niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 17

"Just friends"


Justin's POV

Siedziałem w pokoju na dole z Ryanem i rozmawialiśmy o ostatnim meczu Lakers'ów, kiedy usłyszałem dziwne dźwięki dochodzące z mojej sypialni. Przeprosiłem na chwile Ryana i poszedłem sprawdzić co się tam dzieje, a ponieważ spała tam Faith trochę się zdenerwowałem.
Gdy tylko otworzyłem drzwi i ujrzałem rzucającą się po łóżku, udręczoną i zapłakaną dziewczynę mój świat zatrzymał się na ułamek sekundy. To był straszny widok, nie miałem zielonego pojęcia co się dzieje. Podbiegłem do niej i zacząłem potrząsać jej zimnym, spiętym ciałem, błagając ją w myślach, by odzyskała świadomość. Kiedy nie reagowała, zacząłem potrząsać silniej i prosić, by się obudziła. W końcu, po kilkudziesięciu sekundach otworzyła oczy, w których od razu zobaczyłem zdezorientowanie oraz przerażenie. Serce mi zadrżało.
Ale potem było jeszcze gorzej. Nie mam pojęcia jakim cudem wcześniej nie zauważyłem tych okropnych blizn na jej delikatnej skórze, a świadomość, że zawdzięcza je swojemu ojcu doprowadza mnie do białej gorączki. Jednak wystarczyło tylko jedno spojrzenie w jej stronę i cała złość schodziła na dalszy plan. Cierpienie, które widziałem i widzę nadal na jej twarzy łamie moje serce na drobne kawałki. Pocałowałem każdą z blizn Faith, które udało mi się zauważyć. Cały ten czas dziewczyna leżała sztywno niczym kłoda, zaciskała pięści na prześcieradle i płakała. Tak bardzo płakała...
- Proszę, przestań. Nie patrz na mnie - prosi Faith, gdy odrywam usta od ostatniej blizny, jaką zauważyłem. - Odejdź, nie patrz.
- Nigdzie nie idę, nie ma mowy - mówię stanowczo i obserwuję jak dziewczyna przekręca się na bok, tyłem do mnie.
Kładę dłoń na dolnej części jej pleców i wyczuwam pod palcami kolejne blizny. Boże, co ten skurwysyn jej zrobił?! Zaciskam szczękę, starając się opanować złość i biorę głęboki oddech, po czym zdejmuję koszulkę oraz spodnie i ostrożnie kładę się obok Faith, dociskając jej ciało do siebie.
- Justin, proszę - łka cicho, a ja wiem o co jej chodzi. Rozumiem, że to dla niej nieprzyjemne, ale dlaczego mnie odpycha?
- Nie zostawię cię - szepczę i ostrożnie kładę dłoń na jej nagim brzuchu. Normalnie, gdybym leżał z tak gorącą laską, która jest prawie naga w jednym łóżku, już dawno pieprzyłbym ją na tysiąc sposobów. Jednak w przypadku Faith to wszystko odchodziło daleko, daleko ode mnie. Nie potrafiłem jej tknąć, a przecież nie pierwszy raz leży w samej bieliźnie w moim łóżku. Nie mam pojęcia co ona ze mną robi, ale chyba wychodzi mi to na dobre.
- Chcesz o tym pogadać? - pytam cicho, rozszczepiając palce na jej miękkiej skórze brzucha.
- Nie wiem - odpowiada ochryple i leciutko przyciska swoje ciało do mojego.
Chowam twarz w jej włosach, wdychając przy tym odurzający zapach, który do niej należy. Przesuwam palcami po jej brzuchu, wyczuwając jak drży, więc sięgam po kołdrę i naciagam ją na nas.
- Spróbuj zasnąć - szepczę, łapiąc jej dłoń i splatając nasze palce ze sobą. - Możemy porozmawiać jutro. Jest późno.
Słyszę jak Faith wciąga głośno powietrze przez nos i zaczyna drżeć jeszcze bardziej, mimo że jesteśmy przykryci.
- Faith? - pytam i marszczę brwi, zbity z tropu.
Nagle dziewczyna wyrywa dłoń, obraca się prawie na brzuch, wciska twarz w poduszkę i zaczyna głośno płakać. Po chwili to zamienia się w żałosny szloch, który wstrząsa moim ciałem. Patrzę na nią przez chwile w totalnym osłupieniu, nie mogąc się ruszyć. Ten widok łamie moje serce na pół. W końcu otrząsam się i używając wystarczająco dużo siły, łapię Faith i obracam ją tak, że teraz opiera się o moją klatkę i to w nią płacze.
- Nie - jęczy i zaczyna się szarpać, ale ja tylko wzmacniam uścisk i przyciskam ją do siebie. - Nie - warczy ponownie.
- Shhh - otulam ją ramieniem i pozwalam jej moczyć łzami moją skórę. Boże, chyba nigdy nie czułem tyle cierpienia co teraz.
Faith szarpie się jeszcze przez kilka chwil, aż nareszcie odpuszcza i zaczyna leżeć bezwładnie, wylewając kolejne łzy. Cały ten czas tulę ją do siebie, gładzę po plecach i szepczę słowa otuchy, w myślach błagając, by to wszystko się już dla niej skończyło. Nie mam zielonego pojęcia co spowodowało jej stan, ale to musi być coś koszmarnego.
Nie mam pojęcia ile czasu mija, ale zauważam w końcu, że Faith przestała płakać i zdążyła zasnąć. Oddycham z ulgą, mimo że widzę na jej twarzy dalszą udrękę. Przyciska policzek do mojej klatki, a dłoń przerzuciła przez mój brzuch, oplatając mnie niczym bluszcz. Ale pozwalam jej na to, ponieważ mam wrażenie, że to jej trochę pomaga.
Patrzę w sufit i próbuję zasnąć, ale nic z tego nie wychodzi. Wciąż jestem poruszony tym co się wydarzyło. To była udręka patrzyć na nią, kiedy każdy oddech sprawia jej tak wiele bólu. Chciałem jej pomóc, sprawić, by to co złe odeszło. Ale z każdą chwilą utwierdzałem się w przekonaniu, że jej życie było istnym piekłem te kilkanaście lat temu i że przed tym nie można uciec. Tak bardzo bolało mnie serce, kiedy wypłakiwała kolejne łzy w moje ramie, kiedy próbowała uspokoić drżenie głosu... Jej krzywda całkiem realnie odbija się na mnie i choć nie poznałem całej jej historii to wiem, że chcę być tym, przed którym całkowicie się otworzy.
A teraz leżę obok niej, wpatruję się w jej śpiącą, udręczoną twarz i dochodzę do wniosku, że już nigdy nie pozwolę jej tak cierpieć. Nie, gdy moje uczucia do niej są tak silne.

