z siebie koszulkę. O kurwa. Jest mi jeszcze cieplej, gdy gapię się na jego nagi, pokryty tatuażami tors. Potrząsam głową i liczę na to, że nie zauważył co robiłam. 
- Dobra ludzie, skoro jest już Justin możecie się zmywać. Resztę omówimy jutro, teraz muszę pokazać nowe kroki jemu i Faith. 
Chwila, co? Zostaję sama z Nickiem i Justinem. Nie rozumiem dlaczego inni mogą już iść. To dziwne. 
Kiedy sala robi się pusta i zostaje tylko nasza trójka, Nick od razu przechodzi do rzeczy. Pociąga mnie za rękę i demonstruje, jak nasz taniec ma wyglądać. Nie ma wielu zmian, więc opanowanie nowych kroków nie powinno zająć nam dużo czasu. Gdy tylko Justin dotyka mojego ciała przechodzi mnie silny dreszcz. Justin jednak wydaje się być dzisiaj jakiś inny. Nie mam pojęcia czy coś się stało, czy jest zły, ale na takiego wygląda. Nic nie mówi, rzadko kiedy na mnia patrzy i to sprawia, że jest mi smutno chociaż nie powinno. To tylko mój szef, nikt więcej. Nie ma obowiązku się ze mną spoufalać. Ale cząstka mnie bardzo tego pragnie i nawet nie zamierzam tego ukrywać. W końcu Bieber to jeden z najprzystojniejszych facetów tego pokolenia.
Po półgodzinie udaje nam się skleić całość i wygląda to faktycznie jeszcze lepiej. Nick jest z nas i siebie dumny, a gdy tłumaczy opowiada nam o nowej choreografii odzywa się jego telefon. Biegnie go odebrać i po krótkiej rozmowie, zaczyna zbierać swoje rzeczy. 
- Muszę was zostawić. Coś pilnego - mówi w pośpiechu. - No, to do jutra! - woła i prawie biegiem opuszcza salę.
A więc zostałam sama z Justinem, okej. Oddech mi nieco przyspiesza, gdy on wbija we mnie wzrok i przez kilka chwil obserwuje, tak jak dziecko kiedy dostaje nową, kolorową zabawkę. Przygryzam wargę i nie wiem co zrobić. 
- Powtórzymy choreografię jeszcze raz - odzywa się nagle Justin i idzie do stacji dokującej, by włączyć muzykę. 
Gdy melodia wypływa z głośników, Justin podchodzi do mnie i zaczyna tańczyć. Po chwili dołączam do niego i od razu oplata mnie ramionami od tyłu.
- Obserwowałem cię, kiedy tańczyłaś - szepcze mi do ucha. 
-I? - pytam, starając się uspokoić moje szalejące tętno.
- Byłem i jestem zazdrosny - warczy i zgodnie z choreografią odsuwa się ode mnie.
O mało co się nie przewracam na jego słowa. 
- Dlaczego? - mój oddech jest szybki i urywany.
- Bo to nie dla mnie tak tańczyłaś. Bo to nie przede mną kręciłaś biodrami. Bo to nie ja byłem na miejscu Nicka i Jona. Bo to wszystko powinno być moje - mruczy, przyciskając mnie do swojego ciała, wbijając palce jednej dłoni w moje biodro.
Patrzę na niego i nie jestem w stanie wypowiedzieć słowa. To co powiedział, było... powietrza! 
Nagle Justin przyciska mnie do lustra, trochę zbyt mocno, przez co syczę cicho. Łapie moje nadgarstki i zastyga nachylając się przede mną. 
- Jesteś taka piękna Faith. Słodka, piękna Faith. Dlaczego nie jesteś moja? - pyta bardziej siebie niż mnie. Dotyka mojego policzka i patrzy mi głęboko w oczy. - Oddałbym wszystko, żeby mieć cię tylko dla siebie. Bo marzę o tym odkąd zobaczyłem cię w barze. Ale nie mogę, muszę trzymać się od ciebie z daleka i ty też musisz to zrobić, maleńka. 
Nie! Nie chcę tego. Mój zdrowy rozsądek gdzieś sobie poszedł i teraz jedyne czego chcę, to być blisko tego mężczyzny, czuć jego ciało obok swojego. I tak bardzo chcę poczuć jego wargi na sobie. Broniłam się przed tym, nie chciałam się do tego przyznać, ale teraz mam cały świat gdzieś. Pragnę Justina.
Justin jakby w odpowiedzi ma moje myśli, pochyla się i czuję jego oddech na swojej twarzy. Błagam go w myślach, by właśnie teraz mnie pocałował, ale zamiast tego, bierze głęboki oddech i przez chwilę bada wzrokiem moją twarz.
- Tak bardzo jak ciebie pragnę, nie chcę tego mówić, ale wiem, że muszę. Ze względu na ciebie i siebie - widzę na jego twarzy coś na kształt bólu. O co tu chodzi? - Faith, to koniec. Nie wystąpisz w tym teledysku, ani w żadnym innym. Przepraszam.  To dla twojego dobra - przybliża usta do mojej twarzy i składa pocałunek na moim rozgrzanym policzku. 
Stoję w osłupieniu, kiedy mnie puszcza i zmierza do swojej torby. Zakłada na siebie koszulkę, bierze torbę do ręki i wychodzi z sali, zostawiając mnie tam samą. Rozpaloną, zszokowaną i zrozpaczoną. 
Nie, błagam. Niech mnie ktoś obudzi!