Faith's POV

Mam sucho w ustach i czuję, że moje oczy są napuchnięte. Podnoszę ciężkie powieki, przez chwile nie mogąc zorientować się, gdzie jestem. W końcu poznaję pokój Justina i lekko się uśmiecham, ciesząc się, że to nie okazał się dom jakiegoś psychola. Chociaż w zasadzie dlaczego miałabym tam być? W końcu zasnęłam w ramionach Justina w drodze do jego posiadłości. Siadam na łóżku i przeciągam się leniwie, zauważając, że jestem tu sama. Która godzina? Zerkam na zegarek, który wskazuje na dwie po dziesiątej i przewracam oczami. Okej, nie dziwię się, że łóżko jest puste.
Mój wzrok skupia się na moim półnagim ciele, które szpecą liczne blizny i wtedy doznaję olśnienia. Co prawda niewiele pamiętam z ostatniej nocy, ale przebłyski w mojej głowie uświadamiają mi co wyprawiałam. Boże, niech ktoś powie, że to jakiś okropny żart. Podciągam kolana i chowam twarz w dłoniach, wydając z siebie jęk bezsilności. To nie mogło się wydarzyć, nie przy Justinie! Ciemność mnie dopadła, a tyle na to czekała... Jak ja teraz spojrzę na Justina? On musiał to wszystko oglądać i wcale się nie zdziwię, jeśli będzie chciał odprawić mnie z kwitkiem. Zaciskam mocno powieki i przełykam ślinę, ignorując tępy ból w brzuchu, który pojawił się przed chwilą. Muszę zrozumieć i zaakceptować każdą jego decyzję, a szczerze mówiąc jak tak dalej o tym myślę, to samą siebie już dawno wykopałabym z domu. Nikt nie chce zadawać się z wariatką, to oczywiste.
Odrzucam niechętnie kołdrę i wychodzę z łóżka, po czym ospale zmierzam do łazienki. Muszę wziąć prysznic, a potem zabrać stąd swoje rzeczy. Nic tu po mnie, a naprawdę nie mam siły na pogardliwe spojrzenia od Justina. Czas się stąd zmywać i pozwolić Justinowi na normalne życie, bez wariatki przy boku. Ułatwię mu to i sama wyjdę, nie zważając na to jak z każdym następnym krokiem będzie pękało mi serce.
Wchodzę pod prysznic i w rekordowym tempie myję swoje odrętwiałe ciało oraz poplątane włosy. W końcu wychodzę z łazienki owinięta w miękki ręcznik i przykucam przy walizce z ubraniami, którą wczoraj ktoś musiał tu przynieść. Wyjmuję z niej bieliznę, szare dresy oraz czarny, gruby sweter z dziurami na całej długości rękawów. Wracam do łazienki, gdzie się ubieram, a następnie zaczynam suszyć włosy. Tradycyjnie układają się w miękkie fale, więc mam o tyle mniej pracy. Daruję sobie makijaż, bo wiem, że dzisiaj (jak i przez następne kilka dni, a może nawet tygodni) łzy mnie nie opuszczą. Ponownie pojawiam się w pokoju, gdzie zakładam trampki na stopy, pakuję wszystkie ubrania do walizki, lokalizuję plecak, w którym mam wszystkie ważne rzeczy i w końcu wychodzę z sypialni Justina. Od razu słyszę różne głosy dochodzące z dołu i muszę naprawdę mocno zagryźć wargę, by nie rozpłakać się już tutaj. Tak bardzo będę za nim tęsknić, ale wiem, że tak będzie lepiej. Teraz, kiedy już ciemność mnie opanowała, muszę być sama. Wiem, że będzie jeszcze gorzej i nie mogę pozwolić, by ktokolwiek to oglądał poza Angie lub Ianem. Oni oboje, pomijając rodziców, widzieli już chyba wszystko. Podziwiam ich, że jeszcze nie uciekli gdzie pieprz rośnie. Są moimi opokami, jestem wdzięczna za nich Bogu.
Stawiam pierwszy krok na schodach, a potem kolejny i kolejny, taszcząc za sobą walizkę. Staram się robić przy tym jak najmniej hałasu, by nie zwracać na siebie zbyt dużej uwagi. Jeśli dobrze pójdzie wyjdę niezauważona i zniknę z życia Justina, robiąc mu tym samym przysługę. Moje nadzieje ulatniają się w chwili, gdy stawiam stopę na ostatnim schodku, a przede mną pojawia się Justin w towarzystwie Za.
- Faith? - Przystaje, gdy mnie zauważa i posyła mi skonsternowane spojrzenie. Za robi to samo. - Co ty robisz?
- Ja... Ja po pro... - Mój głos jest ochrypły, więc odchrząkam i biorę głęboki oddech, zbierając w sobie resztki sił. To, że Justin tu stoi wcale mi nie pomaga. Łatwiej by było, gdyby został w tamtym pokoju. - Odchodzę. Wracam do domu - wyrzucam z siebie, a moje serce zaciska się boleśnie, do tego stopnia, że ledwie udaje mi się powstrzymać jęk.
- Że co robisz? - Justin krzywi się i potrząsa głową. - Za, możesz nas na chwile zostawić? Dzięki.
Za patrzy to na mnie, to na Justina, aż wreszcie z szokiem wymalowanym na twarzy odchodzi w głąb domu.
- Co ty do cholery wyprawiasz? - syczy Justin, robiąc krok w moją stronę. Wciągam wargi ze zdenerwowania.
- Ja muszę - dukam. - Jestem wariatką, nie chcesz tego w swoim życiu. Ja po prostu nam to wszystko ułatwiam, nie musisz nic mówić - jąkam się i rozglądam na wszystkie strony, byleby nie patrzyć na niego. - Widziałeś to wszystko i rozumiem, że chcesz żebym sobie poszła - mówię szybko i kątem oka widzę, jak Justin patrzy na mnie jak na kretynkę. Zaczęło się. - Nie będę robić problemów, bo sama nim jestem. Po prostu daj mi odej... - nie mam możliwości dokończyć, ponieważ Justin nagle podchodzi jeszcze bliżej i przyciska swoje usta do moich, łącząc je w mocnym pocałunku. Chłopak silnie trzyma moją głowę obiema dłońmi i wbija się w moje wargi, powodując, że wypuszczam z rąk plecak. Staję na palcach i łapię za jego koszulkę, by się nie przewrócić. Po chwili Justin odsuwa się ode mnie i wciąż trzymając moją twarz, mówi:
- Nigdy więcej nie myśl o sobie w ten sposób. Ani o mnie. Ani nie mów takich głupot. Nie jesteś wariatką, a ja wcale nie chcę się ciebie pozbyć. Uspokój się, zostaw swoje rzeczy i chodź ze mną do kuchni coś zjeść. Okej? - pyta, patrząc mi w oczy, w których widzę determinację i troskę. - Później porozmawiamy o tym co się stało w nocy.
Patrzę na niego w osłupieniu i próbuję wyrzucić z siebie jakiekolwiek zdanie, ale nie jestem w stanie. On naprawdę chce, bym została? Chyba nie wie na co się pisze, ale w porządku. Za jakiś czas zobaczy, że to był błąd. Jednak nie ukrywam, że trochę mi ulżyło, kiedy to wszystko powiedział.
Justin widzi moją konsternację, więc obejmuje mnie w pasie i prowadzi w stronę kuchni. Sadza mnie na krześle barowym i prosi Cartera, by zrobił mi coś do jedzenia.
- Wystarczy zielona herbata - mówię cicho, zagryzając dolną wargę.
Mój towarzysz patrzy na mnie z uniesioną brwią z miną mówiącą "Poważnie?", po czym potrząsa głową i ponownie się odzywa:
- Tak jak mówiłem Carter, zrób Faith coś do jedzenia. I nie chcę słyszeć sprzeciwu. - Ostatnie zdanie kieruje do mnie.
Kurczę się w sobie i odwracam wzrok, by uniknąć intensywnego spojrzenia Justina. Po chwili do pomieszczenia wchodzi Za, a po nim Ryan.
- Cześć Faith. - Uśmiecha się ten drugi. Lil Za wita się zaraz po nim.
- Hej - odpowiadam spokojnie i macham do nich.
Justin siada obok mnie i obserwuje w skupieniu każdy mój ruch.
- Możesz przestać? - pytam szeptem, zirytowana jego zachowaniem.
- Nie - odpowiada zwięźle. Przewracam oczami i spoglądam na chłopaków.
- Co tam? - odzywam się jako pierwsza, przybierając na usta najmniej sztuczny uśmiech na jaki mnie stać.
- Wszystko gra, a u ciebie? - Słyszę od Ryana, który przygląda mi się uważnie, podobnie jak Justin. Jezu Chryste, niech oni oboje przestaną.
- Można tak powiedzieć. - Mrugam w odpowiedzi i wbijam wzrok w splecione dłonie, spoczywające na kolanach.
- Stary, Scooter dzwonił, żeby przypomnieć ci o dzisiejszym nagraniu - wtrąca Za, jak zwykle wesołym głosem. Lubie tego kolesia.
- Tak, pamiętam, dzięki - rzuca Justin, uśmiechając się lekko.
- Hej, Faith! - Tym razem Za kieruje się do mnie.
- Hm?
- Mam nadzieje, że przyjdziesz na imprezę urodzinową Justina. - Uśmiecha się szeroko. - No i weźmiesz ze sobą Angie.
Co? Jakie urodziny? Kiedy?! Rzucam krótkie spojrzenie Justinowi, po czym uśmiecham się nerwowo do Za. Po chwili Carter stawia przede mną talerz z dwoma naleśnikami oraz kubek zielonej herbaty. Jak to możliwe, że nie zwróciłam uwagi na to co przygotowuje?
- Smacznego, Faith. - Kiwa uprzejmie głową, a ja posyłam mu wdzięczne spojrzenie.
- Jeśli to smakuje tak jak wygląda, powinieneś dostać za to nobla - dorzucam, po czym chwytam za sztućce i odrywam pierwszy kawałek naleśnika. Mmm, jest przepyszny.
- To jak? - kontynuuje Za. - Będziesz?
- Eee, jasne, jeśli tylko jubilat mnie tam zechce - odpowiadam, patrząc na talerz.
- Nie wyobrażam sobie, żeby cię tam nie było - odzywa się nagle Justin, opierając się o blat. - Czuj się zaproszona.
- No i świetnie! - woła Za. - Czyli za dwa tygodnie widzimy się na jednej z najgłośniejszych imprez tego sezonu!
Uśmiecham się do niego i kiwam głową, wkładając kolejny kawałek naleśnika do ust. Czyli Justin ma urodziny za dwa tygodnie. To dobrze, bo mam jeszcze trochę czasu na wymyślenie prezentu dla niego. Z drugiej strony to świadczy też o tym jak mało o sobie wiemy... Nadal nie wiem czy woli kawę czy herbatę, nie wiem jaki jest jego ulubiony film lub smak lodów, a do niedawna nie wiedziałam nawet kiedy się urodził. Nasza relacja jest dziwna i chaotyczna, rządzi się własnymi prawami i dochodzę do wniosku, że powinniśmy jakoś nad nią zapanować. Jednak to nie zmienia faktu, że Justin zasługuje na więcej niż życie z wariatką. W końcu zrozumie, że będzie mu lepiej beze mnie. Mimo, że bardzo go kocham i już się przed tym nie bronię, to wiem, że jeśli bym odeszła, zrobiłabym mu tym tylko przysługę.
Dopóki nie kończę śniadania, milczę. Przez ten czas Justin rozmawia z chłopakami, omawiając dzisiejszy dzień i inne pierdoły, które tylko oni rozumieją.
- Pamiętasz o tym, że Camile dzisiaj przyjeżdża? - odzywa się Ryan. Kim jest Camile? - Mam ją odebrać z lotniska?
- Jeśli dasz radę to tak, ale mogę wysłać po nią Mikeya - odpowiada Justin.
- Myślę, że milej by było, gdyby odebrał ją ktoś znajomy - rzuca blondyn i uśmiecha się lekko.
- No to ty ją weź. O której przylatuje?
- Powinna być tu koło dziewiętnastej.
- Okej, będziemy w kontakcie - mówi Justin i zbiera naczynia, które po sobie zostawiłam. Gdyby mnie nie uprzedził, zrobiłabym to sama.
- Spoko, to ja już lecę. Do zobaczenia Faith. - Macha Ryan i wychodzi z kuchni, a po nim Za, który oznajmia, że umówił się z jakimś kumplem i musi wyjść.
Takim oto sposobem zostaliśmy z Justinem sami i wiem co to oznacza. Zaraz będziemy musieli porozmawiać o ostatniej nocy.
- Najadłaś się? - pyta, gdy upijam łyk herbaty.
- Tak, było pyszne - odpowiadam, uśmiechając się lekko z kubkiem przy ustach.
- Możemy teraz pogadać?
- Chyba tak. - Wzruszam ramionami. Nie mam ochoty na tę rozmowę, ale wiem, że ona jest konieczna.
- Dlaczego chciałaś odejść? - Jego głos jest niski i bardzo poważny. Musiałam wkurzyć go tą decyzją.
- Justin, widziałeś tyle ostatniej nocy, że chyba zrozumiałeś wystarczająco dużo. Nie jestem do końca normalna, niosę za sobą naprawdę ciężki bagaż, który od czasu do czasu mnie przytłacza i dzieje się wtedy na przykład to co ostatniej nocy. Nie chcesz takiego życia, zaufaj mi. Zasługujesz na wiele więcej, niż ja mogę ci dać. Życie z wariatką to nie jest coś, na co się pisałeś, prawda?
Z każdym kolejnym słowem obserwuję jak Justin coraz mocniej zaciska szczękę i świdruje mnie spojrzeniem. Może to teraz nie jest dla niego łatwe, ale za jakiś czas znajdzie sobie inną dziewczynę, która jest normalna i nie ma tak pokrzywionej przeszłości jak ja.
- Tak będzie dla wszystkich lepiej, naprawdę. Zrozumiem, jeśli będziesz chciał urwać kontakt. Jakoś sobie z tym poradzę. To nie...
- Przestań - warczy, a ja natychmiast milknę. O cholera, wkurzył się. - Prosiłem cię o coś. Pozwól, że to ja będę decydował o tym czego chce, a czego nie w swoim życiu, okej?
Kiwam głową w odpowiedzi, patrząc na niego dużymi oczyma.
- Zaczne od tego, że nie jesteś żadną wariatką. Skończ już wreszcie tak mówić. Nie postrzegam cie jako kogoś, kto postradał rozum i to się nigdy nie zmieni. Masz trudną przeszłość, a ja to rozumiem i szanuję. Chciałbym, żebyś kiedyś powiedziała mi całą prawdę, ale nie zamierzam naciskać, bo wiem już ile cię to kosztuje. Nie wiem co wydarzyło się w Dallas i czy to spotkanie z ojcem tak na ciebie wpłynęło, ale z czymkolwiek mamy się zmierzyć, zrobimy to razem, a ty zostaniesz ze mną. Nie pozwolę ci odejść.
Każde słowo, które wypowiada wydaje się być wyjątkowe i przesycone prawdą. A może tak właśnie jest? Patrzę na niego jak zahipnotyzowana i czuję jak do oczu napłynęły mi łzy. Nie, nie chcę płakać. Justin zeskakuje ze stołka, wyciąga mi z ręki kubek i staje przede mną, łapiąc moje dłonie.
- Pomogę ci, chociaż jeszcze sam nie wiem jak. Nie dopuszczę do tego, żebyś znów tak cierpiała. Ale jeśli masz ponownie przez to przechodzić, chcę być wtedy przy tobie i walczyć z tym razem z tobą. Nie mam pojęcia co ze mną robisz, ale jeśli tak dalej ma to wyglądać, to rób to jak najdłużej. Śmiało mogę stwierdzić, że jesteś moim cichym uzależnieniem, które pochłania moją duszę, wiesz? - Łapie moją twarz i patrzy mi w oczy z czułością.
Już nie mogę się powstrzymać, po moich policzkach spływają łzy, a na ustach świeci szeroki uśmiech. Boże, to wszystko co powiedział... On jest aniołem, którego zesłał mi Bóg. Przysięgam na wszystko, że nigdy nie spodziewałabym się, że ten człowiek ma tak dobre serce. Jego fanki nie mogły wybrać sobie lepszego idola. Kocham go.
Justin uśmiecha się do mnie lekko i ociera moje łzy, a potem składa na moich wargach ciepły pocałunek.
- Chodź, za godzinę muszę być na planie teledysku. Pojedziesz ze mną, Kaili na pewno się ucieszy - mruczy Justin. - Później pojedziemy na jakiś obiad, a potem do ciebie, tak jak obiecałem.
- W porządku - zgadzam się i schodzę z krzesła, wpadając od razu w ramiona chłopaka. Oplatam go rękoma w pasie i mocno się do niego tulę. - Przepraszam, że musisz to wszystko znosić.
- Prosiłem cię o coś - gani mnie, a potem całuje mnie we włosy. - Muszę się iść przebrać, daj mi chwilę.
Odsuwa się ode mnie i posyłając ciepły uśmiech, odwraca się, kierując do sypialni. Nie chcę tu zostać sama, więc dołączam do niego i odważnie łapię jego dużą dłoń. Przez twarz Justina przebiega łobuzerski uśmiech, ale nic się nie odzywa. Ściska jedynie mocniej moją drobną dłoń i ciągnie mnie za sobą. Mam teraz doskonały widok na jego umięśnione plecy oraz ramiona. Och, jest taki wysportowany i do tego nieziemsko seksowny, a najlepsze jest to, że należy w całości do mnie! No prawie, ale fajnie jest sobie pomarzyć. Skupiam się na tatuażach, które zdobią jego ciało i uważnie je studiuję.
- Opowiesz mi kiedyś o nich? - pytam po chwili, kiedy wchodzimy do jego sypialni.
- O czym? - Odwraca się i patrzy na mnie z zaciekawieniem.
- O twoich tatuażach - mruczę nieśmiało.
- Jasne, że tak - odpowiada wesoło. - Może nawet zrobię to dzisiaj. Ale wszystko w swoim czasie.
- Tak jest - śmieję się i zarzucam mu ramiona na szyję. Mam ochotę powiedzieć mu właśnie w tej chwili co do niego czuję, ale w porę się powstrzymuję. Nie, to niczego nie ułatwi. Mogę go tym odstraszyć. Poza tym, przypominam sobie te wszystkie dziewczyny, z którymi był Justin i zastanawiam się, czy je kochał... Nie, na pewno nie. Więc dlaczego miałoby być ze mną inaczej? Jeśli nie powiem mu o swoich uczuciach, odrzucenie będzie mniej bolesne. "Co za bzdury" rzuca moja podświadomość, która znów do mnie wróciła. Świetnie.
- Chcę, żebyś zawsze miała taki dobry humor - rzuca ochryple Justin, po czym przyciska swoje usta do moich. Wydaję z siebie jęk rozkoszy i z ochotą rozchylam swoje wargi, dając pozwolenie językowi Justina na wkroczenie do akcji. Uwielbiam go smakować, jest taki pyszny. Justin nagle mnie podnosi, przez co jestem zmuszona opleść go nogami w pasie i niesie mnie w kierunku łóżka, na które po chwili mnie delikatnie rzuca. Nie odrywa się ode mnie ani na moment, wodzi swoimi dłońmi po moim rozgrzanym ciele, doprowadzając mnie do szaleństwa. Odpowiadam na każdy jego pocałunek z taką samą determinacją, że zaczyna mi się kręcić w głowie. Kładę dłonie na jego nagich plecach i lekko wbijam w nie paznokcie, powodując u niego cichy jęk . Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, nikt nigdy nie działał na mnie w ten sposób. Jestem w stanie zrobić w tej chwili wszystko dla tego człowieka, nie czuję żadnych granic i oporów. Moje ciało płonie i mam ochotę pozbyć się wszystkich ubrać, które mam na sobie. Nagle czuję jak Justin wsuwa dłoń pod materiał swetra i zaczyna nią wodzić po mojej rozpalonej skórze. Och, słodki Jezu! Wyginam plecy lekko w łuk, gdy jego palce przesuwają się po moich żebrach. Oddech mam urywany, tętno szaleje mi w żyłach, a w głowie mi szumi. Przenoszę dłonie na brzuch Justina, zaczynając go dokładnie dotykać i badać, a potem czuję jego usta na mojej szyi. Wzdycham głośno i wplatam palce w jego włosy, lekko za nie pociągając. Skutek jego działań czuję... TAM! Boże, pragnę go tu i teraz, zapominając o bożym świecie. Już, już mam ściągnąć z siebie sweter, kiedy Justin odsuwa się ode mnie i ciężko dyszy, patrząc na mnie z niegrzecznym uśmiechem.
- Moja dziewczynka - szepcze, po czym szybko całuje mnie raz jeszcze w usta, schodzi z łóżka i wchodzi do łazienki. Wracaj tu! Leżę nieruchomo przez kilka minut, doprowadzając oddech do normalności. Czuję przyjemne odrętwienie i oszołomienie, które zawdzięczam Justinowi. To było doskonałe, ale jestem troche poirytowana, ponieważ zostawił mnie zupełnie rozkojarzoną, skłonną do dosłownie wszystkiego. Zamykam oczy i uśmiecham się leniwie. Seks z Justinem Bieberem, to musi być coś... Wtedy nagle siadam wyprostowana i marszczę brwi, uświadamiając coś sobie. Dlaczego Justin jeszcze się ze mną nie kochał? Nie żebym mu od razu na to pozwoliła, ale on nawet nie próbował do czegoś doprowadzić. Nic, kompletne zero. Zawsze urywał nasze działania w najfajniejszym momencie. Dlaczego? "Zapomniałaś kretynko, że sama mu nie raz odmówiłaś?" pyta z drwiną moja ukochana podświadomość i tym razem niechętnie musze przyznać jej rację. To jest trochę skomplikowane.
W końcu zbieram się w sobie i postanawiam nałożyć na twarz chociaż troche makijażu, skoro mamy iść do ludzi. Zbiegam na dół po plecak i zaraz wracam do pokoju. Wyjmuję kosmetyczkę, siadam przy biurku Justina i korzystając z podręcznego lusterka, nakładam podkład, później maluję ładnie oczy i przeciągam usta błyszczykiem. Kiedy robię ostatnie poprawki z łazienki wychodzi Justin ubrany w miętowe spodnie z wzorkami i białą koszulkę, z nadrukiem misia. Uśmiecham się widząc go, a on odpowiada tym samym.
- No tego to jeszcze nie grali - śmieje się, gdy podchodzi do drzwi prowadzących do garderoby.
- O co chodzi? - pytam rozbawiona, śledząc go wzrokiem. Na moment znika w pomieszczeniu, ale zaraz potem wychodzi z czapką na głowie, która ma takiego samego misia jaki widnieje na koszulce oraz w białych butach typu slip on na stopach.
- Jeszcze żadna dziewczyna nie malowała się u mnie w pokoju, przy moim biurku - wyjaśnia, zbliżając się do mnie. - Ładnie wyglądasz.
- Może dlatego, że jestem tu drugą kobietą - mówię, wspominając jego słowa sprzed kilkunastu dni. - Dziękuję.
- Racja. - Uśmiecha się i sięga do jakiegoś pudełka. Okazuje się, że wyjmuje z niego złotą bransoletkę ode mnie i jakąś drugą, też złotą. - Chodź, musimy jechać.
Podaję mu dłoń i wstaję od biurka, zabierając z niego jeszcze telefon. Wychodzimy z Justinem z pokoju i schodzimy na dół, gdzie czeka na nas Hugo.
- Panie Bieber, panno Wihford - wita się, kiwając uprzejmie głową. - Samochód czeka na podjeździe, zaraz wyruszamy.
- Super, Hugo. Weź jeszcze bagaż panny Wihford, pojedziemy później do niej.
- Oczywiście, szefie - odpowiada Hugo i posyła nam obojgu ciepły uśmiech.
Niedługo potem siedzimy w samochodzie, jadąc na nagranie teledysku i rozmawiamy na różne tematy.
- I jak wyszła wam całość układu? - pytam szczerze zaciekawiona.
- Jest super, Nick się naprawdę postarał. Chociaż nie ukrywam, że wolałbym, żebyś to ty ze mną tańczyła - mówi Justin, patrząc na mnie uważnie.
- Daj spokój, na pewno z nową tancerką jest równie dobrze. Tak w ogóle, to kto nią jest?
- Elysandra. Nie mieliśmy czasu na szukanie nowej, a ona znała układ. Jest niezastąpiona.
- W takim razie bardzo się cieszę. - Uśmiecham się lekko. Po chwili do głowy wpada mi pewne pytanie. - Justin?
- Tak?
- Kim jest Camile? - pytam niepewnie, zagryzając wargę. Może wcale nie powinnam była pytać?
- To przyjaciółka moja i Ryana z dawnych lat. Poznaliśmy się na początku mojej kariery i odtąd jesteśmy ze sobą blisko. Okazało się, że ma rodzinę w Kanadzie, więc czasem lataliśmy tam razem. Na co dzień mieszka w Nowym Jorku, jest modelką, a jej tata jest producentem filmowym. To fajna dziewczyna, polubicie się - zapewnia Justin. Mówił o tej dziewczynie z takim zapałem i uśmiechem na ustach, że upewniam się w przekonaniu, że jest dla niego bardzo ważna.
- Dlaczego przylatuje do Los Angeles? - pytam bezinteresownie, po prostu jestem ciekawa.
- Ma tutaj jakąś sesję - odpowiada spokojnie. Zatrzyma się tu do moich urodzin, a potem pewnie wróci do Nowego Jorku.
- Och - rzucam. - Ma tu jeszcze jakichś znajomych?
- Jasne, kumpluje się od lat z siostrami Jenner. One to też fajne dziewczyny. Koniecznie musicie się poznać - mówi wesoło, ale ja nie jestem do końca przekonana. Nie jestem nikim wartym zainteresowania, więc nie wiem czy mnie polubią. Chociaż Kendall wydaje się być miłą dziewczyną.
- Oni wszyscy będą na twoich urodzinach? - Staram się brzmieć spokojnie i chyba mi to wychodzi.
- Jasne, że tak. Mam wielu przyjaciół - odpowiada.
- Właśnie widzę - mruczę z nutką kpiny w głosie, ale Justin chyba tego nie zauważa.
Na tym kończy się nasza rozmowa na temat znajomości Justina i wracamy do luźnych pogaduszek. W końcu dojeżdżamy na miejsce. Przed halą, gdzie nagrywany ma być teledysk kręci się masa osób i ogólnie panuje duże zamieszanie. Gdy wjeżdżamy przez bramę obok samochodu pojawia się kilka dziewczyn i zaczynają wykrzykiwać imię Justina. Cieszę się, że szyby są przyciemniane i nie mogą mnie zauważyć. Widzę jak Justin lekko się uśmiecha, widząc swoje fanki za oknem. One dają mu tyle szczęścia... Brama się zamyka, samochód staje przy drzwiach, a my wysiadamy. Do Justina praktycznie od razu doskakuje kilka kobiet, a między nimi pojawia się Scooter.
- Świetnie, że już jesteście. Cześć Faith. - Macha mi, po czym wraca do Justina. - W środku są już wszyscy tancerze, scenografia jest gotowa tak samo jak ekipa. Carla zaraz powinna tu być z przyszykowanym strojem dla ciebie. Wchodźcie do środka, raz raz!
Zgaduję, że Carla to stylistka Justina. Trochę bawi mnie pośpiech i zaaferowanie Scootera, ale co mu się dziwić. To jego praca.
Wchodzimy do hali, gdzie rzeczywiście wszystko jest gotowe, ale ludzie mimo wszystko biegają w te i z powrotem. Nagle zauważam Fredo, zmierzającego w naszym kierunku z ogromnym uśmiechem.
- Faith! - woła wesoło i bierze mnie w ramiona. - Stęskniłem się.
- Ja też, dobrze cię widzieć - odpowiadam i całuję jego miękki policzek na powitanie. - Co ty tu robisz?
- Mógłbym cię spytać o to samo - rzuca z uśmiechem. - Pracuje tu. Jestem drugim reżyserem - mówi z dumą w oczach, a ja uśmiecham się ciepło.
- To super!
- Wiem. - Mruga do mnie. - Postałbym z wami dłużej, ale muszę iść posprawdzać czy wszystko z kamerami gra.
- Jasne, leć - mówię i klepię go w ramię. Chłopak jeszcze wymienia kilka słów z Justinem, po czym znika w gąszczu ludzi.
- Chodź, za duży tu tłok - mruczy Justin i ciągnie mnie za sobą, jak się później okazuje do garderoby. - Napijesz się czegoś?- pyta, wskazując ruchem głowy na stolik pełen przeróżnych smakołyków i napojów.
- Wezmę sobie wodę, dzięki. - Biorę butelkę i rozglądam się po pomieszczeniu. Jest tu oprócz stolika duża toaletka, z różnymi kosmetykami, wieszak na ubrania, dwuosobowa kanapa, a nawet xbox.
- Masz tu Xboxa? - pytam zaskoczona.
- Mam go praktycznie wszędzie. Lubie sobie pograć przed albo po. - Wzrusza ramionami, po czym wrzuca do ust żelkę. - Chodź, zrobimy sobie zdjęcie.
Sięga do kieszeni po komórkę, przyciąga mnie do siebie i wyciąga rękę przed siebie, wcześniej włączając aparat.
- Uśmiech! - woła i robi nam kilka fotek. Na wszystkich opieram brodę na ramieniu Justina i uśmiecham się wesoło. Powoli przyzwyczajam się do tych jego mini sesji.
Justin wybiera najlepsze zdjęcie, przerabia je na czarno-biały kolor, przesyła na instagrama i dodaje z opisem "Look who is with me on set! #newvideosoon". Potrząsam głową i całuje go szybko w policzek, po czym siadam na kanapie. Po chwili do pokoju wpada zdyszana krótkowłosa brunetka i wita się z Justinem, zaczynając przebierać w jego ciuchach. To musi być Carla. Nie chcę im przeszkadzać, więc posyłam Justinowi szybkie spojrzenie i pokazuje mu, że pójdę się porozglądać za drzwiami. Ledwo wychodzę, a już dopada mnie Kaili oraz Nick.
- Cześć dziewczyno! - piszczy Kaili. - Tyle cię nie widziałam. Co tam?
- Wszystko okej, a co u was? Podekscytowane?
- Bardzo! - rzuca Nick. - Ale strasznie żałujemy, że cię z nami nie ma.
- Wiem, ja też, ale tak miało być. - Wzruszam ramionami i unosze lekko kąciki ust.
- Paplanina. - Kaili macha lekceważąco ręką. - No trudno, ale mam nadzieje, że jeszcze się spotkamy, żeby potańczyć.
Słysząc jej słowa wpadam na genialny pomysł. Uśmiecham się sama do siebie i kiwam lekko głową.
- Tak w ogóle to co teraz robisz? - pyta Nick, uśmiechając się przyjemnie.
- Pracuję u kolegi w firmie - odpowiadam spokojnie.
- Poważnie? Rzuciłaś taniec dla roboty w jakiejś korporacji? - Nick nie ukrywa swojego zaskoczenia.
- Muszę jakoś zarabiać na chleb - mówię, patrząc na niego przyjaźnie.
- Rozumiem, ale dlaczego zrezygnowałaś z tańca?
- Nie zrezygnowałam, po prostu teraz nie mam na to czasu. Może za jakiś czas... - Wtedy doznaję kolejnego olśnienia.
- Czemu się tak szczerzysz? - pyta Kaili.
- Bo wpadłam na świetny pomysł. Ale o tym później. Najpierw potrzebuje ciebie i reszty dziewczyn. Wybacz Nick, muszę zamienić pare słów z damską częścią ekipy.
Nick przewraca oczami, ale zaczyna się śmiać i kiwa głową.
- Droga wolna. - Macha ręką i ze śmiechem na ustach, wraca na główny plan.
- O co chodzi? - piszczy podekscytowana Kaili.
- Musicie mi w czymś pomóc, ale obiecaj, że utrzymasz to w tajemnicy - mówię cicho, by nikt nas nie usłyszał. To będzie coś niesamowitego.