Cześć miśki! Wpadam do was z rozdziałem. Mam nadzieje, że zostawicie mi swoje opinie w komentarzach. Jest ich coraz więcej i bardzo mnie to cieszy. Dziękuję wam za ponad 5K wejść, jesteście najlepsi. Bez was nie byłoby tego wszystkiego. 
Do zobaczenia w następnym rozdziale! 
So much love.
V.

17 komentarzy:

  1. Omg bowki rozdzial...
    Jak to nie zatanczy w teledysku co ten Justin odwala ja sie pytam..
    Czekam na nastepny <3
    @aga_belieber

    OdpowiedzUsuń
  2. jestes genialna juz sie nie moge doczekac kolejnego rozdzialu

    OdpowiedzUsuń
  3. :o końcówka mnie zmiażdżyła...

    OdpowiedzUsuń
  4. O MATKO!
    Chcę następny
    Jak Justin mógł powiedzieć coś takiego?
    No cholera!
    Przecież ona musi tam wystąpić
    Nie wierzę
    Chcę już następny C:

    OdpowiedzUsuń
  5. JA CHCĘ NASTĘPNY ROZDZIAŁ JEZUS MARIA NO

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku ja tylko napiszę, że przepraszam, że nie komentuję wcale ani nic, ale jakoś nie mogłam się wcale zebrać do tego.. Dziękuję za każdą informację o nowym rozdziale i obiecuję Ci, że zaraz wszystko sobie nadrobię!
    @asielolo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadrobiłam wlasnie sobie wszystko i ja sie pytam co to ma byc? Jakim prawem on tak po prostu ja zwalnia.. Cos czuje, ze to dopiero poczatek dramy.. Mam nadzieje, ze niedługo ja przywróci. Jejku chce nowy rozdział :(
      Od teraz juz z konta bede komentowała :)

      Usuń
    2. A i jesli chodzi o ten ich taniec i o lustra to mi sie zaraz kojarzy taniec Jeleny w tej sali z dużym lustrem na ścianie :(

      Usuń
  7. Wtf, nie spodziewałam się takiej końcówki. Z Shayli jest taka typowa blond idiotka lmao
    W ogóle podoba mi się w jaki sposób opisujesz ekipę Justina. Jest to zrobione cholernie realistycznie i strasznie mi się to podoba. Masz talent do pisania. W ogóle podziwiam cię za taką długość rozdziałów. To naprawdę nie jest proste napisać tak długi rozdział.
    No cóż, życzę weny i czekam na kolejny (:

    ps. rzadko komentuje, bo nie lubię tego robić, ale możesz być pewna, że zawsze czytam

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesteś niesamowita ! Super nagła zmiana :) cały czas trzyma w napięci ;) dodaj szybko nowy !

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaa jsnckdjndfcdijnfosd nie mogę się doczekać następnego!

    OdpowiedzUsuń
  10. Wreszcie jakiś fajny element zaskoczenia ;D czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku dlaczego to opowiadanie jest tak wspaniałe? Fjcndbdbfjgb Świetnie piszesz! :D
    Dlaczego Justin nie chce, żeby wystąpiła w tym teledysku i żadnym innym? No dlaczego? Ja chcę ich widzieć razem, tańczących, spotykających się noo!
    Z niecierpliwością czekam na następny. :) xx /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale ta laska jest zdesperowana. Serio postać głównej bohaterki jest wykreowana właśnie na taką głupią, bogatą dziewczynkę, której wiecznie coś nie pasuje i która ma jakieś zaburzene postrzeganie świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza tym jeśli ktoś zarysuje ci samochód to zgłasza się to na policję, bo system monitoringu w stanach jest na takim poziomie, że raczej nie mieliby problemu ze znalezieniem winnego.

      Usuń
    2. Nie zamierzam się teraz kłócić i tłumaczyć to, w jaki sposób ja widziałam to wszystko i jaki pomysł na główną bohaterkę miałam/mam. Sama piszesz fanfiction i dobrze wiesz, że czasem nie jest łatwo. Napisałam tak, jak czułam. Rozumiem, że się nie podoba, masz do tego pełne prawo. Po prostu byłoby przyjemniej, gdybyś przekazała to w nieco milszy sposób :) I bardzo się cieszę, że masz większą wiedzę na pewne tematy ode mnie.
      Jasne, gdybym zaczynała teraz, pisałabym zupełnie inaczej. Ale jest jak jest i nic nie zmienię, poza tym jestem dumna z tego bloga.
      Tak czy inaczej, dziękuję za odwiedziny i życzę weny i powodzenia :) x

      Usuń