Po prawie pięciu godzinach spędzonych na planie w końcu możemy jechać do mnie. Justin jest trochę zmęczony, ale twardo temu zaprzecza, mimo że co jakiś czas ziewa. Obiad zjedliśmy razem z ekipą, bo oboje umieraliśmy z głodu. To było świetne patrzyć jak powstaje cały teledysk oraz jak to wszystko działa od kuchni. Wszyscy dawali z siebie dwieście procent, nie marnując ani minuty na bzdury. Mimo tego całego zorganizowania, na planie panowała doskonała, zabawna atmosfera i wszyscy świetnie się bawiliśmy.
Jedziemy właśnie w stronę mojego mieszkania, każdy pogrążony we własnych myślach. Justin chyba sprawdza maila i co jakiś czas wydaje krótkie polecenia do Hugo.
Wyciągam telefon z kieszeni i zaczynam przeglądać twittera, żeby mu nie przeszkadzać. Oczywiście na początku spotykam się z falą hejtów i krytyki, które staram się ignorować z całych sił, chociaż nie przychodzi mi to łatwo. Widzę, że po sieci krąży już nasze zdjęcie, które Justin dodał na instagrama i jest ono szeroko komentowane. Jedni są zbulwersowani, inni obojętni, a jeszcze inni nawet się tym ekscytują. To miłe, że nie wszyscy są do mnie tak źle nastawieni. Wchodzę w powiadomienia i udaje mi się wychwycić parę pytań do mnie od fanów Justina oraz próśb, bym przekazała mu, jak bardzo go kochają. To wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
- Co się stało? - Z zamyślenia wyrywa mnie głos Justina.
- Twoi fani - odpowiadam cicho.
- Co z nimi tym razem? - wzdycha, przekręcając się w moją stronę.
- Nic, po prostu niektórzy z nich są mili. Pytają o ciebie i o nowy teledysk. Och, no i proszą, żeby przekazała ci jak bardzo cię kochają. Mogę im odpowiedzieć? - pytam, uśmiechając się nieśmiało.
Justin przygląda mi się z radością w oczach i kiwa głową. Chyba mu trochę ulżyło. Wchodzę w pierwszego tweeta skierowanego do mnie i czytam go.

PLS JUSTIN @stratfordbiebsxo 
@faithwihford powiedz Justinowi jak bardzo go kocham. On jest dla mnie wszystkim, proszę! 

Czytam to Justinowi, a on uśmiecha się szeroko i pyta o jej user. Podaję mu go raz jeszcze, a on wchodzi w jej profil.

- Poczekaj, zrób to kiedy ja jej odpowiem - proszę i zabieram się za odpisywanie.

Faith @faithwihford
@stratfordbiebsxo zrobione! On również bardzo cię kocha, tak jak każdego z was. Miłego dnia, skarbie :) 

Wysyłam tweeta, a później Justin daje jej follow. Hm, podoba mi się taka zabawa. Robimy tak jeszcze z kilkorgiem jego fanów, po czym Justin mówi, że musi wracać do sprawdzania maili, a ja trochę smutnieję. Przykro mi, że nie mogę wszystkim odpowiedzieć oraz że Justin nie jest w stanie dać każdej z jego fanek upragnionego follow. Ale głęboko wierzę, że pewnego dnia każda z nich spełni to marzenie.
Później odpowiadam na pare pytań dotyczących nowego teledysku Justina i moich wrażeń, ponieważ dziewczyny są tego bardzo ciekawe. Nie zradzam im praktycznie żadnych ciekawostek ani tego typu rzeczy, bo wiem, że mi nie wolno. Na końcu postanwiam dodać tweeta od siebie.

Faith @faithwihford
Mam nadzieję, że chociaż niektórym z was dzisiaj spełniło się jedno z wielu marzeń. Pamiętajcie, że każda z was zasługuje na najlepsze. Pewnego dnia i wasze sny się spełnią. God bless, loves.

Odkładam telefon z uśmiechem na ustach i wysiadam z samochodu, ponieważ jesteśmy już pod moim mieszkaniem. Dołączam do Justina i oboje trzymając się za ręce wchodzimy do środka, ciagnąc za sobą moje walizki. Od razu wita nas skonsternowane spojrzenie recepcjonistki, ale to nie trwa długo, ponieważ kobieta od razu się otrząsa i uśmiecha się do nas firmowo. Mówię jej ciche "dzień dobry" i wpadamy do windy.
Kilka minut później jesteśmy w mieszkaniu, w którym słychać wesołe rozmowy.
- Cześć! - wołam z korytarza, a po chwili wpadam w ramiona Angie.
- Tęskniłam, mamacita - piszczy i mocno się do mnie tuli.
- To tylko trzy dni - śmieję się, po czym całuję ją w policzek i odsuwam się na bok, by przywitać się z mamą oraz Ianem. Na końcu przydreptuje do mnie moja siostra, wyciągając do mnie radośnie rączki.
- Cześć skarbie - mówię wesoło i podnoszę ją, całując jej pulchne policzki. Gracie zaczyna gaworzyć i klaskać w rączki, śmiejąc się co jakiś czas sama do siebie. Mój malutki aniołek.
Obracam się i widzę jak wszyscy witają się z Justinem, chociaż Ian pozostaje zdystansowany.
- Jak tam było w Dallas? - pyta mama, wyraźnie oczekując dokładnego sprawozdania.
- W porządku, spotkałam się z nim. Trochę mnie to poruszyło, ale poradziłam sobie.
- Czego on chciał? - Mama nie daje za wygraną i chce więcej informacji. Mam nadzieje, że uda mi się ją zbyć.
- Spotkać się. - Wzruszam ramionami. - Powiedział, że się jeszcze odezwie.
- Och, to dziwne. - Mama marszczy brwi, ale nie pyta o nic więcej. Po prostu podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło, wyrażając tym samym swoją troskę.
Podchodzę do kanapy i siadam na niej, cały czas mając przy sobie Gracie. Justin zniknął w łazience, przepraszając nas na moment.
- Więc o co chodzi? Mieliście mi coś o powiedzenia, no nie? - zaczynam, gdy patrzę na Angie.
- Ach tak - wzdycha. - Ian, ty pierwszy.
Patrzę na swojego przyjaciela, który teraz szczerzy się od ucha do ucha. Jest szczęśliwy, dobrze to wiedzieć.
- Wiesz już, że dostałem się do dalszego etapu konkursu, no nie? - pyta podekscytowany.
Kiwam głową i czekam na dalszą relację.
- Więc żeby dostać się do finału muszę przygotować jedną choreografię solową i jeden duet. - Patrzy na mnie błyszczącymi oczyma, a ja już chyba wiem dokąd on zmierza. - Potrzebuję więc partnerki, a ty nadajesz się idealnie. Znamy się od lat i pracuje nam się tak dobrze... Faith, proszę.
Zagryzam wargę, trawiąc jego słowa. Czy mam teraz czas oraz siłę na takie coś? Tyle się ostatnio dzieje... Boże, Faith, ogarnij się! To twój przyjaciel, oczywiście, że mu pomożesz. Tylko ciekawe co na to Justin.
- Kiedy masz kolejne kwalifikacje? - pytam spokojnie.
- W połowie marca. Mamy dużo czasu. Damy sobie radę - mówi zdecydowanie, przytakując sam sobie głową. - Faith, to dla mnie ogromna szansa... Staż na Brodwayu to marzenie każdego tancerza.
- Brodway? - piszczę, otwierając szeroko oczy. - Rany, Ian, dlaczego nie mówiłeś od razu?
- Próbowałem, ale zawsze coś nam wypadało. - Wzrusza ramionami. - To jak? Zgadzasz się? - W jego głosie słyszę cały ocean nadziei. Nie mogę go zawieść.
- Oczywiście, że tak - mówię entuzjastycznie. - Od tego ma się przyjaciół, no nie?
- Dokładnie - wtrąca nagle Justin, pojawiając się za moimi plecami.
- Eee, no właśnie - mamrocze Ian, po czym wstaje i całuje mnie w policzek. - Dziękuję, jesteś wielka!
- Nie ma sprawy, to sama przyjemność - odpowiadam, lekko się uśmiechając. Jak wiele usłyszał Justin? Ugh, to takie frustrujące.
- Super, kocham cię, mała - śmieje się przyjaciel, a ja słyszę jak Justin wciąga za mną powietrze zbyt głośno. - To teraz mogę iść na zakupy, bo im obiecałem. - Ian wskazuje na Angie i mamę, a potem łapie kurtkę i kilka minut później już go nie ma.
- A ty? Co chciałaś? - zwracam się do Angie, ale ona potrząsa głową dając mi do zrozumienia, że musimy to załatwić w cztery oczy.
- Jesteście głodni? Może coś wam przygotuję - odzywa się mama, podnosząc się z kanapy.
- Dziękujemy, pani Wihford - mówi uprzejmie Justin. - Jedliśmy późny obiad całkiem niedawno, niech sobie pani nie zawraca głowy.
- Właśnie, mamo. Usiądź - proszę ją.
- Zaczynam się już tutaj nudzić, wszyscy robią wszystko za mnie. Ledwo udało mi się wywalczyć gotowanie.
- Tu akurat długo prosić nas pani nie musiała - śmieje się Angel. - Jedzenie twojej mamy, Faith, bije wszystko inne na głowę.
- Dziękuję. - Mama się nieco rumieni, ale nadal zachowuje spokój.
Przerzucam moją uwagę na Gracie, kiedy pozostała trójka pogrąża się w rozmowie. Zaczynam mówić cicho do niej, bawiąc się jej rączkami i rozśmieszając ją co jakiś czas. Przypominam sobie słowa ojca, kiedy się spotkaliśmy. Nie pozwolę nigdy w życiu, żeby cokolwiek tej małej się stało. Jeśli będzie trzeba, oddam życie za jej bezpieczeństwo, wszystko, byleby była cała i zdrowa. Jest dla mnie wszystkim, gdyby nie ona już dawno byłabym na samym dnie. Jej obecność bardzo mi pomogła w wychodzeniu z najgorszych stanów mojego życia, już zawszę będę jej za to wdzięczna.
- Obiecuję zrobić wszystko, żeby nic ci się nie stało. Poradzę sobię i sprawię, że wszystko wróci do normy. Kocham cię, aniołku - szepczę, przyciskając usta do jej małej główki.
Bawię się z nią jeszcze przez kilkanaście minut, chodząc po domu i szukając jej zabawek, które są dosłownie wszędzie. Zauważyłam, że jej ulubionym miejscem jest przestrzeń pod antresolą, obok kominka i małej biblioteczki. To tam ma najwięcej zabawek i to tam najchętniej siedzi. W końcu, gdy zegarek wybija kwadrans po osiemnastej, postanawiam przerwać zaciętą dyskusję trójki i poinformować ich, że idę spakować się na jutro.
Gdy wyjmuję z szafy komplet do pracy, w pokoju pojawia się Angel.
- Mogę? - pyta.
- Jasne - odpowiadam, marszcząc brwi. - Zakładam, że przyszłaś ze mną pogadać o tej tajemniczej sprawie - dodaję z rozbawieniem.
- Bingo. - Klaszcze w dłonie, po czym siada na łóżku i zaczyna: - Kiedy wyjechałaś do Dallas dostałam telefon z agencji, że szykuje się jakaś duża sesja zdjęciowa. Okazało się, że jest ona zorganizowana na cele charytatywne, wszystkie zebrane pieniądze dzięki niej zostaną przekazane jakiejś fundacji. Pojechałam zorientować się co i jak, a wtedy pan Levis zasugerował, że mogłabym zaangażować w to ciebie - mówi trochę speszona. O cholera, Angel Richardosn i wstyd. A niech to !
- Mnie? Niby po co? - pytam zaskoczona, wkładając ubrania oraz dodatki do plecaka.
- Wie, że się przyjaźnimy i wie też, że ciebie i Justina coś łączy. Jesteś teraz obiektem pożądania, pomyśl tylko jaki byłby szał, gdyby okazało się, że ty też wzięłaś udział w tej sesji. To niesie za sobą większe pieniądze dla fundacji, dla tych chorych dzieciaków, których dni są policzone. Faith, pomyśl o tym. To nie jest jakaś tam sesja dla jakiegoś brukowca. To naprawdę szczytny cel. - Widzę, że Angie bardzo na tym zależy i w każde zdanie wkłada dużo siebie. Przyglądam jej się przez chwilę i przygryzam wargę.
- Dobra- rzucam w końcu, z pewną dozą nonszalancji w głosie.
- Wiem, że to może nie jest... Chwila, co? - Otrząsa się, gdy w końcu docierają do niej moje słowa. - Naprawdę?
- Tak, Angie. Zgadzam się - mówię ze szczerym uśmiechem na twarzy. - Czemu miałabym się nie zgodzić, skoro pieniądze mają trafić na leczenie chorych dzieci. Zawsze zaangażuję się w takie akcje.
Dziewczyna zrywa się z miejsca i biegnie w moją stronę, rzucając mi się na szyję ze szczęścia. Piszczy radośnie, po czym całuje mnie w oba policzki.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę! To będzie coś wspaniałego!
- Mam nadzieję - mruczę.
- Tylko niech to zostanie tajemnicą do końca. Tak naprawdę nikt do ostatnich dni nie wie kto bierze w tym udział.
- A my? Wiemy z kim będziemy pracować? - pytam trochę podekscytowana.
- Tak, spotkamy się w końcu na zbiorowej sesji. Jestem taka szczęśliwa - woła raz jeszcze moja przyjaciółka, a potem obie opuszczamy mój pokój.
- O, miałem już po ciebie iść - zwraca się do mnie Justin, gdy schodzę na dół. - Dzwonił Ryan, właśnie odebrał Camile z lotniska. Jadą najpierw zawieźć jej bagaże do hotelu, a potem przyjadą do mnie. Chodź, musimy się zbierać - mówi i wyciąga do mnie rękę, którą natychmiast ujmuję.
- Camile? - pyta Angel, z ciekawością w głosie.
- Przyjaciółka Justina z dawnych lat - wyjaśniam szybko.
- Och - mruczy i marszczy brwi, posyłając Justinowi nieufne spojrzenie. Co ją ugryzło?
- Masz wszystko? - Odzywa się Justin.
- Tak. - Kiwam głową, a później żegnam się z moimi dziewczynami, mówiąc, że zobaczymy się jutro.
Justin powtarza mój czyn i oboje wychodzimy z mieszkania. Po niedługim czasie siedzimy w samochodzie prowadzonym tym razem przez Mikeya i rozmawiamy o jego przyjaciółce. Justin opowiada mi o kilku sytuacjach oraz wspomnieniach, jakie dzieli z Camile i wydaje się być naprawdę szczęśliwy na jej przyjazd. Wsłuchuję się w każde jego słowo i jestem jak zahipnotyzowana. Rozmowa tak nas pogrążyła, że nie zauważyliśmy kiedy podjechaliśmy pod jego dom.
Wysiadamy z samochodu i okazuje się, że Ryan jest już na miejscu. Justin szczerzy się jeszcze bardziej niż wcześniej, ale nie daje po sobie poznać jego podekscytowania. Potrząsam głową z niedowierzaniem i rozbawieniem, po czym idę za nim do środka. Od razu do moich uszu docierają głośna rozmowa i dziewczęcy śmiech z wnętrza domu.
Justin sprężystym krokiem idzie w stronę salonu i gdy jest coraz bliżej, woła:
- Camile?
Słyszę cichy pisk, a następnie stukot obcasów odbijający się echem po pomieszczeniu.
- Justin! - krzyczy Camile i po chwili wyłania się zza rogu.
Patrzę na nią i opada mi szczęka. Jest przepiękna, a do tego porusza się z gracją oraz wdziękiem. Gdy zbliża się do Justina, na jej pełnych ustach pojawia się szeroki uśmiech, a potem wpada w jego ramiona, witając się z nim ciepło. Stoję cierpliwie z boku i obserwuję tych dwoje. Wygląda na to, że naprawdę znają się od lat. Po wylewnym przywitaniu dziewczyna odsuwa się od Justina i mierzy mnie wzrokiem.
- Ty musisz być Faith, zgadłam? - Uśmiecha się do mnie przyjacielsko, a ja mimowolnie zachowuje dystans. Jednak mam na tyle taktu, by również sie uśmiechnąć i uścisnąć jej wypielęgnowaną dłoń, którą wyciągnęła w moją stronę. - Bardzo miło mi cię poznać - ćwierka i zaczyna się słodko śmiać. Jest urocza.
- Wzajemnie - mruczę w odpowiedzi i utrzymuję uśmiech na twarzy. Camile wraca do Justina i jeszcze raz mocno go ściska, a on podnosi ją i obraca dookoła, wywołując u niej radosny śmiech.
Nie wiedzieć czemu czuję w sercu delikatne ukłucie zazdrości. Przecież to tylko przyjaciółka... Prawda? Lustruję ją spojrzeniem i dochodzę do wniosku, że nie dość, że jest śliczna to do tego wie jak się ubrać. Ma na sobie ciemne jeansy z dziurami na kolanach, krótki, biały top odsłaniający brzuch oraz czarną przedłużaną marynarkę. Na stopach ma czarne sandałki na szpilce, a jej włosy są gustownie zmierzwione. Jest zdecydowanie piękną kobietą.
- Jak minęła podróż? - pyta ciepło Justin, gdy idzie z Camile w stronę salonu, gdzie siedzą Za oraz Ryan.
- Całkiem przyjemnie, dziękuje - odpowiada słodkim głosem, kładąc dłoń na ramieniu Justina.
Czuję się trochę wyobcowana, kiedy grzecznie podążam za nimi. Siadam w miękkim fotelu i milczę przez cały czas, kiedy oni nie mogą przestać trajkotać. Gdyby nie Za i to, że rozmawia ze mną przez większość czasu już dawno poszłabym do pokoju. Wymieniłam z Camile kilka zdań, kiedy Justin i Ryan szukali jakichś zdjęć, i mogę stwierdzić, że to naprawdę miła dziewczyna, ale nie było między nami czegoś, z czego mogłybyśmy stworzyć jakąś przyjaźń. Jest dla mnie po prostu bliską osobą Justina, a ja dla niej pewnie jedną z wielu jego panienek. Nawet czasem patrzyła na mnie w ten sposób. Ignorowałam to i skupiałam się na tym, jak bardzo szczęśliwy jest Justin w jej towarzystwie. Około dziesiątej wieczorem postanawiam pójść się położyć, w końcu muszę jutro rano wstać do pracy. Żegnam się ze wszystkimi, ale szczerze mówiąc to nikt oprócz Za nie zwraca na mnie szczególnej uwagi. Justin pocałował mnie jedynie przelotnie i wrócił do Camile, co trochę mnie zabolało. Wiem, że nie mogę go za to obwiniać. Dawno się nie widzieli, to normalne, że tak się zachowuje.
Wchodzę do sypialni Justina, przebieram się w łazience w piżamę, zmywam makijaż oraz myję zęby, a później kładę się do łóżka. Przez pierwszych kilkanaście minut nie mogę zasnąć i zaczynam myśleć o moim ojcu oraz o tym,co muszę zacząć od jutra robić. Potrzebuję zdobyć informacje na temat tego człowieka i jakoś do niego albo do spraw Fitzgeralda dotrzeć. Nie mam pojęcia jak ja to wykonam, ale wiem, że jeśli coś schrzanię moja rodzina na tym ucierpi. To uaktywnia u mnie ten sam tępy ból, który towarzyszy mi od kilku dni i sprawia, że czuję się coraz gorzej. Kiedy zasypiam, błagam Boga w myślach, by tej nocy atak mnie ominął, chociaż wiem, że to jest prawie niemożliwe.

Budzę się zlana potem i cała zapłakana. Boli mnie gardło, ciało drży, a ja wciskam twarz w mokrą poduszkę. Musiałam krzyczeć, ale dzięki Bogu poduszka wszystko stłumiła. Ciężko oddycham i przypominam sobie moje sny, a to powoduje u mnie cichy, zbolały jęk. Znów miałam atak. Obracam się gwałtownie na łóżku i z ulgą stwierdzam, że jestem w nim sama. Justina nie ma obok i przez chwilę zastanawiam się, gdzie jest, ale zaraz potem słyszę stłumione śmiechy dochodzące z dołu. Zerkam na zegarek, który pokazuje kilka minut po drugiej w nocy. Czy ta dziewczyna zamierza tutaj nocować? Ta myśl wpada nieproszona do mojej głowy, więc szybko ją wyrzucam, chociaż nie ukrywam, że trochę mnie to boli. Cóż, to jego przyjaciółka, w gruncie rzeczy ma więcej praw do niego niż ja. Teraz akurat się cieszę, że jestem sama. Samotne przechodzenie przez ataki to dla mnie jak chleb powszedni - nic nowego. Przecieram mokrą twarz i głęboko oddycham, starając się na nowo zasnąć. W końcu, po kilku minutach męki mi się to udaje.

O siódmej budzi mnie dzwonek budzika. Wyłączam go i wstaje z łóżka, zrzucając z oczu resztki snu. Obracam głowę i widzę śpiącego obok Justina, nagiego od pasa w górę. Uśmiecham się blado i zastanawiam się, o której przyszedł do łóżka i czy zauważył cokolwiek po moim ataku. Mam nadzieje, że nie. Cicho wyjmuję z torby ubranie na dzisiaj i wchodzę do łazienki. Tam biorę szybki prysznic, myję zęby, suszę włosy, maluję się i ubieram. Przed ósmą wracam do pokoju, gdzie zastaję półprzytomnego Justina, który przygląda mi się zaspanym spojrzeniem.

- Nie za krótki ten komplecik? - pyta ochrypłym głosem.
Zerkam na swój strój i wzruszam ramionami.
- Dla mnie jest w sam raz - odpowiadam beznamiętnie, chowając do torebki dokumenty i telefon. - Mogę pożyczyć od ciebie samochód? Muszę jakoś dojechać do pracy.
- Jasne, kluczyki wiszą w garażu. Możesz wziąć każdy oprócz ferrari i lamborghini. Bałbym się, że coś ci się stanie.
- Pewnie - mruczę, trochę urażona jego słowami i ostatni raz przeglądam się w lustrze,
- Wyglądasz pięknie - komentuje Justin.
- Dziękuję - rumienię się i odwracam do niego przodem.
- Dostanę buzi na pożegnanie? - pyta z nadzieją.
Przez chwilę udaję, że się zastanawiam, ale potem podchodzę do niego i składam na jego miękkich ustach krótki pocałunek.
- Do później, mały. - Mrugam i szybko wychodzę z pokoju, by Justin nie postanowił mnie zatrzymać.
Zbiegam po schodach na dół i zatrzymuję się, gdy widzę wchodzącą do łazienki Camile, która posyła mi mały uśmieszek. Ten dzień nie mógł zacząć się lepiej.



Podobał się, czy nie? Ja jestem z niego średnio zadowolona, tbh. Tak czy inaczej, dziękuję wam za wszystko i do następnego! 
Love, 
V.

30 komentarzy:

  1. bardzo mi się podoba, camile wydaję się być fajna!

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju, świetny rozdział. Justin był bardzo słodki w tym rozdziale, uwielbiam go takiego! i fajnie że camile przyjechała! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. najsłodszy moment to ten kiedy justin nie pozwolił odejść faith, aww

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział super jak zawsze, już się nie mogę doczekać urodzin justina, a co do camile to wydaję mi się że ona będzie chamska xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam to opowiadanie, matko. Nie dość, że długie rozdziały to jeszcze pisane w taki sposób. Naprawdę cholernie dobrze się to czyta i chce się więcej i więcej.
    Co do rozdziało to Camile namiesza, prawda? Wydaje się miłą i fajną dziewczyną, ale dopiero się pojawiła, a Faith już zaczęła się czuć odstawiona na drugi plan. Fakt, Justin dawno jej nie widział i to go usprawiedliwia, no ale trochę mi szkoda Faith. Zwłaszcza po tym, jak przechodziła kolejny atak sama i nie miała obok nikogo. Czuję, że przyjazd przyjaciółki Justina tylko to wszystko pogorszy. Faith mimo zapewnień Justina, że mu na niej zależy, już chciała odejść, ponieważ uważa, że jest dla niego nieodpowiednia, a teraz? Chyba uda jej się to zrobić. Próbuje sama poradzić sobie ze swoimi problemami, ale nie wiem czy długo da tak radę.
    Mam nadzieję, że te przysługi, które obiecała przyjaciołom jakoś pozwolą się jej od tego odciąć. Zawłaszcza taniec. Wiadomo, że to tak jakby kolejne obowiązki, ale mam nadzieje, że bardziej jej pomogą niż zaszkodzą.
    Jestem ciekawa co Faith wymyśliła podczas kręcenia teledysku Justina.
    Czekam na następny i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. cieszę się że faith się zgodziła i będzie tańczyć z ianem, nie mogę się doczekać nn, życze weny

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest świetny ! Mam nadzieje, że nie bedą sie zbytnio kłócić

    OdpowiedzUsuń
  8. zajebisty *-* chciałabym drame XD

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurde czekam na akcje z jej byłym i czuję, że sesja i ten taniec z Ianem to będzie coś super i mam złe przeczucie co do tej przyjaciółki Justina

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeeej...uwielbiam to. Nie wiem, co napisać, ale jak czytam to przenoszę się w inny świat i bardzo lubię ten świat ^^ Cudownie piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  11. Oho! Blagam, niech on tylko jej nie zdradzi! A moze byloby ciekawie? Ehh sama nie wiem. Nir, chyba lepiej nie...

    Dziekuje za rozdzial :*

    X.O.X.O
    PS. Your forever.

    OdpowiedzUsuń
  12. jaka faith jest słodka dla fanów justina, jezu ten rozdział to życie normalnie

    OdpowiedzUsuń
  13. Ochh...IWA to moje słotkie uzależnienie.Mam nadzieje że kiedyś wydasz swoją własną książkę i będę miała możliwość kupienia jej.Jestem pewna że byłaby to cudowna książka,tak samo jak cudowne jest to co teraz piszesz.Uwielbiam to.Cieszę się ogramnie że pewnego,pięknego dnia znalazłam to. Życzę weny i powodzenia w dalszym pisaniu.Kocham!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Każdy twój rozdział jest cudowny, więc nie martw się. Jeżeli zobaczysz jakiś negatywny komentarz co do rozdziału czy do opowiadania to wiedz, że kłamie haha :)
    Cieszę się, że z Faith i Justinem wszystko w porządku i że od niego nie odeszła, rozwaliłoby mi to serce i długo nie wytrzymałabym z nimi oddzielnie.
    Coś czuję, że Faith będzie niemalże cały czas zazdrosna i Camile coś zrobi w ich "związku". Może to wyjaśniać tytuł tego rozdziału. :)
    Z niecierpliwością czekam na następny. xx /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  15. jak zwykle, super rozdział! xx

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham cię normalnie za to opowiadanie tak mnie wciągnęło że w 1 dzień wszystkie rozdziały przeczytałam :D Mam nadzieje że ta cała Camile nie będzie wtrącać sie do związku Justin'a i Faith :P Rozdział ogólnie niesamowity, czekam z niecierpliwością na next <3

    OdpowiedzUsuń
  17. ale fajnie by było gdyby Faith poznała Jennerki na urodzinach Justina i by sie polubily, one są najlepsze

    OdpowiedzUsuń
  18. Coś mi sie wydaje że faith będzie miała sesje z camile!!!! rozdział jak zwykle zajebisty, czekam aż faith powie justinowi ze jest w nim zakochana, wtedy na pewno umre hahha

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny rozdział! Oby Camile nie zepsuła relacji Justina i Faith, oni są tacy słodcy razem *,* ciekawe co będzie sie działo na tej sesji, jeśli Camile też tam będzie, nie mogę się doczekać nexta! Bosko piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  20. sesja faith i camile byłaby świetna wow rozdział boski

    OdpowiedzUsuń
  21. kocham tego bloga

    OdpowiedzUsuń
  22. myślę, że teraz będzie jeszcze więcej akcji. No i jeszcze jej były. Będzie zajebiście :)

    OdpowiedzUsuń
  23. UWIELBIAM TO ODPOWIADANIE NAD ŻYCIE! Czekam na kolejny rozdział i pamiętaj, że jesteście cudowna i masz talent! <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Jest świetny, jak zawsze ! :) Bardzo podoba mi się twój styl pisania i szczerze mogę powiedzieć, że kocham twojego bloga ♥

    OdpowiedzUsuń
  25. Hej ;* Kiedy pojawi się nowy ? Przestajesz dodawać je regularnie, więc proszę Cię odpisz mi. Rozumiem że masz naukę i swoje sprawy ale chociaż napisz że będziesz dodawać je np. co dwa tygodnie lub co 10 dni.. Buziaczki xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy będzie dzisiaj :) owszem, raz nie dodalam go zgodnie z terminem, ale to byl jednorazowy wypadek ;)

      Usuń
    2. super że dzisiaj <3

      Usuń